Ohydnie stylowe królowe blogosfery x Siostry Ohydki

W absolutnie genialny sposób łączą poczucie humoru, wspomnienia dzieciństwa i świetne wyczucie stylu. Dla nich słowo KICZ ma zupełnie inne znaczenie niż dla reszty z nas, świadomie decydują się na odważne łączenie fasonów, printów i kolorów. W ich stylizacjach nie ma miejsca na nudę. Na blogu Sióstr Ohydek nie ma nadęcia, nie ma przesady, nie ma sztuczności, nikogo nie udają, niczego nie robią za wszelką cenę. Tutaj wszystko jest dokładnie tak, jak powinno być. Dlatego właśnie tak bardzo je lubię. Dlatego chcę, żebyście poznali Tamarę i Sonję i zakochali się w nich tak samo, jak nasza redakcja.

Przede wszystkim muszę Wam powiedzieć, że ogromnie się cieszę, że mogę z Wami pogadać. Mam wrażenie, że dorastałyśmy w Internecie równolegle – pamiętam Wasze pierwsze blogi i konta na deviantarcie. To jest megasuper, że od samego początku jesteście „wierne” tej samej stylistyce, którą ciągle rozwijacie.

Tamara: Wow, to super miłe, że pamiętasz nasze stare konta i też się cieszymy na rozmowę z Tobą!

Sonja: Tak, to prawda, że od wielu lat kręcimy się wokół tej samej estetyki, ale na szczęście ona ewoluuje. Jednak pozostało w nas to, co było od zawsze najważniejsze, czyli pasja zbieractwa rzeczy i ubrań „do foć” i nie tylko, dzięki czemu teraz możemy powrócić do korzeni.

T: Na szczęście dla nas dojrzałyśmy trochę i zauważyłyśmy, po wielu latach znajomości, że lubiąc to samo lepiej przestać sobie zazdrościć i połączyć siły robiąc coś wspólnego *love*.

Na swoim blogu Siostry Ohydki pokazujecie swoje zwariowane, kolorowe stylizacje. Powiedzcie mi, kiedy pojawił się pomysł na stworzenie bloga modowego?

T: Pomysł pojawił się już bardzo dawno temu, w epoce kamienia łupanego *hehe*. Kiedyś dyskutowałyśmy o tym, że mamy tak dużo ciuchów, że nie mieszczą się nam w szafach, ale rzadko mamy okazję żeby się fajowo ubrać i mieć gdzie tak wyjść.

S: Chodzi nam o to, że chciałyśmy mieć miejsce gdzie możemy pokazać wszystkim jak chciałybyśmy się ubierać gdyby zawsze była piękna pogoda!

Jak określiłybyście swój styl?

S i T: OHYDKOWY = ładnie na zdjęciach, na żywo „ohyda” *haha*. Oczywiście żartujemy! Jednak taka prawda, że w Internecie wszystko wygląda lepiej.

S: Prosimy jednak nie myśleć sobie, że robimy wszystko na pokaz, bo każdy, kto nas zna ten wie, że to co na blogu to nie przebieranki. Różnica jest tylko taka, że na blogasku możemy trochę bardziej poszaleć.

T: Przede wszystkim w prawdziwym życiu często bardziej liczy się dla nas wygoda, a komfort wygrywa z naszym szalonym stylem, ale to nie oznacza, że na co dzień wyglądamy nudno, o nie, co to, to nie – nigdy! Po prostu nosimy wygodniejsze buty *hehe*. Niestety definicja ohydkowego stylu jest nieznana i istnieje tylko w naszych połączonych bezprzewodowo umysłach.

Za co najbardziej lubicie Jessicę Mercedes? *hehe*

T: Wbrew pozorom lubimy ją i szczerze jej zazdrościmy, ale tylko tego, że żyje ona ze swojej pasji, którą jest moda. Widać, że zna się na tym i podoba nam się jej styl, kiedy ubiera się „high fashion”. Czasem tylko gada głupoty, ale to jak każdy *wink*.

A tak serio, co myślicie o tym blogowym świecie?

T: Ogólnie jesteśmy załamane, jak to wszystko tak naprawdę wygląda, jak światem rządzi reklama i ilość followersów i lajków oraz to, że większy rozgłos można zdobyć znając kogoś popularnego, niż kreując swój własny wizerunek.

S: Poznałyśmy jednak kilka osób z tego świata, które są naprawdę sympatyczne i kochane, a także pomocne, a co najważniejsze po prostu normalne, tak jak my!

