Joga Festiwal – rozmowa z Michałem Kudzią

Joga Festiwal – rozmowa z Michałem Kudzią

Michał Kudzia – praktyk jogi Ashtanga Vinyasa od 2005 r. i medytacji Vipassana od 2009 r. Jest dyplomowanym nauczycielem jogi, ukończył liczne kursy, m.in. Ashtanga Vinyasa wg standardu Yoga Alliance TTC200, Instruktora Rekreacji Ruchowej o specjalności Fitness-Aerobik, kurs TTC500 (Teachers Training Course 500-Hour). Prowadzi warszaty Ashtanga Vinyasa jogi, zajęcia plenerowe oraz regularne zajęcia w szkole Jogi w Warszawie. Prywatnie jest bardzo kontaktową i pełną energii osobą. W Warszawie prowadzi szkołę Ochota Na Jogę 

EXAMPLE: Skąd zamiłowanie do jogi?

MICHAŁ KUDZIA: Z potrzeby utrzymania fizycznej aktywności. Zaraz po studiach usidliła mnie branża IT. Jako programista zacząłem przesiadywać po 10-12 godzin dziennie przed monitorem. Przeprowadzka do nowego miasta zakończyła wieloletnią przygodę z koszykówką, w pamięci ciała zostały intensywne treningi. Gdzieś ta skumulowana energia młodego chłopaka musiała znaleźć ujście. Brak regularnego ruchu zaczął doskwierać.

Wtedy nieprzypadkowo trafiłem na ogłoszenie „joga dynamiczna”. Tytuł zwrócił moją uwagę, bo zabrzmiał jak oksymoron. Postanowiłem spróbować i… wciągnęło mnie bez reszty. Tak, joga może być dynamiczna. Jednocześnie otworzyła mnie i rozwinęła bardziej niż jakikolwiek wcześniej uprawiany sport. Zostałem urzeczony bogactwem sposobów pracy z oddechem, co pozwoliło mi wrócić do dawnych eksperymentów (będąc dzieckiem często sprawdzałem, na jak długo mogę wstrzymać powietrze).

Z czasem dotarło do mnie, że joga wykracza poza fizyczność, że właściwie nie potrzebuję wykonywać żadnej asany, by praktykować tę dyscyplinę. Ale od ciała najłatwiej zacząć, bo jest namacalne. Jego posiadanie to immanentna cecha naszego istnienia. Odkryłem, że zdrowa dawka ćwiczeń asany z vinyasą pozwala zachować integralność.

EXAMPLE: Czy może Pan rozwinąć, czym jest Ashtanga Vinyasa i medytacja Vipassana?

MK: Definicje są ogólnodostępne, opisy w publikacjach brzmią podobnie. Zamiast je tu powtarzać, rozwinę bazując na własnym doświadczeniu.

Dla mnie zarówno Ashtanga Vinyasa Yoga, jak i medytacja Vipassana, są praktykami systematyczności. Obie wymagają zaangażowania fizycznego (asztanga siłą rzeczy nieco więcej) i mentalnego. To przemyślane, dobrze zaprojektowane metody. W pełni działają tylko wtedy, kiedy są regularnie powtarzane, utrwalane. Są doskonałymi narzędziami samodyscypliny, a bez niej trudno wyobrazić sobie trwały postęp czy sukces w jakiejkolwiek dziedzinie.

Żyjemy w nieprzewidywalnych czasach szybkich zmian. Zewnętrzne czynniki generują nadmiar stresu, który chcielibyśmy zredukować. Coraz więcej osób upatruje remedium w jodze i medytacji. Jednak mnogość form sprawia, że łatwo się pogubić. Jesteśmy zachęcani do próbowania jednej po drugiej. Modne „wyzwania” z wyznaczonym celem, owszem, doraźnie pełnią funkcję motywacyjną, ale na dłuższą metę nie wystarczają, zwłaszcza w społeczeństwie skłonnym do jednorazowych zrywów bardziej niż do rutyny kropli drążącej skałę.

Trudno jest zachować zdrowie i spokój, kiedy w rozkładzie dnia nie ma elementu stałości. Praktyka asztangajogi nam taki element zapewnia. Dostajemy gotowy przepis, który jest swego rodzaju bazą, oparciem, a jednocześnie punktem referencyjnym. Uczymy się opracowanej przeszło 100 lat temu, sprawdzonej techniki. Nie trzeba wyważać otwartych drzwi ani wprowadzać innowacji. Z Vipassaną jest podobnie, przy czym jej korzenie sięgają dalej, 2500 lat wstecz.

