We are the family. We are gypsy. x wywiad z GYPSY Rags & Vestures

Nie każda bluza z paskami to adidas, a nie każdy cygan to złodziej. Poznajcie markę GYPSY Rags & Vestures, która lewituje na granicy bezczelności oraz kontrowersyjności. Sama nazwa GYPSY powstała, aby podkreślić cygańskie wartości braterstwa i poświęcenia w sprawach rodziny, a z drugiej strony to wysoka jakość produktów, odniesienie do przepychu i bezkompromisowego podejścia. Co ich wyróżnia oraz jak to jest, że nie boją się konkurencji, przeczytajcie wywiad z założycielami  marki dla tych, którzy stale szukają swojego miejsca.

Bardzo intryguje mnie nazwa GYPSY, skąd pomysł?

Markę założył Kuba oraz Kamil, który odpowiada za całość graficzną. Nazwa wzięła się z wychowania. Kamil wychowywał się na osiedlu zwanym Argentyna w latach 90’tych. (Co można zauważyć w kolekcjach, które mocno utrzymują się w tym klimacie). Nazwa osiedla „Argentyna” pochodziła od społeczeństwa, które je zamieszkiwało, a mianowicie Romów. Media oraz szkoły w tamtych latach bardzo tępiły tę grupę społeczną. Dzieci w tamtych latach obracały się tak jakby w 2 światach. Z jednej strony, że Romowie to zło, a z drugiej – odkładając plecaki po szkolnym dzwonku, szli na osiedle do swoich kumpli cyganów, bez zbędnych uprzedzeń. Romowie również byli zawsze ciekawie ubrani!
Nazwa GYPSY to coś więcej niż po prostu nazwa marki. Nie jesteście pierwsi, którzy o to pytają – to cała misja marki. Pierwotnie „Gypsy”, aby podkreślić z jednej strony cygańskie wartości braterstwa i poświęcenia w sprawach rodziny, a z drugiej wysoka jakość produktów, odniesienie do przepychu i bezkompromisowego podejścia. Rodzina Romów czy też Cyganów dba o swoich najbliższych. Zawsze stawia sobie Rodzinę jako priorytet. I taka też jest marka GYPSY Rags & Vestures. Kalka osiedla i blokowiska, gdzie rodzą się najlepsze więzi. Gdzie każdy jest prawdziwy, każdy się dzieli tym co ma najlepszego dla swojego kumpla, siostry czy brata – takiego brata z 10 piętra.

Kim jest Wasz odbiorca, czy to młodzi gniewni? Milenialsi, którzy po powrocie z pracy potrzebują odskoczni od biura?

A czy jest jakaś definicja młodego gniewnego? My na to tak nie patrzymy. Nie interesują nas klasy społeczne, statusy na Facebook’u i wielkość portfela. Naszą rodzinę cechują więzi łączące jej członków. Wielu naszych klienta znamy „osobiście”. Staramy się zawsze go poznać, zamienić parę słów i chcemy, żeby on poznał również nas. Czy to będzie milenials, młody gniewny czy informatyk – naszymi odbiorcami są ludzie, którzy doceniają jakość, patrzą całościowo na markę i chcą się z nią utożsamiać.

Jak wyglądają relację w środku rodziny GYPSY? Tworzycie i pracujecie wspólnie, czy każdy ma swój przydzielony obowiązek?

Każdy ma przydzielony obowiązek i za niego odpowiada, bo zna się na tym najlepiej. Nie da się niestety działać dobrze, gdy wszyscy robiliby wszystko. Jednak we wszystkim działamy wspólnie. Ustalamy wspólnie kluczowe działania, a później każdy powraca do swoich zadań, aby ta machina działała spójnie. Kamil przelewa te pomysły na graficzne rozwiązania, Magda ubiera to w słowa i harmonogram, Kuba przerabia to na formy i wykroje, a Mateusz podsumowuje budżety marki. Każdemu z nas chodzą po głowie pomysły na zdjęcia, kolekcje czy rzeczy – i w większości wypadków widzimy w tym wspólny mianownik, bo my po prostu czujemy tę markę i jej misję.

Stale podkreślacie, że Wasze ubrania to nie tylko nowe kolekcje to powiększająca się rodzina, skąd pomysł na budowanie takich więzi?

Nie uważamy się za wielkich projektantów, kreatorów czy wizjonerów w świecie mody. Nie podążamy za trendami, bliżej nam do uniwersalności. Jesteśmy dla tych, którzy stale szukają swojego miejsca, a ich miejsce jest zawsze tam, gdzie są ich najbliżsi. Marka GYPSY to po prostu jedna wielka rodzina – a najważniejsze w rodzinie jest respekt i walka o wyznawane wartości. Chcemy stworzyć ruch w modzie i społeczeństwo, które będzie chciało należeć do naszej rodziny i utożsamiać się z tym co chcemy im dać. Chcemy dawać więcej niż kawałek materiału, chcemy przedstawiać nas, dbać o jakość – a wszystko robimy tak jak dla siebie. Dbając o najmniejsze detale. Odpowiadamy na zapotrzebowanie klientów i słuchamy ich – co lubią i co robią. Tak też staramy się dopasować nasze projekty do ich trybu życia. Jednak tych klientów oraz inspiracji nie szukamy w odpicowanych galeriach, tylko bardziej na osiedlach, w bloku na domówkach i alternatywnych klubach – tam skąd jesteśmy i w jakim środowisku się obracamy.

