Patrick The Pan to projekt muzyczny Piotra Madeja, artysty znanego z wysublimowanego poczucia humoru. Jego muzyka jest różnorodna, Piotr serwuje nam niespodzianki. Wszystkie niezwykle udane. Moje serce skradł nie tylko swoją twórczością, ale też nazwaniem Radiohead najważniejszym zespołem życia. Zresztą, zobaczcie sami. Gadamy o muzyce, emocjach, pracy i niezwykłej mocy publiczności.
Chyba nie chcę rozmawiać z Tobą o genezie nazwy projektu albo współpracy z Dawidem Podsiadło, albo o tym, skąd wziął się pomysł na robienie muzy. Pytanie na rozgrzewkę: Jak poszło kręcenie klipu? Znalazłeś ludzi na wieczorne party?
Na szczęście tak. Przyznaję – bałem się, że z uwagi na przeniesienie planu z Warszawy do Milanówka, statyści-imprezowicze się zniechęcą. Na szczęście zjawili się w takiej ilości jakiej oczekiwaliśmy i byli bardzo profesjonalnymi i wytrwałymi statystami. To był generalnie bardzo długi i ciężki dzień, ale zarazem bardzo owocny. Czuję, że to będzie udany teledysk.
Wypada, żeby „Krakus” robił takie rzeczy w stolicy? Podobno się nie lubimy 😉
Proszę Cię. To mit, który nie ma żadnego odbicia w rzeczywistości, poza głupimi żartami przy kieliszku.
Można w jakikolwiek sposób zaklasyfikować Twoją muzykę? Określić gatunek, rodzaj. Ja nie potrafię go nazwać, jest mocno eklektyczny. Każda piosenka zaskakuje czymś nowym, cholernie mi się to podoba.
Klasyfikacja gatunkowa to dziennikarska imprezka, więc nie będę Ci tej przyjemności odbierał 😉 A tak bardziej serio, to nie zastanawiam się nad tym, a wręcz nie lubię podejmować tego tematu, choć nie da się go nie uniknąć. Jeśli już dochodzi do dialogu pt. „O, masz swój zespół, co gracie?” najczęściej przedstawiam Patricka jako „szeroko pojętą alternatywę”. Próba bardziej szczegółowej analizy może nadać całemu wydźwiękowi niepotrzebne granice. Jak sama powiedziałaś, Patrick jest bardzo eklektyczny i nieskromnie uważam to za swój atut. Z drugiej strony, nie jest to coś co robię na siłę. Ja po prostu raz słyszę w głowie balladę, a raz elektronikę.
Słuchając Twoich kawałków, zawsze myślę „kurczę, gość musi lubić Radiohead”. Później zobaczyłam na Twoim fejsie zdjęcie w koszulce In Rainbows, chyba miałam trochę racji, co? Jak z tym jest, kto Cię inspiruje?
No nie da się ukryć, że radiogłowi są dla mnie zespołem najważniejszym. To formacja, która bardzo mnie ukształtowała muzycznie, otworzyła oczy na muzykę. Ich płyty wiele mnie nauczyły – choćby właśnie tego, że można się bawić gatunkami i może z tego wyjść coś ciekawego. Zabawne jest jednak, że prawie w ogóle już ich nie słucham. Dosłownie. Lubię sobie ich każdą z ich płyt puścić nie częściej niż raz w roku – to taki mój mały rytuał. Po takiej wstrzemięźliwości zawsze te odsłuchy są dla mnie niezmiernie ekscytujące – zawsze utwory nabierają ciekawego smaku i zawsze kończą się odkryciami czegoś nowego. Nie jest jednak tak, że tylko oni mnie inspirują. Słucham dużo muzyki, bardzo różnorodnej i naprawdę we wszystkim potrafisz znaleźć coś popychającego do działania – nawet u takiego Grzegorza Turnaua.
