Czwórka dojrzałych artystów, którzy zaskoczyli polski rynek muzyczny eksperymentalnym brzmieniem, ambitnymi kompozycjami i arcyciekawym wokalem. Ich debiutancki album Hurricane Days właśnie pojawił się na tapecie. Nie podeszliśmy do albumu, jak niektórzy z wręcz chirurgiczną precyzją, rozkładając utwory na czynniki pierwsze. Po raz kolejny wsłuchujemy się w nową jakość polskiego grania i korzystając z okazji rozmawiamy z chłopakami o promocji młodych polskich zespołów, festiwalach i czwartoligowym zespole z Czeladzi.

Jak doszło do skompletowania obecnego składu Fair Weather Friends?

Michał: Doszło do tego na raty, na początku Paweł znał się z Mateuszem. Mieszkali w tajemniczej, egzotycznej miejscowości o nazwie Czeladź, gdzie kolej nie dojeżdża, nie ma dworca PKP, ale jest Media Markt. Jest też świetlica czwartoligowego klubu piłkarskiego, w którym kopali kiedyś w piłkę nożną i grali bardziej gitarową muzykę.

Któryś z Was w nim grał?

Tak, Paweł! Był nawet piłkarzem miesiąca, ale niestety kontuzja go wykluczyła z profesjonalnej kariery.

Paweł: W każdym razie, graliśmy we dwóch, tworzyliśmy muzykę instrumentalną, coraz odważniej eksplorowaliśmy muzykę elektroniczną, właściwie to Mateusz.

Mateusz: To właściwie było tak, że rozpadł na się nasz jeszcze wcześniejszy zespół…

Elektroniczny?

Mateusz: Nie, taki stricte gitarowy, taki trochę wannabe Cool Kids of Death.

Zespół się z czasem rozpadł, zostaliśmy z Pawłem, który nie zawsze był skory do prób, musiałem go wyciągać.

Paweł: Graliśmy bez większego planu na cokolwiek. Stwierdziliśmy, że skoro już jesteśmy we dwóch to przydałaby się perkusja, która zmienia rytm, a nie jest automatem perkusyjnym i kilka podejść do Maćka zakończyło się sukcesem. Później na jednym z koncertów podszedł do nas Michał.

Michał: W tym samym czasie zajmowałem się takim rodzajem działalności muzycznej, która powodowała uszczerbki na zdrowiu moich kolegów z zespołu Searching for Calm. Wykonywałem muzykę post hardcorową, która kończyła się kontuzjami i rozwalaniem sprzętu, ale zawsze szukałem melodii w tej muzyce, interesowałem się elektroniką czy muzyką taneczną.

Paweł: Ja nawet słyszałem jeden utwór Michała w wersji elektronicznej, co się zdarzyło całkiem przypadkowo. Byłem wtedy w toalecie, a za ścianą tej toalety było studio nagrań, w którym Michał nagrał swój utwór. Pomyślałem sobie wtedy, że to jest to, że to jest ten wokal! Ale wtedy nie mieliśmy śmiałości do niego podejść i dopiero Michał podszedł do nas na jednym z naszych koncertów. Kiedy gralismy we trzech.

Michał: Podszedłem do chłopaków, powiedziałem jak bardzo spodobał mi się ich koncert, a był miażdżąco dobry. Oni oczywiście nie mieli takiego wrażenia.

Maciek: Nie mieliśmy wtedy wokalisty i Paweł spytał ze sceny podczas jednego z koncertów czy ktoś nie miałby ochoty wejść na scenę i z nami zaśpiewać. To było miejsce w którym wtedy pracowałem. Jak się już poznaliśmy z Michałem to powiedział, że miał wtedy ochotę wskoczyć do nas na scenę i zaśpiewać, ale akurat przyszła dostawa z kegami (śmiech).

Później zawiązał się już obecny skład…

Paweł: To w ogóle jest bardzo ciekawe, bo od momentu, w którym się poznaliśmy na tym koncercie do wydania EPki minęły 2-3 miesiąc.

Maciek: Pierwszy koncert w składzie z Michałem zagraliśmy po dwóch tygodniach prób, który odbył się w Sosnowcu.

