Idealnie nieidealna – wywiad z MUSS Ceramics

Mam przyjemność powitać Was na naszej drugiej rozmowie z cyklu „Od słowa do słowa”, do której zapraszamy marki obecne na pakamera.pl, z którymi rozmawiamy o procesie twórczym. Dzisiaj goszczę Kamilę, twórczynię marki MUSS Ceramics, która swój ceramiczny debiut miała stosunkowo niedawno, natomiast już podbiła serca klientów i ma rzeszę stałych obserwatorów. Kamila tworzy ceramikę, która jest idealnie niedoskonała i myślę, że to właśnie jest jej klucz do sukcesu.

MUSS Ceramics - talerz

Witaj Kamilo! Mam do Ciebie szereg pytań, o najróżniejsze rzeczy, między innymi będziemy się skupiać nad tym, jak to jest robić ceramikę. Powiedz mi proszę, kim jest Kamila, która tworzy markę MUSS Ceramics?

Cześć! Miło mi Was wszystkich przywitać, dziękuję za zaproszenie. Hmm wiesz co, ta Kamila, która tworzy ceramikę pojawiła się stosunkowo niedawno, tak na prawdę trochę powstało to przez sytuację, która mnie spotkała – straciłam pracę i to dość nagle, niespodziewanie, więc musiałam znaleźć na siebie jakiś nowy pomysł. Wcześniej, jeszcze w trakcie pandemii, zaczęłam chodzić na warsztaty z ceramiki i to tak zaskoczyło, że później siedząc i w słuchając godzinami podcastów kryminalnych – lepiłam. Nie miałam pieca, aby to wypalić, więc odkładałam te prace. Okazało się, że mam znajomą, która ma piec i zaczęłam u niej je wypalać.

I wtedy pojawiła się u mnie lampka, żeby może zacząć coś nowego, zupełnie innego, ale nadal kreatywnego i nadać temu kształt, który będzie spójny ze mną. Początkowo te rzeczy były dość nieśmiałe i bardzo długo się uczyłam, między innymi obsługi pieca. Po drodze popełnia się mnóstwo błędów, wkurza się. Jeden wypał to aż 12 godzin i często po nim, wiele rzeczy do niczego się nie nadaje. Ale to właśnie te błędy doprowadziły mnie do miejsca, w którym jestem teraz, chociaż jeszcze wiele nauki przede mną.

Tak, ten proces jest bardzo skomplikowany, chciałabym jeszcze dopytać Cię o szczegóły. Mówisz, że straciłaś pracę na etacie, a tak jak sobie przypomnisz, czy siedząc w pracy, miałaś taką myśl, żeby rzucić to wszystko i zacząć brudzić się gliną?

Nie, bo w mojej głowie, posiadanie pracy etatowej, w której masz co miesiąc wypłatę, dawało mi komfort psychiczny i ceramika pozostawała cały czas w sferze zainteresowań, więc gdyby mnie nie zmusiła ta sytuacja, na pewno bym się nie odważyła.

A czy wcześniej kiedykolwiek myślałaś, że będziesz tworzyć rękodzieło, czy w ogóle nie widziałaś w tej sferze swojej przyszłości?

Generalnie swoją pracę od kilkunastu lat wiążę z twórczością, wcześniej byłam projektantem mody. Zawsze miałam w sobie dużo kreatywności i wyobraźni, ale nie miałam przestrzeni, żeby dać upust temu, brakowało mi tego. Myślałam, że moda będzie czymś takim, ale widzę, że w ceramice całkiem dobrze się w tym sprawdzam.

To zdecydowanie! Ktokolwiek jeszcze nie zna MUSS, jak tylko zobaczy Twoje prace, będzie wiedział, o czym mówimy. Ja na koniec jeszcze pokażę te rzeczy na zdjęciach, żeby wszyscy widzieli o czym rozmawialiśmy. Powiedz mi proszę, skąd nazwa MUSS Ceramics? Czy coś za nią stoi?

Jak już zaczęłam robić coś w glinie, to pomyślałam sobie, że nigdy nie byłam taka idealna w swojej pracy i pomyślałam, że tutaj, może być to może być tą dobrą cechą, że chcę    wykorzystać tę „nieidealność”. Glina daje ku temu możliwość, aby np. pokazać swoje odciski palców, odbicie rąk i w gruncie rzeczy, glina sama w sobie nie jest doskonała. Tak to właśnie sobie wymyśliłam. A MUSS po angielsku to coś gniecionego, odbijanego. Znalazłam tę nazwę przypadkowo w internecie i poczułam, że jest pasująca do mnie i miałam od razu wizję, że w przyszłości jak będę miała logo, to będzie idealne, chwytliwe.