T: Najlepiej mieć dystans do tego wszystkiego, ale tylko ten, kto prowadzi bloga i social media wie, jaka to jest czasochłonna praca, żeby opublikować coś interesującego. Każdy chciałby dostać za to zapłatę, chociażby w postaci komentarzy.

S: Nie będziemy się wypowiadać na temat tych najbardziej znanych blogów, bo nie siedzimy w tym aż tak bardzo, ale jak tylko będziemy już super popularne, to zdradzimy wam wszystkim kulisy sławy, które są pewnie zupełnie inne niż nasza codzienna blogowa rzeczywistość *hehe*.

Lubię w Was to, że wszystko robicie bez nadęcia. Jesteście trochę z kosmosu i to jest w Was najlepsze. Jaki kierunek chcecie nadać rozwojowi swojego bloga? Gdzie będziecie za jakiś czas?

T: Ja w Tańcu z Gwiazdami (zawsze to powtarzam, bo serio mam nadzieję, że kiedyś tam będę)!

S: A tak na serio, to chciałybyśmy w przyszłości mieć biuro Ohydek, a w nim milion stafu, pierdół, brokatowych dodatków, kolorowych teł, lamet i innych elementów scenografii i robić focie, sesje zdjęciowe rzeczom i „edytoriale”. Żeby to było nasze miejsce, które umożliwiłoby nam profesjonalną pracę nad realizacją naszych wszystkich fociowych pomysłów. Takie małe studio kreatywne.

Są jakieś rzeczy na świecie, które uznajecie za kiczowate? Mam wrażenie, że dla Was nie ma granic!

S i T: Najbardziej kiczowatymi rzeczami są takie, które mają wszyscy! Im więcej osób coś ma i to nosi, tym my mniej to chcemy i uważamy to za wiochę!

Kogo zaprosiłybyście na plan zdjęciowy do swojego bloga?

S: Tak się właśnie składa, że od dawna miałyśmy pomysł na wspólną sesję z naszymi przyjaciółkami #girlspower. Nareszcie się to udało i możecie ją obczaić na blogu, jest naprawdę super *polecamy*!

T: Ogólnie na bloga zaprosiłybyśmy tylko i wyłącznie dziewczyny, np. w zeszłe lato miałyśmy sesję z naszą koleżanką po fachu Olgą Oktawią *love*. Od początku wyznajemy zasadę only girls, no boys. Oczywiście nie dyskryminujemy chłopców, ale u nas na blogu panuje pewnego rodzaju matriarchat i nawet piosenki do naszych postów są zawsze śpiewane wyłącznie przez dziewczyny!

Jak wygląda przygotowanie nowej publikacji w Waszym wydaniu? Nie wychodzicie na miasto, pracujecie w domu, prawda?

S: Jest to bardzo skomplikowane… Najpierw musimy ustalić, co muszę spakować na sesję do WALIZKI, co i tak kończy się tym, że Tamarka mówi: „WEŹ WSZYSTKO”. Potem jadę z tą walizką autobusem, który jedzie w stronę lotniska i jest mi głupio, bo wysiadam o wiele wcześniej i ludzie się dziwnie patrzą… *trauma*.

T: Potem przemeblowujemy moje mieszkanie i wieszamy tło, rozstawiamy lampy i statyw (bo nie zniosłabym tego gdyby zdjęcia na co dzień robił nam inny „fotograf” niż ja). Następnie robimy zdjęcia przez milion godzin. Nie wspominając o sprzątaniu tego całego syfu, który powstaje za każdym razem. Następnym krokiem jest przerabianie foć, nad czym też dosyć długo siedzę, ale to akurat lubię najbardziej!

S: Ja piszę notki, ale często gadam wtedy z Tamarką na skype i ona daje mi flow. Chciałam jeszcze wspomnieć, że po takiej sesji u T. wracam do domu i muszę się rozpakować jak po długiej podróży, a przede wszystkim ODKŁACZYĆ wszystkie ubrania z włosów Gafy *love*.

Nie myślałyście o tym, żeby stworzyć własną markę ciuchów albo wejść we współpracę z jedną z polskich marek?

S: No jacha, że chciałybyśmy mieć własną linię ubrań! Może kiedyś, jak będziemy stare i bogate, to zrobimy kolekcję dla nastolatek *hehe*.

T: Na wszystkie współprace jesteśmy oczywiście otwarte, jedynym warunkiem jest to, by odpowiadały naszemu stylowi, trzeba być wiernym swoim ideałom!

 

zdjęcia: siostryohydki.pl