Za siódmą górą za siódmą

rzeką czyli bardzo daleko

była dolinie , a w tej dolinie

król często grywał na mandolinie.

Smukłe miał palce i sprawnie niemi

mandolinienił wśród szarych kamieni.

Pieśni leciały w niebo z życzeniem prostym:

królewnę musimy znaleźć do wiosny!

i wszystkie skały i wszystkie trawy

śpiewały ten refren niemrawy:

królewno moja ,królewno boska

przynieś mi miłość jak kura nioska

i w mym królestwie zasiądź na tronie

chce byś me berło złapała w dłonie

i z dumą wielką na nie spojrzała ,mówiąc:

berło to twarde jak lita skała,

a jam królewna i w swej wielkości

nie zazna dla mnie berło litości

i odtąd zawsze posłuszna będę,

wierna jak rzeka , nie obca , daleka.

Poddani wszczęli poszukiwania,

wysłali mewy, zwiadowców ,

zewsząd się niosły pokrzykiwania

że konkurs został już ogłoszony,

że król raptownie pragnie mieć żony.

Choć w pierwszej chwili myślał o jednej,

już w drugiej chwili, troszkę zeźlony ,wyszeptał:

”jam król jest, mogę niestety zbierać kobiety jak kastaniety

i zgrabnie mogę ściskać je w dłoni

i melodyjki dobierać do nich!

I mandolina wnet oszalała,

zgrabne tanuszki wygrywać chciała

i słońce zaszło , zaś księżyc wysoko

oświecił wszystko srebrną powłoką.

Gwiazdy zsunęły srebrne woale,

i nietoperze ruszyły w szale

by pierwszą panią powitać dźwiękiem

Idzie kobieta, dajcie piosenkę.

Król niczym pasikonik uderzył

w cienki skowyt- trelonik i zaczął:

O panno smukła , o panno miła ,

coś mnie włosami blond oślepiła,

o panno słodka, o dziewczę piękne,

czemu ty taką włochatą masz rękę?

O panno blada, o matko boska,

co to za postać, co to za ząb,

czemu przy tobie bierze mnie ziąb?

I co za dziąsła ta panna ma,

Czy widzę krwi ślad czy też to pchła

co rozgryziona w męczarniach kona,

moimi poddani, zabierzcie te panią z mojej przystani,

Co to za zjawa mnie tutaj męczy

zapalcie słońce, niech już nie dręczy.

I w jednej wszystko zadrżało,

zjawa straciła dusze i ciało

a król od nowa zaczął niestety

wygrywać swoje samcze kuplety,

Ja chce mieć żonę, może być jedna,

musi być chuda, z ludu, pastewna,

zdrowa dziewucha, co króla słucha,

zdrowa wieśniaczka ,która palcami

potrafi zmienić płótno w aksamit

a głos jej zdrowy do snu kołysze

i zaczaruje perliście ciszę.

I znowu niebo się rozstąpiło,

i łunę wielką słońce stworzyło,

z centrum samego, z jądra czasu

wylazło dziewczę, jak robal z lasu.

I na początku niby nic,

idzie dziewczyna, chwieje się cyc,

a pierś mleczna o drugą pierś mleczną

obija się z mocą dość niebezpieczną

i w miarę jak dziewczę do króla się zbliża,

niebo się chmurzy, horyzont obniża,

i grzmoty słychać groźne w oddali

gdy pierś jedna o drugą wali

i nagle łza ciężka spada na ziemie,

ucieka całe królewskie plemię,

a druga łza spada pod tron królewski

z ziemi wykręca się korzeń niebieski

a drzewo zaczyna zapadać się w ziemie,

wyrywa wszystkie z berła kamienie ,

króla za nogę zaś łapie korzonek

próbując wyrwać mu ścięgna i dzwonek,

którym to dzwonkiem błazen królewski

osuszał władcy złociste łezki

Stooooooooooop, krzyknął król.

Stop do diaska, stop,

bo królewska skończy się łaska,

zabierzcie mi to dziewczę płaczliwie,

teraz , od razu, jam król jest

nie gadam jak dziad do obrazu

I w tej sekundzie światło wróciło

i dziurę w ziemi jak raz zasklepiło

i w trzy sekundy dziewczę zniknęło,

a mandoliny pudło ryknęło:

Królu, decyduj się czy chcesz mieć ciastko czy lepiej nie,

czy chcesz wisienkę i parasolkę,

czy może dziewczę , twardą tyrolkę,

która wraz z mlekiem miłość przyniesie,

uczyni ciebie lepszym człowiekiem.

Lecz król zapłakał łzami rzewnymi

Dość już mam kobiet , precz mi już z niemi

Spłakane oczy na błazna zwrócił

I gorzką piosnkę cicho zanucił:

Kochany błaźnie, królewski śmieszku

Czy chciałbyś ze mną zostać do zmierzchu?

I zdębiał błazen, potem spąsowiał

Lecz gdy purpura go opuściła

Mowa błaznowi wnet powróciła

Z dziką rozkoszą przewrócił okiem

I ryknął: królu mój cudny, królu przewielki

Nie damy sobie dmuchać w muszelki

Odtąd już zawsze wędrujmy razem

Król Wincent pierwszy i ja, twój błazen!

I żyli długo , całkiem szczęśliwie

Król tylko czasem wzdychał płaczliwie

„ a co by było gdybym ja wtedy…..”

Lecz WTEDY wyciągał dzwonek

uderzał dźwiękiem w płaczliwy tonek

pukając króla poker face trzymał

pilnując by władca się nie nadymał

KOniec

ruda-klara-gaawne