Michał: Na wszystkie trzy próby się spóźniłem.

Potem zaczęliście już z grubej rury

Paweł: Właśnie nie z grubej rury, wszystko się jakoś potoczyło, na początku nie graliśmy wielu koncertów, ale ta muzyka jakoś zaistniała. Po wyświetleniach na youtube było widać, że ludzie chcą tego słuchać. Nasz pierwszy koncert na Openerze, ten na scenie talentów, to też był taki moment zwrotny.

Maciek: Uderzaliśmy z naszą płytą w ciemno do różnych osób.

Michał: Pierwszym naszym ruchem po nagraniu płyty było wysłanie jej wszędzie gdzie się dało. Zagadywaliśmy do dziennikarzy muzycznych, potencjalnych managerów, stacji radiowych i okazało się, że niektórzy już kojarzą zespół, a Ci którzy wcześniej nas nie kojarzyli zaczęli się odzywać m.in.: świętej pamięci Radio Roxy świetnie zareagowało, zaczęli puszczać naszą muzykę na antenie tego radia, a później to już poszło lawinowo.

Porozmawiajmy trochę o produkcji. W momencie kiedy usłyszałam odpicie piłeczki ping-pongowej na płycie pomyślałam: WOW! Czyje to są pomysły?

Paweł: Mateusz jest wulkanem świetnych pomysłów muzycznych. Ja dodaje takie ostatnie efekty, czasem posolenie czegoś, wrzucenie jakieś przyprawy sprawia, że coś się staje bardziej szlachetne.

Mateusz: Siedzi z tyłu na kanapaie i mówi przyklej to czy to..

Michał: A Mateusz przychodzi i mówi, wyrzuć to, zostaw to, to jest spoko.

Paweł: Pomysły generalnie rodzą się na 7 piętrze w bloku w Czeladzi.

Słyszę u Was inspiracje latami 80, czy to okres, którym się inspirujecie?

Mateusz: U nas wszystko się dzieje tak podskórnie.

Michał: Kiedy pokazaliśmy swoje spojrzenie na lata 80 dwa lata temu to nie było to bardzo innowacyjne. Tam dużą rolę odkrywały syntezatory, my chyba zakopaliśmy się trochę głębiej, dokopując się do lat 70 i 60, Funk, R’n’B, wszystko. Teraz czujemy, że idziemy w tym kierunku.

W kierunku soulu, nawet hip hopu.

Maciek: Ja bym powiedział, że też lata 90, robi się z tego już taki duży misz-masz.

Dlaczego lata 90?

Michał: Słyszymy w tej płycie lata 90. Zasłyszana przez nas muzyka taneczna lat 90, była pozbawiona jakiegoś głębszego podtekstu, dance, techno lat 90. To wszystko było takie płaskie i jednowymiarowe, ale jednocześnie szalenie charakterystyczne i barwne. Zauważyliśmy, że teraz techno wchodzi na salony, w zupełnie innym wymiarze i my chyba też tak podchodzimy do muzyki tanecznej początku lat 90. Fajnie jest wykorzystać te elementy i się nimi bawić, nawet takimi trochę kiczowatymi, ale które odpowiednio wplecione w całość dają kopa i dodają świeżości.

Czegoś Wam brakuje u nas na rynku muzycznym, chodzi mi głownie o kwestię promocji?

Paweł: Jedyne radio, które było naszym radiem, przestało istnieć, umarło.

Michał: Jedynym muzycznym pismem drukowanym jest Teraz Rock. I to jest bardzo mało jak na 40 milionowy kraj, który jednak łaknie tego typu muzyki i kultury. Nie jest to muzyka tylko dla licealistów, wydaję mi się, że ludzie w bardzo różnym wieku łakną takiej muzyki jak nasza. Jest to dla nas bardzo dziwne, że nie ma pism, bo wydaje się, że popyt, nawet jak nie ma go bardzo dużego, to łatwo byłoby go zbudować.

Jakie macie plany na najbliższą przyszłość?