Czy nie obawiacie się porównania z MISBHV?

A czego się tu obawiać? Wiemy gdzie jesteśmy my, a wiemy gdzie jest Natalia. To jest bardzo duża przepaść. Jednak patrząc na MISBHV i ich kolekcje to można iść dalej… Zapewne porównania biorą się z tego, że też jesteśmy z Polski. Ta hierarchia porównywania bierze się z rozpoznawalności marki. Marka HBA stoi najwyżej – i nawet gdybyśmy stworzyli coś podobnego, a jest nam bliżej dziś do nich koncepcyjnie, to i tak ludzie porównają nas do MISBHV. Porównanie nas do MISBHV to ogromny komplement – ale nam bardzo daleko do Natalii.

Przeczytaliśmy ostatnio komentarz, że nasza ostatnia kolekcja Plata O Plomo to takie polskie Vetements. Nas to oczywiście nie dotknęło, a wręcz przeciwnie. Jeśli jest więcej osób, które doceniają pomysły, kolekcje czy projektantów – to my właśnie dla tych ludzi jesteśmy. I nikt nie wie niestety, że kiedy pojawił się bum na Vetements w lato, to my właśnie kończyliśmy szycie naszych kolekcji, którą zaplanowaliśmy w marcu. Jednak to nie ma dziś znaczenia – zawsze coś porównujemy do kogoś innego. A jeśli są to tak duże nazwiska, to uważamy, że to tylko może wpłynąć na naszą korzyść.

Prawda jest taka, że mass media kreują trendy, marki i nazwiska, które warto docenić, kupować i lubić. Nic na to nie poradzimy – możemy jedynie robić konsekwentnie swoje. Pomiędzy zachwytem nad Gosha Rubchinskiy czy Vetements warto docenić także nazwiska z lokalnego podwórka – ale media tego nie robią. Bo wszystko co zagraniczne jest lepsze.
Wszystko już było tak naprawdę, inspiracje z lat 90, 80, pop art itp. Każdy ma na to swój jednak pomysł, przedstawia trendy w nowej odsłonie, więc każdy może być do kogoś porównany. Nie każda bluza z paskami to adidas, a nie każdy cygan to złodziej. Mamy również świadomość, że Polski klient również nie jest jeszcze gotowy, na to co chcemy dać. Podsumowując, nie – nie obawiamy się porównania do MISBHV, nawet do tego nie chcemy dążyć.

Mówicie o sobie bezczelni i kontrowersyjni, a jaka jest koncepcja nowej kolekcji? Opowiedz co było inspiracją, jak powstała?

Trudno mówić o naszych najnowszych rzeczach jako kolekcja, bo są to zaledwie lub aż 3 rzeczy. Choć i taka produkcja wymaga dużego zaangażowania i pracy. WHY YOU GOLF to właśnie kolejne łamanie stereotypów „grania w golfa”. Wynieśliśmy ten prestiżowy sport na bloki i osiedla, aby pokazać, że wszystko jest dla ludzi. Potraktowaliśmy golfa bardzo dosłownie, bo tylko w Polsce golf czyli sweter to golf. W innych krajach golf to gra, a sweter to turtleneck.

Z kolei nasza ostatnia kolekcja Plata O Plomo – jak już sama nazwa wskazuje to historia Pablo Escobara. Widać to również na aplikacjach oraz nadrukach. I tutaj szczególnym podkreśleniem były wartości rodzinne. Zapewne są tutaj fani serialu Narcosa jak i Pablo Escobara – człowiek, który był największym mafiozem lat 80, ale także był głową rodziny i nade wszystko chciał ją chronić, dbać o nią. Znowu mamy tutaj priorytet rodzinności. To również można porównać do tego, ze jesteśmy kontrowersyjni – bo postać Pabla taka była. Jak i bezczelni – wbijając się o świcie na wysypisko śmieci i ukazaniu tam najnowszej kolekcji. Nie ma tu różu, kwiatów i zapachu luksusu, ale jest autentyczność.

Piszecie, że najważniejszy w rodzinie jest respekt i walka o wyznawane wartości. Jakie wartości ma marka?

Właśnie te wartości. Nie boimy się również kontrowersji, bo życie nie jest idealne i piękne jak na obrazkach. A powracając już do samych produktów, marka GYPSY to autentyczność, dbanie o najwyższą jakość produktów, uniwersalność  oraz szanowanie klienta.  W tym przejawia się nasz respekt oraz dbanie o rodzinę. Tak samo cenimy sobie dbanie o rzeczy, bo wkładamy bardzo dużo pracy, aby powstała dana rzecz. Dlatego na metkach zawsze dodajemy coś od siebie, aby piorąc rzeczy też troszczyli się o ich nabyty produkt. To są właśnie te małe detale, które dla nas są bardzo ważne. My dajemy to co mamy najlepsze, a nasi odbiorcy dają nam cząstkę siebie, kupując, pisząc do nas, przybijając nam piątkę na imprezach i nosząc nasze rzeczy.

 

Dziękujemy za rozmowę i trzymamy kciuki!