To prawda, bardzo ładnie wygląda, nawet to jak układają się litery. Opowiesz nam proszę jak wygląda Twój typowy dzień pracy? Czy działasz z jakimś planem, masz swoje rytuały, a może wszystko jest spontaniczne?

Na pewno musiałam się sama tego nauczyć i wyrobić sobie logistykę działania. Jestem duszą artystyczną, więc nie jest to takie proste. Wygląda to u mnie tak, że wstaję rano, wychodzę z psami, wracam, jem śniadanie i od razu zabieram się do pracy. Jak lepię te rzeczy, to nie wygląda to tak, że od razu mam ten produkt. Akurat z tej gliny, z której ja robię, rzeczy muszą chwilę podeschnąć, w międzyczasie ja zaglądam do produktów z wczoraj, poprawiam je. To jest proces, przy którym cały czas muszę być, doglądać tych rzeczy. Trochę jak z ciastem, które musisz sprawdzać, czy już jest dobre. W sumie od rana do wieczora doglądam tych rzeczy na różnym etapie.

Pracujesz z domu?

Tak.

Czyli psy są z Tobą, jak rozumiem – to właśnie było moje kolejne pytanie, czy psy chodzą z Tobą do pracowni, ale skoro pracujesz z domu to odpowiedź jest prosta.

Tak, psy są ze mną, często obserwują, przyglądają się co robię.

Ile zajmuje realizacja takiego gotowego projektu, od momentu jak masz pomysł, do momentu zrobienia zdjęcia gotowego produktu i puszczenia go w świat?

Wymyślam sobie kolekcję, jej temat przewodni, robię sobie moodboard. To mi bardzo dużo daje – tam mam swoje inspiracje, graficznie elementy, które się łącza. Trochę inaczej niż w modzie, nie tworzę całej mapy kolekcji, tylko wychodzę od jednego produktu i codziennie dodaję, co przyjdzie mi do głowy. Na przykład dzisiaj, pomyślałam, że z kolekcją amour dobrze będzie wyglądała kolekcja francuska. To jest coś, co przychodzi spontanicznie – biorę to jako coś dobrego i wykorzystuję.

Czyli generalnie ten proces przebiega u Ciebie spontanicznie, dzień w pracowni jest dość spontaniczny, mimo że ma jakieś swoje stałe punkty w ciągu dnia. A czy masz swoje ulubione rytuały? Tworzysz w ciszy, czy przy ulubionej muzyce, podcastcie? Coś Ci towarzyszy?

Głównie są to podcasty, podcasty kryminalne, ale też rozwojowe. Staram się coś brać z tych godzin, gdzie mam tzw. „wolne ucho”, żeby rozwijać się też w innych obszarach. Często się denerwuję, że już wszystkie przesłuchałam i nie wiem co dalej.

MUSS Ceramics - czarki

Tak jak mówisz stworzenie gotowego produktu ceramicznego to wieloetapowy proces, a powiedziałabyś nam o tych etapach?

Ja lepię z gliny hiszpańskiej, ona jest bardzo kremowa. Wcześniej ją sobie otwieram, lubię jak jest trochę twardsza. Zaczynam lepić i produkt, który zrobię, musi się suszyć przez 1,5 tygodnia. Następnie zaczynam go szlifować. Na tym etapie trzeba bardzo uważać, nawet trzymając rzecz bardzo delikatnie, zdarzyło mi się, że coś mi pękło, nawet cztery rzeczy jednego dnia. W międzyczasie trzeba je oczyścić gąbeczką z wodą, dużo po drodze jest takich małych rzeczy. Następnie chwilę dosychają i wtedy wkładam je do pieca na 12 godzin. To jest pierwszy wypał, który nazywa się biskwit. Później wyciągam te rzeczy, sprawdzam czy nic nie pękło i przed malowaniem ponownie oczyszczam gąbką. Maluję, ponownie delikatnie schną, szkliwie je w transparentnym szkliwie i znowu lądują w piecu na 12 godzin. I dopiero wtedy mamy taki finalny produkt. Mniej więcej zajmuje to około miesiąca.

Który z tych etapów lubisz najbardziej?

Szczerze mówiąc, każdy z nich przynosi mi satysfakcję. To jest świetne w tej pracy, którą sobie stworzyłam, że ja lubię każdą jej część. Do każdej podchodzę z wdzięcznością, miłością i cieszę się, że mogę to robić. Nie muszę siedzieć w biurze, nikt mnie nie pogadania, mogę sobie sama to zaplanować. Mam swoje klientki i mogę to pielęgnować. Każdy etap jest dla mnie super.