Obiło mi się o uszy, że wkurza Cię, że Polacy słuchają radiowego szitu i ciężko dotrzeć do szerszej publiczności z mniej komercyjnym, niezależnym projektem. Powiem Ci szczerze, że mnie też to niesamowicie wkurza. Jest bardziej tak, że czujesz w sobie „misję edukowania” odbiorców, czy czasem po prostu wolałbyś wszystko tutaj rzucić i przenieść się do Stanów, które uważane są za muzyczną Mekkę?
Nie uważam USA za Mekkę. Słyszałem wręcz, że jest tam o wiele trudniej niż u nas. Nie rozważam żadnej ucieczki. Nie poczuwam się również do spełniania jakiejkolwiek misji edukacyjnej w tym kraju. Jedyną misją jest moja własna – rozwijać ten projekt i nie poddawać się w tym. To ostatnie jest szczególnie ważne, bo muzyka którą robię w tym kraju to naprawdę ciężki kawałek chleba, dosłownie i w przenośni.
Jakie to uczucie, kiedy stoisz na scenie, dajesz koncert i, chociaż to muzyka niezależna, publiczność śpiewa wszystkie kawałki z Tobą? To znak, że materiał się przyjął. Jest trochę tak, że pojawia się chwila niepokoju przed nagrywaniem nowości? Że nowe nie siądzie tak samo dobrze?
To się nie zdarza za często, ale kiedy już to wtedy czuję, że żyję. Naprawdę. Taka bezgraniczna akceptacja Twojej twórczości to najlepszy prezent jaki fani mogą Ci dać za Twoją ciężką pracę. To daje mi wszystko – motywację, energię a nawet zdrowie. Ostatnio w Krakowie wychodziłem na scenę trochę niedoleczony, źle mi się śpiewało a przez to bardzo niekomfortowo się czułem na scenie. Fenomenalny jednak odbiór sprawił, że kompletnie o tym wszystkim zapomniałem, gardło mi samo przeszło, a koncert wypadł fantastycznie. A co do niepokoju przed przyjęciem nowego – bardziej bym to nazwał podekscytowaniem. Ufam swoim fanom tak jak chyba oni mi.
Zobaczymy Cię za chwilę na scenie Targów Muzycznych Co jest Grane. Masz przygotowane suchary na tę okazję? 😉
Mamy tam całe 30min grania bodajże, więc nie będzie czasu na moje żenujące wodzirejstwo, choć może jakimś sucharkiem sypnę. Mam dużo nowych.
Często jest tak, że jeśli pracujesz nad czymś, co sprawia Ci ogromną przyjemność i co jest Twoją prawdziwą pasją, masz to w 24/7 w głowie. Krążą Ci po głowie teksty, dźwięki, kompozycje. Nie możesz się od tego uwolnić, ciągle coś. Masz jakiś sposób na „wyłączenie” i odcięcie, odpoczynek?
Tyle, że ja nie do końca mam tak mówisz z tymi muzycznymi myślami 24/7. Nie jestem codziennie na wzmożonych kreatorskich obrotach, a gdy już jestem, to mnie to nie męczy. Jeśli jednak chcę jakoś sobie odpocząć i się odciąć od świata, uciekam w świat wirtualny. Gry komputerowe wciąż sprawiają mi masę frajdy, szczególnie wielkie RPG’i a’la Wiedźmin, więc to jest mój sposób na „ucieczkę”.
Jak widzisz swój projekt za 5, 10 lat? Co się zmieni, co na pewno pozostanie takie samo?
To bardzo trudne pytanie, bo w przeciągu 3 lat, czyli od kiedy Patrick istnieje bardzo dużo się zmieniło w mojej głowie i w samym projekcie. Próba przewidzenia zatem, co będzie za 10 lat jest niemożliwa. Mogę natomiast powiedzieć co chciałbym, żeby było – marzę, żeby PTP się prężnie rozwinęło, spotkało się z szerszym odbiorem i grało więcej koncertów w większych klubach. Mało oryginalne marzenie jak na artystę, ale cóż… PTP to całe moje życie na chwilę obecną i chcę dla tego projektu jak najlepiej.
zdjęcia: materiały prasowe