Trafiłam jakiś czas temu u jednego ze swoich dostawców na bardzo dziwne elementy do kryształów. To znaczy elementy same w sobie bardzo ciekawe, w kształcie błyskawicy, więc coś nowego po kwiatuszkach, listkach i innych takich, ale hmmm… wydawały się jakby krzywe. Przyglądałam się im podejrzliwie, przyglądałam, ale kupiłam, bo stwierdziłam, że do czegoś na pewno je wykorzystam i za pomocą palnika wyprostuję 🙂
Wyznęcałam się nad jedną sztuką niemiłosiernie, biedna krzyczała i błagała o litość, ale nie zmiękła i nie dała się naprostować 😉 Przyłożyłam ją więc do migdałka Swarovskiego, ale nadal wyglądała niespecjalnie – zamiast po ludzku na środku krzyształka się układać, ona uciekała na lewo. Przełożyłam ją na inny kształt – to samo. Na kolejny – nie lepiej.
Zrezygnowana rzuciłam woreczek z elementami w paszczę mojego nabiurkowego bałaganu i stwierdziłam, że pójdzie to to do przetopienia. Jak już się przetapiać srebro nauczę 😉
Aż ostatnio, gdy dotarły do mnie pierwsze nowinki Swarovskiego i zabrałam się za oprawianie Wingsów Silver Nightowych (tj. kryształków o szlifie Wing i w odcieniu Crystal Silver Night ;)), przypomniałam sobie o tych błyskawiczkach, bo przyszło mi na myśl, że Wingsy są asymetryczne, więc taka oprawka na jeden bok przekrzywiona może bardzo ciekawie wyglądać. Ze dwie godziny szukałam tego niedbale porzuconego woreczka (ha! zemścił się skubany! zemścił się na mnie!), a potem zabrałam się do pracy i co się okazało…
Że te „krzywe” błyskawice to zawieszki jak na miarę do Wingsów stworzone! Wszystko pięknie pasuje, a końcówka błyskawiczki idealnie pokrywa się z pionową linią szlifu. Myślę sobie: przypadek? Hmmm… Zerknęłam na drugą stronę, a tam powtórka z rozrywki – potrójna błyskawica, ktora kończy się przechodząc w krawędź kryształu.
Nie bylabym sobą, dociekliwą (czyt.: skrajnie upierdliwą ;)) Marisellą, gdybym nie postanowiła obadać tematu u źródła i nie wymęczyła w ramach ciekawostki informacji, czy to przypadkiem tak wyszło, czy w ten sposób zostało pomyślane od początku. Nie jest to bowiem pierwszy przypadek, kiedy projektanci elementów srebrnych tworzą komponenty specjalnie pod kątem jakiegoś określonego szlifu z oferty Swarovskiego (mam gdzieś w czeluściach biżubałaganu takie ultrageometryczne cosie przerobione przeze mnie na bigle, kiedyś pewnie je zaprezentuję i sami zobaczycie ;))
Zainteresowana tematem ucapiłam więc kogo trzeba (a nie jest to łatwe, bo musicie wiedzieć, że jak Marisella włącza się w świat wirtualny, sprzedawcy i producenci hurtem znikają z listy dostępnych kontaktów 😀 jest tylko kilku twardzieli, którzy jeszcze się nie poddają ;)), wymęczyłam do cna, potem dokończyłam dzieła telefonicznie, dla ugłaskania poplotkowałam o wszsytkim i o niczym i… ta-dam! Mam już pewność, że dobrze myślałam i błyskawice ktoś rzeczywiście zaprojektował specjalnie do Wingsów, tylko widać zapomniał ten fakt upublicznić 😉
Z przyjemnością więc oddaję w Wasze ręce kolczyli Thunder z kolekcji Brilliant – tym razem kryształy zostały ubrane w srebro szyte na miarę 🙂