Skąd czerpiesz inspiracje na kolekcje? Odkrywcze dla mnie było to, jak powiedziałaś, że tworzysz moodboardy. Na początku były Włochy, teraz Francja, czy wynika to z Twoich podróży, czy bardziej wynika to ze sztuki? Dlaczego idziesz w takie klimaty, jest to kierunek, którego należy się dopatrywać w Twojej pracy czy to dzieło przypadku?

Dość dużo podróżowałam wcześniej w swoim życiu, teraz może odrobinę mniej. Na pewno są one dla mnie inspiracją. Byłam raz we Włoszech i to tylko przez jeden dzień na włoskiej wsi. Wpadłam na kolekcję Ciao, budząc się jednego dnia i myśląc „To by było dopiero coś!” Pomyślałam, że to włoskie jedzenie, kawa, w tej ceramice to będzie bardzo spójne. Co do Francji – poszłam trochę za sukcesem Ciao i dość łatwo było mi obrać to wizualnie. Ale być może kolejna kolekcja okaże się być zupełnie czymś innym, nie wiem.

Z którego ze swoich projektów jesteś najbardziej dumna?

W sumie z każdego po trochu, ponieważ przy każdym się czegoś uczę. Natomiast ze strony sprzedażowej to na pewno z talerza buongiorno i amore oraz z filiżanek.

Powiedziałaś, że ceramiką zainteresowałaś się na warsztatach. Czy pamiętasz co czułaś, kiedy pierwszy raz weszłaś do pracowni ceramicznej?

Pomyślałam, że też chciałabym taką mieć. Czułam tam spokój, relaks. Dotknięcie gliny, stworzenie czegoś od początku, od zera dawało mi satysfakcję.

Słyszałam, że glina ma moc terapeutyczną. Jakie są Twoje przemyślenia w tej kwestii?

To, co zauważyłam u siebie, to że glina wyrobiła we mnie cierpliwość. Byłam osobą niecierpliwą, a tutaj ten spokój, wszystkie etapy – to jest konieczne, bez tego to się nie uda. Trochę jest to cofnięcie się do czasu dzieciństwa, jak tapla się w błocie, w wodzie.

Czy glina czuje emocje i czasami się buntuje?

Jak glina jest mokra, to tego nie odczuwam, jednak jak jest już wyschnięta i zaczynam ją szlifować i zdarza się, że jednego dnia kilka sztuk mi się zbije – wtedy to odczuwam.

Wszystko w całym procesie robisz sama?

Tak, jedynie mój Partner pomaga mi w pakowaniu przesyłek i stworzył mi też taką tabelę, która ułatwia mi pracę przy większych zamówieniach. A cały proces lepienia, wypalania, szlifowania, prowadzenia Instagrama, komunikacji z Klientami – to moja praca.

Czyli Twój dzień pracy to dużo więcej niż 8 godzin dziennie, bo to bardzo dużo pracy. Moje ostatnie pytanie – jaka jest Twoja rada, jako doświadczonej koleżanki, dla kogoś, kto chciałby robić rzeczy z gliny?

Przede wszystkim, trzeba zapisać się na warsztaty. Tego nie da się wyczytać w internecie. Potrzebne są też narzędzia. Więc głównie warsztaty, a później można zacząć coś robić w domu, one dają taką bazę.

A czy Ty dzielisz się swoją wiedzą z innymi?

Czasami tak, czasami nie. Uważam, że dobrze, jak każdy popełni kilka błędów i sam się czegoś nauczy – to właśnie to doprowadziło mnie do tego miejsca, w którym jestem. Mam też koleżanki, które tworzą ceramikę albo robią warsztaty i często wymieniamy się przemyśleniami – to zależy.

Na Twoim Instagramie widziałam, że też będziesz prowadziła warsztaty.

Mam grupę obserwatorów z całej Polski i niestety ciężko mi zebrać grupę tutaj u mnie, w Gdyni. Zobaczymy jak to będzie.

Czuję, że mogłabym z Tobą rozmawiać bardzo długo, bo bardzo interesuje mnie tworzenie różnych rzeczy, jednak nasz czas już się kończy. Bardzo Ci dziękuję, było mi bardzo miło porozmawiać z Tobą o tym, co daje nam glina i co można z niej zrobić. Zapraszam wszystkich do pracowni MUSS Ceramics, do zapoznania się z tą idealnie nieidealną ceramiką w wykonaniu Kamili.