Porozmawiajmy o kobiecości – Iga Chmielewska i Odcienie Kobiet
Zanim zaprosiłyśmy do rozmowy kolejną Bohaterkę, zrobiłyśmy delikatne rozeznanie wśród naszych znajomych i okazało się, że nie ma osoby, która nie zna Igi i jej rysunków, a dodatkowo część z nich ma te grafiki na pulpicie komputera, telefonu, czy zdjęciu w tle na FB. Iga Chmielewska – bo to o niej mowa – rysowniczka, twórczyni profilu “Bardzo Brzydkie Rysunki”. Od ponad 6 lat dzieli się w sieci swoim graficznym komentarzem do nieidealnej rzeczywistości. Od niedawna prowadzi także autorski Bardzo brzydki podcast. Łączymy się dzisiaj między Krakowem i Warszawą, by porozmawiać o Kobietach i kobiecości w XXI w.
Odcienie Kobiet: Iga, czym dla Ciebie jest kobiecość?
Iga Chmielewska: To jedno z pytań, które zadaje sobie na różnych etapach życia i za każdym razem otrzymuję inną odpowiedź. Dla małej Igi uosobieniem kobiecości była moja mama, której każdy gest i minę starałam się naśladować z matematyczną precyzją. Jako nastolatka uważałam, że kobiecość to ten element układanki, którego wciąż mi brakuje – krągły seksapil skąpany w koronkowej bieliźnie. Z perspektywy 30-latki uważam jednak, że kobiecość to pewnego rodzaju energia posiadająca różne oblicza, nie zawsze różowe i falbaniaste, czasem surowe i bezwzględne, czasem delikatne i ciepłe, nigdy nieodpowiadające jednemu wzorcowi. Kobiecość to narzędzie, broń, bezpieczna przystań… Łapię się na tym, że niemal odruchowo szukam górnolotnych porównań, bo trudno jest nazwać coś absolutnie magicznego w sposób przyziemny.
OK: Z jakimi wyzwaniami mierzy się kobieta w XXI w. / Jakie wyzwania spotykają Ciebie jako kobietę w życiu osobistym, zawodowym i społecznym? I jak sobie z nimi radzisz?
ICh: Żyjemy w ciekawych i dziwnych czasach. Z jednej strony mogę stwierdzić, że nigdy nie było lepiej – również dla nas, kobiet. Mamy swobodę wyrażania siebie, a ironiczne uśmiechy, z którymi często zderzały się nasze niestandardowe decyzje, ustępują miejsca zaciekawieniu, czasem słowom uznania. Stopniowo przestajemy stanowić wyłącznie towarzyską błyskotkę, a zaczynamy być partnerami w dyskusji. Z drugiej jednak strony pod płaszczykiem kulturowego postępu wciąż stajemy w obliczu różnych wyzwań, ściśle związanych z naszą płcią. Wydaje mi się, że każdej z nas umniejszano wiedzy, doświadczenia, powagi… Nie, nie dlatego że nie posiadałyśmy w danym momencie któregoś z powyższych przymiotów – działo się tak wyłącznie przez to, że jesteśmy kobietami. Wciąż brakuje nam pewnego luzu i szczypty zuchwałości. Ograniczenia narzuca nam świat, chociaż my same też nie jesteśmy bez winy. Osobiście roli największego sabotażysty szukam w sobie. Bagaż nakazów i zakazów, wszystkie “dziewczynkom nie przystoi” do zestawu z “uśmiechnij się ładnie”, bywają niesamowitym ciężarem w dorosłym życiu. Bardzo chciałabym żebyśmy z tą wiedzą, kompletnie inaczej wychowywały nasze córki i wnuczki.
OK: Kobiety, które Cię najbardziej inspirują?
ICh: Nigdy nie byłam dobra w zapamiętywaniu dat, tytułów książek i nazwisk. Mogę więc mówić o pewnych cechach osobowości, które mnie zachwycają. Wiesz? Dochodzę do wniosku, że w kobietach inspiruje mnie to, czego mi samej momentami kompletnie brak. Między innymi odwagi, która pozwala iść do przodu, nie zważając na oceniające spojrzenia i przeciwności losu, zaraźliwej otwartości i pewności siebie, która rozświetla całe pomieszczenie. Wiem, że gdzieś to w sobie mam… może kiedyś do tego dorosnę?
OK: Kobieta kobiecie – największa przyjaciółka, czy rywalka?
ICh: Niestety rywalka, chociaż nieustannie staram się dopatrywać w naszych relacjach przyjacielskich tonów. Tak modne ostatnimi czasy siostrzeństwo jest niezwykle piękną ideą. Będę jednak brutalna – świetnie sprawdza się przy tworzeniu pastelowego contentu w mediach społecznościowych, ale w tym realnym, pozbawionym instagramowych filtrów świecie, bardzo często wypierane jest przez niezdrową rywalizację. Nie mam pojęcia, dlaczego tak się dzieje. Można zrzucać winę na atawizm, można złożyć ten nieustanny wyścig na karby obecnych czasów. Bardzo chciałabym, żeby było inaczej, ale aby tak się stało, każda z nas powinna odrobić swoją własną pracę domową.
