Już 28 września do kin trafi debiut reżyserki Deborah Haywood – „Igielnik”. To opowieść o trudnej przyjaźni pomiędzy kobietami, sprawnie lawirująca między przygnębiającymi tonami realizmu a podnoszącą na duchu fantazją.

Film „Igielnik” miał premierę podczas MFF w Wenecji, pokazywany był również na MFF w Rotterdamie, MFF w Cleveland oraz 11. Netia Off Camera w sekcji NASTO DRAMY. Otrzymał 3 nominacje British Independent Film Awards. W rolach głównych zagrały Joanna Scanlan- Lyn oraz Lily Newmark-Iona, topowa modelka, twarz marki Chanel oraz jak się okazuje, niezła aktorka.

Reżyserka tworząc film czerpała z własnych doświadczeń. Chciała nakręcić obraz z perspektywy młodej dziewczyny. Film koncentruje się na świecie nastolatek, które na co dzień mierzą się z poczuciem braku akceptacji oraz presją podporządkowania się obowiązującym trendom i modom. Chcę poczuć więź z widownią – mówi Daborah Haywood. – Mam też nadzieję, że nastolatki zrozumieją po obejrzeniu „Igilnika”, że życie w ich wieku jest zawsze trudne i nieprzewidywalne. Znajomi mają córki w tym wieku i opowiadają mi, że wszystkie zmagają się z samotnością i niezrozumieniem.

Reżyserce udało się stworzyć świat, w którym cierpienie da się przezwyciężyć wewnętrzną siłą. Główna bohaterka uruchamia niesamowitą wyobraźnię i w ten sposób ratuje się przed trudnościami. Może to zabrzmi trochę pompatycznie, ale robiąc ten film, chciałam po prostu wykrzyczeć swoje troski w kierunku wszechświata, żeby zobaczyć, jak zareaguje. Postanowiłam być absolutnie szczera, opowiadając o swoich problemach, nie stosowałam autocenzury, niczego nie wygładzałam. Dlatego też w dużym stopniu utożsamiam się z bohaterką: lubimy takie same kolory, słuchamy takiej samej muzyki. Miałam też kontrolę nad innymi aspektami filmu, na przykład nad kostiumami czy plenerami. Po prostu pojawiło mi się to wszystko w głowie i chciałam opowiedzieć to właśnie w taki sposób. – dodaje Haywood. Radość i smutek, samotność i miłość, nieubłagana codzienność i nieskrępowana wyobraźnia – to wszystko w jednym filmie. „Igielnik” daje nadzieję, ale nie obiecuje, że życie będzie łatwe.

Scenografka Francesca Massariol, projektantka kostiumów Andy Blake i autorka zdjęć Nicola Daley wykonały tytaniczną pracą, ale udało im się mistrzowsko sprawić, żeby różne tonacje emocjonalne współgrały ze sobą na ekranie. Nad wszystkim czuwała oczywiście reżyserka, Deborah Haywood. Jak sama mówi inspiracją dla niej były takie filmy jak: Przekleństwa niewinności Sofii Coppoli, Salto Cate Shortland i Nazwij to snem Lynne Ramsey.

źródło: mat. prasowe