Paweł: 2014 bookuje się powoli, cieszy nas to, że pojawiają się propozycje z zagranicy. Już za tydzień zagramy na New Fall Festiwal w Dusseldorfie na scenie New International Talents. Mamy nadzieję, że takimi małymi krokami uda nam się też dotrzeć do zagranicznej publiczności, bo ten kierunek wydaje nam się tam szczególnie atrakcyjny. Chcielibyśmy pojeździć i sprawdzić swoje siły zagranicą.

Michał: To będzie nasza pierwsza próba. Patrząc na niektórych dziennikarzy i recenzentów płyt, nieważne jaką muzykę się robi, jedynym sposobem na udowodnienie swojej wartości w Polsce jest zaistnienie zagranicą.

Paweł: Maciek ostatnio powiedział ciekawą rzecz, że rolę promotorów tej nowej fali muzyki przejęły festiwale muzyczne, których jest sporo i to jest jakaś droga żeby się pokazać i przebić. U nas tak było, lato 2012 było dla nas kluczowe, po pierwsze ze względu na nasz koncert na Scenie Talentów Openera.

Organizatorzy festiwalu sami się do Was odezwali czy Wy się do nich zgłosiliście?

Maciek: Odezwali się do nas sami, spytali się czy chcemy zagrać i że musimy się szybko decydować, bo tego dnia ogłaszali już wykonawców, to było na 2 tygodnie przed festiwalem.

Dziś gracie w 1500m2

Maciek: Ten koncert to dla nas inauguracja naszej trasy koncertowej, dlatego przyłożyliśmy się, żeby to była dobra impreza.

Dlaczego nie wydaliście płyty na winylu?

Paweł: Hmm… trzeba spytać wydawcę.

Michał: Prawda jest taka, że marzymy o tym ale działamy powoli, małymi kroczkami, bo mamy dużo rzeczy do zrobienia. Pewnie na jakimś etapie wydamy tę płytę na winylu. Musimy mierzyć siły na zamiary, na razie ważne było dla nas w ogóle dotrzeć do ludzi z płytą. Wydanie tej płyty na winylu to byłoby zresztą spełnienie mojego marzenia.

Jaka jest Wasza płyta?

Maciek: Myślę, że ona jest doskonałym podsumowaniem ostatnich dwóch lat i równie doskonałym kompromisem pomiędzy wszystkim co na nas wpływa i tym czego słuchamy, co nam się podoba, to wszystko jest zawarte w tych 12 utworach.

Paweł: To taki soundtrack ostatnich 2 lat naszego życia, każdy numer to inna historia, inny kontekst, inne filmy, które oglądaliśmy, inne obrazy, których doświadczaliśmy.

Michał: Jest rozedrgana, jest wibrująca, jest kolorowa i wielowymiarowa. Nawet w spokojnych numerach jest tyle pulsacji i naładowania emocjonalnego, że jak gramy te numery na koncertach to na nowo czujemy taką podskórną nerwowość, taką pozytywną werwę, którą chyba nam się udało przełożyć na nagrania.

Robicie na co dzień coś oprócz muzyki?

Mateusz: Niestety tak.

Paweł: Ja akurat muszę powiedzieć, że bardzo lubię swoją pracę i mam teraz spory dylemat co zrobić, bo pracuję w agencji PRowej.

Mateusz: Ja pracuję w logistyce.

Michał: Ja jestem pracownikiem klubu w Sosnowcu, gdzie kręcę wywiady z artystami, którzy przyjeżdżają: muzyka klasyczna, teatry, operetki ale zdarzają się też rozmowy z Maćkiem Stuhrem albo przyjeżdża sobie Możdżer i jest tak zagubiony, że trzeba go zabrać na pizze i piwo.

Słyszałam, że Sosnowiec to taka wylęgarnia talentów?

Maciek: Całkiem przypadkowo, w miejscu, w którym mamy próby zrobiło się takie zagłębie wszystkich lokalnych kapel, które odniosły albo odnoszą już od jakiegoś czasu sukcesy.

Michał: To fakt, że jest kilku artystów czy kapel, którzy są gdzieś tam wysoko notowani na listach sprzedaży czy przebojów albo dobrze rokują i to jest taka przypadkowa sytuacja, że akurat wszyscy mają próby w centrum kultury w klubie imienia Jana Kiepury.

Wy też nadal macie tam próby?

