Rok 2016 nawet na swój koniec dowala nam porządnym kopniakiem z półobrotu prosto w twarz. Zabrał nam on wielu znakomitych muzyków, aktorów i osobistości. Gdy już myśleliśmy, że śmierć George’a Michaela będzie tą ostatnią, nasz cudowny 2016 do swojej listy dopisał jeszcze gwiazdę filmowej sagi Gwiezdne Wojny, Carrie Fisher, czyli Księżniczkę Leie.
Carrie Fisher była niezwykła osobowością. Aktorka, scenarzystka i pisarka. Zadebiutowała w 1975 roku w filmie „Szampon”. Jednak największą sławę przyniosła jej rola księżniczki Lei w trylogii „Gwiezdne Wojny”, która była zarówno błogosławieństwem jak i przekleństwem. Mimo tego, że wychowywała się w artystycznym środowisku, jej ojciec był muzyk Eddie Fisher, a matka jest aktorką Debbie Reynolds, nie było jej łatwo w życiu. Choroba psychiczna, odwyki, zarówno narkotykowe jak i alkoholowe. Wszystko to opisywała w swoich książkach, które były świetnie przyjęte przez krytyków i docenione przez czytelników. Jednak pomimo wszystko, zawsze starała się być uśmiechnięta. Niestety, kilka dni temu Carrie Fisher w ciężkim stanie trafiła do szpitala. Zmarła na zawał serca w wieku 60 lat.
Niech moc będzie z Tobą!
źródło: pinterest.com