Ogarnij miasto x Warszawa

Nikt tak nie ogarnia miasta jak one. Dorota i Magda to pasjonatki i aktywistki, zakochane w pulsie i oddechu miasta. Przemierzają wzdłuż i wszerz największe polskie metropolie i wybierają najciekawsze, najbardziej wartościowe lub zwyczajnie warte odwiedzenia miejsca, by potem zaprezentować je w subiektywnym, alternatywnym przewodniku Ogarnij Miasto. W przewodnikach znalazły się zarówno miejsca zupełnie nowe, świeżo otwarte, które dopiero zaczynają swoją historię, jak i te, które istnieją na mapie od dziesiątek, a nawet setek lat. Serwując tak dobry przykład, cała inicjatywa skradła również nasze serca. O zajawkach, zakamarkach i stołecznej alternatywie rozmawiamy z Magdaleną Kalisz, współautorką Ogarnij Miasto.

 

 

Jak doszło do powstania subiektywnego przewodnika po polskich miastach? Skąd pomysł?

 

To skomplikowana historia. Upraszczając: jednym z powodów było to, że razem z Pawłem (wydawcą Ogarnij Miasto) zamieszkaliśmy na Powiślu i zobaczyliśmy, ile ciekawych rzeczy się tam dzieje. Ile jest knajp, miejsc, murali. A tym bardziej dla mnie – osoby, która wróciła po kilkuletniej nieobecności w kraju. Po ośmiu latach podróży wróciłam i zobaczyłam całkowicie inne miasto. Razem z  Dorotą (współautorka Ogarnij Miasto i siostra Pawła) postanowiliśmy to opisać, pokazać, że bardzo dużo dobrych rzeczy ma tutaj miejsce. Trzeba było to tylko fajnie pokazać! Polskie miasta nie mają się czego wstydzić: jest street art, dobry design, jest gdzie wyjść, co zobaczyć.

 

Gdzie byłaś wcześniej? Jesteś globtrotterką nieustannie poszukującą swojego miejsca?

 

Byłam poszukującym podróżującym, który zatrzymywał się gdzieś jedynie na kilka miesięcy do pracy sezonowej. Byłam instruktorem jazdy na nartach w Alpach, przewodnikiem na łodziach do obserwacji wielorybów na Islandii, rezydentką w Turcji i Tajlandii, kierowcą transferowym we Francji. Co pół roku zmieniałam pracę, a między sezonem zimowym i letnim podróżowałam.  Australia, Nowa Zelandia, RPA, Mozambik, Japonia i wiele innych.

 

Paweł jeździł z Tobą?

 

Nie, nie. Poznaliśmy się już w Polsce, właściwie równocześnie w momencie, kiedy powstał projekt Ogarnij Miasto. Stwierdziliśmy, że trzeba coś razem wspólnie zrobić.

 

To była bardzo dobra decyzja. Przejdźmy do przewodnika. Czy Warszawa była pierwszą edycją?

 

Tak, Warszawa była pierwszym miastem, którym się zajęliśmy. Było nam tak naprawdę najłatwiej. Dorota bardzo dobrze zna miasto. Wszystkie wydarzenia kulturalne, knajpy, czy miejscówki. Ja odkrywałam Warszawę na nowo, mając całkowicie świeże spojrzenie. Każda z nas zajęła się inną dzielnicą.

 

A kto jest odpowiedzialny za projekt graficzny?

 

To robi jeszcze inna osoba. Dorota i ja jesteśmy odpowiedzialne za zawartość, ja również za sporą część zdjęć do przewodnika. Projekt graficzny jest autorstwa Andrzeja Antoniuka, który stworzył  layout pzrewodników Ogarnij Miasto.

W jaki sposób można ogarnąć miasto z pomocą Waszej publikacji?

 

Staramy się zawsze podzielić miasto na dzielnice i to jest chyba spojrzenie dość nowatorskie. Do tej pory przewodniki pokazywały raczej całość miasta; albo zabytki, albo miejsca związane z kulturą. My stwierdziłyśmy, że trzeba pokazać miasta poprzez dzielnice czy ich części. Naszą ideą było to, żeby zachęcić ludzi do spędzenia jednego dnia czy weekendu np. na Żoliborzu i staraliśmy się pokazać ten Żoliborz jak najdokładniej. Gdzie można wypić dobrą kawę rano, zobaczyć instalację artystyczną, pójść do niszowego kina, czy na dobry lunch. Chcieliśmy pokazać dzielnicę w formie alternatywnej, subiektywnej, takiej, której nie znajdziesz w tradycyjnym przewodniku.

 

Super. Ciekawe jest to, że Żoliborz jest pierwszą dzielnicą omawianą w przewodniku.

 

Mamy po prostu taki klucz, że „idziemy” od północy. Czyli znów mniej tradycyjnie: nie zaczynamy od Śródmieścia. Ale z drugiej strony nie wiedziałyśmy dokładnie, jaka może być nasza grupa docelowa. Na pewno jest szeroka. Myślałyśmy o obcokrajowcach, o ludziach, którzy już długo tutaj mieszkają lub tych, którzy dopiero się tu sprowadzili. Target, jak widać, jest bardzo obszerny, dlatego nie mogłyśmy iść do końca tym kluczem. Postanowiłyśmy zrobić to po prostu geograficznie.

