PokémonGO - dlaczego można oszaleć?

„Właśnie złapałem Pokémona na naszym biurku!”, „Czekaj, ustaw się, o, właśnie zrobiłem ci zdjęcie z Psycho!” – to krótka historia, jak doszło do tego, że zainstalowałam aplikację PokémonGO i stałam się trenerem Pokémonów. Co takiego jest w tej aplikacji, że świat oszalał na jej punkcie?

Ściągamy aplikację PokémonGO z prędkością światła. W ciągu niecałego tygodnia od premiery appki, zarejestrowano więcej ściągnięć niż aplikacji takich jak Tinder czy Twitter, które niemal od zawsze były na pierwszych miejscach rankingu. Zdobywamy wciąż nowe skille, walczymy w pokemonowych gymach, zbieramy okazy, których wcześniej nie mieliśmy. Ulepszamy, zmieniamy, zbieramy, odkrywamy miejsca i kryjówki, w których znajdujemy poké balle i pokemonowe jajka, które możemy poddać hibernacji.

Przemierzamy dziesiątki kilometrów, poszukując Pokémonów. Częściej niż kiedykolwiek możemy spotkać osoby z nosami w telefonach, które krążą po okolicy, wypatrują, wydają okrzyki radości. Tracimy godziny, grając w Pokémony. Ostatnio jeden ze złapanych przeze mnie siedział w tramwaju na głowie pasażerki. Złapałam za pierwszym razem i nawet nie zauważyłam, że przejechałam przystanek. Co jest tak niesamowitego w tej aplikacji, że jesteśmy w stanie poświęcić jej tyle czasu i energii? Bo przecież obiektywnie: gra jest jeszcze pełna dziur, serwery się zapychają, grafika nie powala, musimy wymyślać adresy w Australii, żeby ściągnąć aplikację z tamtejszego AppStore’a. Dlaczego?

Oczywisty aspekt jest taki, że po prostu lubimy to, co jest akurat modne. Kolega gra? To ja też. Tyle się o tym pisze, więc czemu nie spróbować? Tak było z wieloma appkami, które miały swoje „momenty”. Z PokémonGO jest trochę inaczej. To wielki ukłon w stronę naszego dzieciństwa. To trochę powrót do etapu, w którym wymienialiśmy się Pokémonami znalezionymi w paczkach czipsów. Tyle że tym razem w formie elektronicznej i o wiele ciekawszej. Szał na Pokémony trwa w najlepsze i nic nie zapowiada tego, że coś się zmieni. Nintendo zarejestrowało ogromny i pierwszy od wielu lat wzrost wartości akcji na giełdzie, firmy prześcigają się w wykorzystaniu aplikacji do celów marketingowych („Przed naszym sklepem stoi PokéGym, wejdź do nas i wybierz odpowiednie ciuchy – trener Pokémon musi wyglądać dobrze!”), a my czasem narażamy swoje życie (dosłownie!), bo na środku ulicy znaleźliśmy rzadkiego Pokémona.

A Wy, który level osiągnęliście?

 

źródło: google, cnbc, gamespot, techcrunch, mirror