Maciek: Tak, zdarza się, że ktoś wpadnie do nas do sali np. Rafał, basista z Nutural Mystic i zaczynamy sobie jamować i jest taki trochę Erasmus muzyków.

Michał: Tam jest też studio nagraniowe, w którym Paweł mnie poznał.

Jakie opinie na temat Waszej muzyki docierają do Was od odbiorców?

Maciek: Od dawna słyszymy, że brzmimy jak nie z Polski, ale z czasem zaczęliśmy do tego już nabierać dystansu, po prostu odbieramy to jako komplement, bo wiemy co ludzie mają na myśli gdy to mówią.

Paweł: Bardzo nas cieszy, że ta nasza scena muzyczna się rozwija i kibicujemy każdemu zespołowi. Widzimy, że nie ma pomiędzy zespołami rywalizacji, a raczej wzajemne wsparcie i to jest fajne.

Jesteście teraz związani z Warnerem, a jaki jest Wasz związek z Brennnessel?

Znamy się z chłopakami z Kamp!, graliśmy przed nimi supporty, kiedy promowali swój debiutancki album, teraz mamy też wspólnego managera. Wydaliśmy u nich jeden singiel Fly By. Właściwie to było wydawnictwo, które zawierało singiel i 3 remiksy. Lubimy się z chłopakami.

Planujecie jakieś kolaboracje muzyczne?

Paweł: To jest bardzo dobre pytanie! Ja całe życie marzyłem, żeby zagrać support przed zespołem Metronomy, który jest moim ulubionym zespołem i to się udało na Openerze. Moje nowe marzenie jest takie, żeby pograć i pojeździć z nimi po całym świecie.

Maciek: Wydawniczo jesteśmy związani na najbliższą przyszłość i nie możemy chyba za bardzo kombinować. Marzyła nam się taka trasa z Mr. Lexem, najpierw nasz koncert, a potem jakiś set djski.

Maciek: Nie chcemy mówić i zapeszać, ale może uda nam się jakaś współpraca zagraniczna.

Paweł: Na razie skupiamy się na płycie, naszym marzeniem pierwszej prędkości jest to, żeby ta płyta dotarła do jak największej grupy ludzi i żeby zagrać jak najwięcej koncertów podczas tej trasy.

Maciek: Wracamy do filozofii małych kroków.

Paweł: Z przyjemnoscią czytamy opinie na temat tej płyty w prasie. Niektórzy dziennikarze z chirurgiczną prezyzją potrafią rozłożyc na czynniki pierwsze każdy utwór i odczytać nasze inspiracje. To jest super.

A co z teledyskami, to Wasza inwencja czy ktoś Wam w tym pomaga?

Paweł: Przy okazji tego wywiadu chcielibyśmy podziękować ekipie z EXA Studio, to nasi znajomi z Katowic, którzy zrobili dla nas klip do Fortune Player. Budżet był mniejszy niż 1000 zł, na mega zajawce, z udziałem naszych przyjaciół i znajomych. Oni to po prostu zrobili za darmo, bo widzieli, że robimy coś fajnego. Jeśli chodzi o koncepcje to wymyśliliśmy ją wspólnie, zależało nam na klimacie offowego kina pościgu i teledysków Beastie Boys. Natomiast Fake Love to pomysł Dawida Krępskiego, absolutnie genialny.

Maciek: On ma w tym swój styl, opowiedział nam cały koncept bardzo obrazowo, krew, pentagramy, morderstwo coś zupełnie innego…

Paweł: Nam budziły się skojarzenia, chociażby z Melancholią Von Triera.

Michał: Doceniliśmy to, że podszedł na swój sposób do numeru. Od początku wiedzieliśmy że Fake Love nie jest utworem takim jednowymiarowym i  tylko tanecznym, że ma drugie dno. Dawid również zapoczątkował tym teledyskiem nową tendencję w naszej działalności wizualnej.

 

 

Rozmawiała: Aga Strzałkowska / example.pl

Zdjęcia: Filip Blank/ https://www.facebook.com/pages/Filip-Blank-Photography/130979386927878?fref=ts

Serdeczne dzięki dla restauracji SŁOIK/ https://www.facebook.com/restauracja.sloik?fref=ts