Kiedy codziennie przeznaczasz godzinę na wykonanie tej samej rutyny, jesteś w stanie wychwycić zmiany, jakie w tobie zachodzą. Jeśli ćwiczysz sporadycznie, nieregularnie lub codziennie inaczej, nakładasz tę zmienność na zmienność warunków zewnętrznych. Trudniej wtedy obserwować wewnętrzne procesy. A przecież joga ma służyć samopoznaniu (svadhyaya).

Wbrew pozorom nie należy się przy tym obawiać nudy ani monotonii. Oba wymienione systemy zaprojektowano tak, że prędzej czy później trafiasz na zadanie „do przerobienia”. To program na całe życie. Nawet jeśli z zewnątrz praktyka wygląda codziennie tak samo, wewnątrz jest za każdym razem inna dlatego, że stan ciała i umysłu się zmienia.

EXAMPLE: Jak zmotywować innych do praktykowania jogi?

MK: Na to pytanie trudno mi odpowiedzieć, pewnie dlatego, że mnie nikt nie musiał motywować. Lubiłem wyszukiwać sobie zajęcia wymagające wysiłku i skupienia. Namawianie kogokolwiek do czegokolwiek jest mi obce.

Spotykam nauczycieli z darem przekonywania, urodzonych lub ukształtowanych liderów, energicznie zachęcających do wejścia na matę. Mój styl dzielenia się wiedzą jest inny. Jeśli motywuję, robię to mimowolnie, naturalną postawą. Ludzie są inteligentni, potrafią brać przykład. Tym, którzy wykazują chęć rozwoju i są zdeterminowani do pracy nad poprawą jakości życia, poświęcam uwagę i zaangażowanie, oddaję serce. Pozostałych nie wyciągam za uszy.

Wierzę w wewnętrzną motywację osób zainteresowanych rozwojem osobistym. Kto bardzo chce, znajdzie jogę i przy niej zostanie.

EXAMPLE: Jak ćwiczyć, aby osiągnąć szczęście i spokój?

MK: Haha, brzmi prowokacyjnie (żartuję) 😉 Przede wszystkim należy porzucić pragnienie osiągania czegokolwiek.

Cywilizacja uczy nas dążenia do celu, uczy zdobywania. Od najmłodszych lat zabiegamy o uwagę i akceptację rodziców, potem staramy się o dobre oceny w szkole, walczymy o pozycję w pracy, o szacunek w związku partnerskim i u znajomych. Są ludzie, którzy szczęście mierzą posiadanymi przedmiotami, przeżyciami z podróży, zdanymi egzaminami, statusem społecznym, obecnością partnera/rodziny. Wszędzie tam pojawia się jakiś czynnik warunkujący lub potwierdzający owo szczęście. Tak, jakby szczęście musiało mieć przyczynę, wyznacznik.

Przeczytałem kiedyś na pewnym blogu „jeśli szukasz miłości, natychmiast przestań”. Tamto zdanie zarezonowało ze mną jak najgłębsza prawda. Myślę, że z poszukiwaniem wewnętrznego spokoju jest podobnie. Może się pojawić, kiedy dajemy mu szansę, dajemy przestrzeń, przestajemy o niego zabiegać. Ale uwaga: kiedy przestajemy zabiegać w celu osiągnięcia go, nie pojawia się 😉

Praktyka jogi to nie transakcja „poświęcam coś w zamian za przyszły zysk”. Nie powinna być traktowana jako inwestycja. Musimy wyeliminować spekulacyjne podejście, w którym pracujemy dla nagrody. Ono odbiera wiele radości. Ćwicz ot tak, po prostu, bez powodu i bez celu. Ciesz się samym faktem, że możesz to robić. Doceń możliwość poruszania ciałem, brania wdechu i oddawania wydechu. Praktykuj bezinteresowność.

Zapewne dla większości czytelników tego wywiadu sprawa jest oczywista, ale niektórych być może rozczaruję stwierdzeniem, że nie istnieje metoda ćwiczenia gwarantująca osiągnięcie spokoju i szczęścia. Taka świadomość z jednej strony odbiera nadzieję, z drugiej zaś jest niezwykle uwalniająca. Zdejmuje presję i ciężar odpowiedzialności za osiąganie rezultatu.

 

Więcej o Joga Festiwal przeczytasz TUTAJ