OK: Jak postrzegasz zagadnienie związane z równością/nierównością płci? Doświadczyłaś go kiedyś?
ICh: Nierówność płci w moim życiu bardzo często nosi maski. Udaje przesadną troskę, mimowolnie rzucony żart, ironiczny uśmiech, który przecież można interpretować na inne sposoby. Nie mogę jednak mówić o bezpośrednim ataku, bo zwyczajnie jestem szczęściarą urodzoną w dobrym miejscu i czasie. Wiem jednak, że nierówność istnieje, równocześnie wierząc w gruntowne zmiany, które niesie przyszłość.
OK: Jaką prawdę o kobiecości przekazałabyś 18 letniej sobie?
ICh: Nic nie musisz.
OK: Stereotyp o kobiecie, z którym się najbardziej nie zgadzasz.
ICh: Ojej, tylko jeden? Stereotypów dotyczących płci (panom też się obrywa często i gęsto) jest od groma. Narzuciliśmy sobie pewne cechy, których wedle ogólnie przyjętych norm, powinniśmy się trzymać za wszelką cenę – to bardzo krzywdzące. Kiedy mówię, że nie zgadzam się z myślą, jakoby kobieta reprezentowała słabszą płeć, tak samo nie zgadzam się z tym, że mężczyźni nie powinni okazywać słabości. Kiedy macham ręką na “piękną płeć” tak samo gardzę przeświadczeniem, że mężczyzna, który dba o siebie “za bardzo” przestaje nim być. Przykłady mogłabym mnożyć. Ale nie chce…po co je utrwalać?
OK: Stres i przepracowanie – jak sobie z nimi radzisz?
ICh: Pytanie bliskie mojemu sercu, bo w tym przedziwnym 2020 właśnie przez stres i przepracowanie musiałam w moim życiu wykonać radykalne przemeblowanie. To chyba gotowa odpowiedź – w momencie, w którym czujemy, że nie mamy siły biec dalej, warto zrobić krok w tył i zastanowić się nad naszym stanem faktycznym. My kobiety mamy szczególną łatwość w zapominaniu o sobie. Obowiązki i związany z nimi stres skutecznie odcinają nas od wewnętrznego głosu, który niekiedy krzyczy o pomoc do zdarcia gardła. Zwykle budzimy się z ręką w nocniku, kiedy już kompletnie brakuje nam sił. Wtedy właśnie powinien nadejść czas tego wyżej wspomnianego przemeblowania – co mogę zrobić, żeby było inaczej? Co muszę i czy na pewno muszę? A przede wszystkim – dla kogo właściwie żyje? W moim Bardzo brzydkim podcaście powtarzam jak mantrę – najpierw ja, później reszta świata, bo jeśli chcę być dla świata, muszę być dla siebie w pierwszej kolejności.
OK: Jak wśród licznych presji i wymagań zadbać o siebie?
ICh: W zasadzie tu mogłabym kontynuować odpowiedź na poprzednie pytanie, bo dbanie o siebie jest przede wszystkim pamiętaniem o własnych potrzebach, utuleniem tej kilkuletniej dziewczynki pochlipującej w zakamarkach naszej podświadomości. To bardzo ważna rzecz, do której dopiero dojrzewam. Przez większość życia “dbaniem” określałam szereg czynności związanych wyłącznie z powierzchownością – wizyta u kosmetyczki, regularne ćwiczenia, dobry krem. Kiedy doszłam do punktu krytycznego, okazało się jednak, że żadna kosmetyczka, trening, czy krem nie są w stanie uciszyć sztormu w mojej głowie. W Twoim pytaniu pojawiło się również zagadnienie presji, jednak ją potraktowałbym jako bohatera drugiego planu. Jeżeli zadbamy o wewnętrzny spokój to cały zewnętrzny chaos, presja i szereg wymagań nie do spełnienia zdecydowanie tracą na znaczeniu.
OK: Życie prywatne i zawodowe – jak znaleźć złoty środek?
ICh: Bardzo chciałabym to wiedzieć, szczególnie teraz, w dobie pandemii, kiedy zawodowe obowiązki toną w domowych pieleszach. Powiem Ci szczerze, że czasem wydaje mi się, że ten cały life-work balance jest wyłącznie utopijną wizją stworzoną po to, żebyśmy całe życie mieli dodatkowe zajęcie – szukanie złotego środka, który pozwoli nam spinać nasze życie bez konieczności robienia szpagatu. Kolega koleżanki mówił, że znał inną koleżankę, która podobno tak umie. Chciałabym się z nią kiedyś spotkać… ale teraz muszę wracać do pracy.
Więcej o Idze i Bardzo brzydkich rysunkach tutaj.
Bardzo brzydki podcast do posłuchania tutaj.
Więcej o Odcieniach Kobiet tutaj.