To osoba, która zwraca na siebie uwagę. Kolorowa, radosna, uśmiechnięta, pełna pozytywnej energii. Jest cierpliwa i ma niezwykłe podejście do dzieci, które ją po prostu uwielbiają. Projektuje, prowadzi warsztaty, inicjuje projekty. Pracownia Agi Brwi jest często pełna ludzi, chcących nauczyć się sitodruku. Aga projektuje również scenografie i kostiumy do przedstawień teatralnych, wypuszcza krótkie kolekcje ubrań i jest mamą na pełny etat. Jak to robi? Zobaczcie sami!

Kiedy zadecydowałaś o tym, że to właśnie sitodrukiem chcesz zajmować się zawodowo?

Właściwie to nie było takiego momentu kiedy to postanowiłam. Mam wrażenie, że po prostu podążałam za tym co przychodziło do mnie. Na ostatnim roku studiów, tuż przed przygotowaniem dyplomu, znienacka otrzymałam propozycję pracy przy sztuce Śmierć i dziewczyna w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Spektakl miał składać się z kilku, etiud a ja miałam zaprojektować do niego kostiumy. Była to zupełnie nowa i ciekawa przygoda, wprowadzająca mnie w nieznany dotychczas świat teatru. Co najważniejsze, nie skończyło się na tej jednej realizacji. Udało mi się współtworzyć kilka wspaniałych spektakli w Warszawie oraz innych miastach Polski.

Jeśli chodzi o sitodruk, to zaraz po skończeniu studiów na łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych, w 2009 roku, wróciłam z powrotem do Warszawy z wielką niewiadomą na temat tego co będę dalej robić. Zachodziłam mocno w głowę czy w ogóle uda mi się prowadzić swoją własną pracownię, czy uda mi się tworzyć swoje własne prace, gdzie szukać lokalu i czy zarobię na to wszystko? Splot wypadków sprawił, że udało mi się osiąść na dłużej w kamienicy przeznaczonej do rewitalizacji, na ulicy Stalowej. I tak powoli zaczęłam wchodzić w sitodruk coraz mocniej. Drukowałam swoje własne projekty, trochę rysowałam, układałam sobie nową sytuację i nowe perspektywy. Po roku postanowiłam, że zorganizuję warsztaty sitodruku. Początkowo wszystko szło bardzo opornie. Trudno było mi rozreklamować dobrze swoje usługi i, co za tym, idzie zarobić jakiekolwiek pieniądze na utrzymanie. Dwa, trzy pierwsze lata to była walka o przetrwanie. Z czasem wszystko zaczęło dobrze hulać.

Czy studia na ASP bardzo wpłynęły na to, w jakim kierunku podążasz jako artystka?

Podchodziłam do studiowania z pasją i zapałem, co oczywiście nie oznacza, że nie miałam wielkich wątpliwości, kryzysów i trudności. Spędzenie kilku dobrych lat na Akademii w bardzo hermetycznym i specyficznym środowisku nieodwracalnie zmienia. Ale patrząc wstecz, bardzo to sobie cenię. Nawet czasem tęsknię za dniami, które całe można było spędzić na rysowaniu, na rozważaniu w jaki sposób zakomponować postać czy martwą naturę, jakiego narzędzia użyć. Z dzisiejszej perspektywy jawi mi się to jak jakiś abstrakcyjny, medytacyjny czas. Czas pełnej wolności i eksperymentu, podejmowania wielu prób. Ćwiczenie i ćwiczenie bez końca. Bardzo dobry czas, który na pewno mocno na mnie wpłynął.

Jesteś pracującą mamą. Łatwo połączyć pracę z macierzyństwem?

To jest ciągły taniec pełen rozterek. Raz jesteś po jednej, raz po drugiej stronie. Udaje mi się pracować tyle, na ile mogę. Ale niektóre aktywności są na razie dla mnie niedostępne, jak np. dłuższa praca przy spektaklu, w teatrze poza Warszawą.

Jakie było Twoje największe zawodowe wyzwanie?

Na pewno praca w teatrze przy scenografii i kostiumach jest dla mnie zawsze wyzwaniem. To zazwyczaj wielkie przedsięwzięcie, związane z dużą odpowiedzialnością. W charakter przygotowań spektaklu wpisane jest wiele zwrotów akcji, zmian koncepcji, wciąż nowych pomysłów. Przydaje się wtedy dużo odwagi, zaufania do innych i elastyczności. Ale satysfakcja w dniu premiery jest zwalająca z nóg.

Wiele zleceń związanych z sitodrukiem także jest dla mnie wyzwaniem, ponieważ każda realizacja jest inna. Wymaga to ode mnie czasami totalnej improwizacji.

Jak pracuje się z dzieciakami? Czegoś się od nich uczysz?

Z dziećmi pracuje mi się bardzo dobrze. Ich spontaniczność i brak schematu z jakimi podchodzą do warsztatu jest niesamowita. Staram się ich nie ograniczać ani nie stopować, co czasem spotyka się z krytyką dorosłych. Często rodzice albo opiekunowie chcieliby żeby praca była ładna, estetyczna, coś przedstawiała. Najważniejszy jest dla nich efekt. Ja lubię cały proces. Nawet jeśli dzieciaki się gdzieś zapędzą i przekroczą granice nazywane potocznie tym co jest „ładne”, to cała droga, którą „przebyli” jest ważna i wartościowa. Dlatego czasem jak słyszę na warsztacie wskazówki, jak dziecko ma coś wykonać, zakomponować i jakich użyć kolorów, przechodzi mnie dreszcz przerażenia. Dzieciństwo powinno być jak najdłużej spontanicznym eksperymentem, szczególnie w plastyce. Jak nie teraz to kiedy?!

Jaka historia kryje się za Twoim pseudonimem artystycznym?

Hm… Od wielu lat najbliżsi znajomi nazywali mnie Aga z brwiami albo AgaBrwi albo Aga Brewka itp. Wszystko przez to, że maluję sobie kolorowe brwi. Zmieniam kolory czasami codziennie. Kiedy zakładałam firmę i tworzyłam swoją pracownię zastanawiałam się nad nazwą. Po jakimś czasie stwierdziłam, że najlepsza nazwa dla mnie już jest wymyślona i tak zostało.

Projektujesz również ubrania. W której dziedzinie spełniasz się bardziej: modzie czy pracy z innymi przy warsztatach?

Zdecydowanie w warsztatach. To działanie z ludźmi, spontaniczne i nieoczekiwane. Jestem zawsze indywidualnie nastawiona na człowieka którego spotykam. W modzie najciekawszy jest dla mnie sam proces twórczy dalej jest już zbyt rutynowo. Brakuje mi często cierpliwości i wytrwałości do promowania mojej marki odzieżowej.

Jak chcesz rozwijać swoją działalność? Dążysz w określonym kierunku, czy wszystko dzieje się spontanicznie?

Działam bardzo spontanicznie, bardzo często kieruję się intuicją. Lubię zaryzykować i poddać się biegowi spraw. Z drugiej strony tworzę czasem długofalowe plany albo zakładam jakiś luźny scenariusz, wedle którego chciałabym się poruszać. I trochę idę w tę stronę. Ale muszę przyznać, że nigdy nie tworzyłam jakiejś konkretnej strategii czy biznesplanu.

 

 

Więcej info o artystce oraz prowadzonych przez nią warsztatach, znajdziecie na Facebooku Aga Brwi!