Należy do jednych z najbardziej niekonwencjonalnych artystek. Swoimi tekstami prowokuje, bawi ale też pobudza do refleksji. Jej najnowsza płyta „Dekalog Spolsky” to zbiór zasad przedstawionych w dziesięciu piosenkach. Nam Mery Spolsky zdradza, które z przykazań jest jej najbliższe, i które łamie najczęściej.
Na nowy album Mery Spolsky czekaliśmy dwa lata i absolutnie było warto! „Dekalog Spolsky” to poukładany, bardzo spójny koncept, na którym znajdziemy życiowe zasady artystki. Przy nowym „dziecku” Mery, pomagał producent No Echoes. Razem stworzyli ciekawe muzyczne sample, które wykorzystali w formie dodatków rytmicznych. Teksty to szczere opowieści Mery o niej samej, w których znajdziemy sporo symboli, zabawy językiem polskim i ironii. Nam artystka zdradza, które z przykazań jest jej najbliższe, a które z nich zdarza się jej łamać najczęściej.
EXAMPLE.PL: Dekalog automatycznie kojarzony jest z religią. Nie boisz się ataku?
MERY SPOLSKY: Nie boję się, ale czuję, że może nadejść. Ktoś może nie zrozumieć mojego przymrużonego oka i artystycznej konwencji. Nie chcę nikogo obrażać, chcę podkreślić, że każdy ma swój własny dekalog. Poza tym ten dekalog ma nakłaniać do dobra i wspierać na duchu. Nie będę rozumiała dlaczego ktoś miałby czuć się urażony moją płytą, ale uszanuję to.
E: Które z Twoich przykazań jest Ci najbliższe, dlaczego?
MS: Przykazanie numer trzy: Pamiętaj aby Ewę święcić. W tym podpunkcie podkreślam, że „Dekalog Spolsky” jest bardzo osobisty, bo opowiada o mnie i o moich prawdziwych, życiowych zasadach. Ewa to moja Mama, a ja chciałabym codziennie o niej pamiętać. To, że odeszła z tego świata nie znaczy, że odeszła z mojej głowy i szafy. Bo o tym jest piosenka, do której przynależy punkt numer trzy. Poza tym lubię przykazanie „Nie wściekaj się”. Powinnam je sobie wytatuować na czole.
E: A czy któreś łamiesz?
MS: Każde i w tym cały cel „dekalogu spolsky” aby sobie codziennie przypominać co jest dla mnie najważniejsze. Może kilka razy zawalę, ale przynajmniej szybko sobie przypomnę co jest dla mnie złe, a co dobre. No dobra, punktu „nie noś cielistych rajstop” już bardzo dawno nie złamałam. 😉
E: Słuchając albumu wyczułem trochę klimatów PC-music, disco, rapu no i oczywiście elektronika i techno. Skąd taka różnorodność dźwięków?
MS: Lubię te wszystkie gatunki, ale nie lubię z nimi przesadzać, czyli jak słucham techno to mam kilka ulubionych bitów i na tym koniec. Na dłuższą metę samo techno byłoby dla mnie męczące. Tak samo mam z rapem. Dlatego postanowiłam umieścić na swojej płycie wszystkie swoje „guilty pleasure”, ale z umiarem. 😉
E: Minęły dwa lata od pierwszego albumu. Powiedz mi, co zmieniło się w Tobie, jako artystce, ale i zwykłej osobie przez ten czas?
MS: Zwykła Marysia zaczęła biegać, bo skądś trzeba mieć kondycje na skakanie na koncertach. Mery Spolsky pokochała jeszcze bardziej gry słowne, wkręciła się w produkowanie muzyki i w analogowe sprzęty. Myślę, że stałam się również trochę mniej nieśmiała, szczególnie jeśli chodzi o moje modowe eksperymenty. Bardzo się cieszę, że wracam z nową płytą po dwóch latach, bo koncepcję na „Dekalog Spolsky” miałam w głowie już od dawna!
E: Odnoszę trochę wrażenie, że to nie jest album dla wszystkich. Dużo tutaj metafor, oraz hmm „przymrożenia oka”. Czy to tylko moje wrażenie?
MS: Tak! Moje oko mruga wyjątkowo ochoczo. Lubię wywoływać emocje, czasem wkurzyć, a czasem wzruszyć. Wzięło się to stąd, że sama lubię się czuć różnie gdy doświadczam jakiejś sztuki. Nie zawsze jest mi słodko jak wychodzę z kina lub z koncertu czy wystawy. Jak widzę, że ktoś zrobił coś świadomie i miał w tym silny przekaz to nawet wkurzenie się na to co zrobił potrafi mnie zainspirować. Chciałabym aby tak było z moją płytą. Nie chcę letnich reakcji.
E: W tekstach często pojawia się motyw miłości. Zarówno tej do siebie czy innych, ale także tej trochę nieoczywistej. Chcesz nauczyć Polaków kochać?
MS: Nie mam takiej misji, po prostu czasem przelewam swoje smutki na tekst i przekuwam je w coś żartobliwego. Jednak jeśli po trzech dniach od wydania płyty dostaję już od którejś z kolei dziewczyny wiadomość, że płyta dała im siłę i wiarę w siebie to stwierdzam, że chyba trochę przez przypadek wyszła z tego misja „zdrowej głowy”.
E: Szykujesz już jakaś trasę? Jeśli tak, czy masz już jakaś jej wizję? Znając Ciebie możesz zaskoczyć czymś niekonwencjonalnym!
MS: Trasa rusza w listopadzie, obejmie jedenaście miast! Szykuję nowy instrument i wizualne zmiany! Zagram materiał z nowej płyty, ale nie zrobię ludzi spolsky w konia i przemycę trochę piosenek z „Miło Było Pana Poznać (https://www.youtube.com/watch?v=6FQ5wgSq1-s)”. Będzie szauuu!
rozmawiał: Maciej Czerniejewski