 

To, co mi się bardzo podoba (pewnie nie tylko mnie), to fakt, że ten przewodnik jest subiektywny, ale pokazuje takie normalne, alternatywne życie Warszawiaków. Tu nie ma miejsca na Subway i Starbucks. Wartością przewodnika jest to, że przedstawia, co robią i chcą robić rodowici Warszawiacy, a nie tylko turyści.

 

Nie chcieliśmy pokazywać sieciówek, za którymi stoją korporacje. Skupiliśmy się na lokalnych miejscach, które są stworzone przez osoby, żyjące i pracujące w mieście. Atmosfera jest niesamowita, często siedzą tam właściciele knajp, miejsca są stworzone przez „żywych” ludzi, namacalnych. Trzeba pokazać miejsca, które nie mają ogromnych budżetowi kampanii reklamowych, tylko które są, bo reprezentują wysoki poziom.

 

Poza miejscami promujecie też aktywności społeczne. Co pojawiło się w nowym wydaniu przewodnika, czego nie było w poprzednim?

 

Nowe sporty miejskie, czyli np. SUP Academy. Pierwszy raz zobaczyłam to jakieś 7 lat temu w Barcelonie: człowiek na desce z wiosłem płynie wzdłuż plaży. Na początku nie za bardzo wiedziałam, o co w tym chodzi i dopiero w zeszłym roku zobaczyłam to nad warszawską Wisłą. SUP Academy to jeden człowiek, Jasiek. Siedzieliśmy w Cudzie nad Wisłą ze znajomymi, no i zobaczyłam go na desce. Podpłynął do nas i zapytał, czy nie chcemy wsiąść i popłynąć. Rozkręca miejski sport, organizując warsztaty i szkolenia. Nasze przewodniki są dla ludzi aktywnych, którzy aktywnie chcą spędzac czas w mieście. Pokazujemy, jak można spędzić czas w mieście, będąc nieustannie w ruchu.

 

Tak, to jest przewodnik lifestylowy. Pokazujecie kina, knajpy, zajawki, promujecie niezależną modę, prezentując malutkie butiki. Mam wrażenie, że bardzo zwracacie uwagę na wygląd miejsca.

 

Estetyka bardzo się dla nas liczy. Wybieramy miejsca, gdzie jest po prostu przyjemnie być. Szczegóły, design, nowoczesność. Zwracamy uwagę na wszystko.

 

Zaczęliście od Powiśla. Która dzielnica Tobie przysporzyła najwięcej „problemów”, a która Cię najbardziej zaskoczyła?

 

Najbardziej, mimo wszystko, Powiśle. Po tym moim powrocie unikałam dużych miast i skupisk miejskich. Raczej przyciągały mnie miejsca pełne natury, dlatego Wisła okazała się dla mnie jakimś wybawieniem, mogę się tu czuć trochę jak nie w mieście. Alternatywne miejscówki nad Wisłą też są na poziomie i można spędzić tam fajnie czas.

 

Cała „struktura” imprezowania i gastronomii w Warszawie niesamowicie się zmieniła.  Jeszcze kilka lat temu była Harenda, Indeks, Hybrydy. A teraz ludzie zaczynają się orientować, interesować tym, co się otwiera. Dzięki mediom społecznościowym informacje o miejscówkach stają się łatwiej dostępne. Dodając do tego takie publikacje jak Wasza, Warszawie łatwiej było stać się miastem europejskim.

 

Tak, przepływ informacji jest niesamowity. Do nas też z dużą łatwością dochodzą informacje o nowych miejscach, nie ma z tym problemu Każde z tych miejsc jest zaskakujące, nowe, pokazujące świeże trendy. Widać bardzo duży dynamizm, ale nie ma w nim bylejakości. Każdy chce zaproponować coś innego. Drinki, piekarnie, slow food, tapas bary, burgery. Co sezon miasto czymś zaskakuje.

 

Twoje top five na ten weekend? Jakie miejsca mogłybyśmy polecić?

 

Śniadanie we Wrzeniu Świata, księgarnio-kawiarni, rowerowa wyprawa szlakiem warszawskich murali,  lunch w NABO na Sadybie, to restauracja prowadzona przez polsko-duńskie małżeństwo. Później spacer nad Wisłą, no i na koniec Pomost 511. Miejsce, które, oprócz dobrej muzy i fajnego otoczenia, proponuje wypożyczalnię kajaków czy łódek, dobrą muzę, plażę z leżakami i swoją własną biblioteczkę z książkami. Świetne połączenie relaksu na świeżym powietrzu z ciekawym  programem kulturalnym i sportowym.

 

Czyli jednak ta strona rzeki?

 

Tak, tak. Po tamtej stronie Wisły moim ulubionym miejscem jest Muzeum Neonów, które uwielbiam! Jest jeszcze jedno fajne miejsce, na Woli, nazywa się Ekierka Siedem, to miejsce z meblami i rzeczami vintage z czasów PRLu. Niesamowita sprawa, bezsprzecznie warta odwiedzenia. Mają kilka pokoi w piwnicy, zawalonych wlepkami, meblami, tapetami, nawet bluzami Adidasa z lat 60.

 

Będziecie organizowali jakieś imprezy w tym roku? Planujecie OGARNIJ MIASTO w przestrzeni?

 

Na pewno będziemy na WAWA DESIGN i Gdynia DESIGN DAYS, którego tematem przewodnim jest miasto, więc super. Wychodzi przewodnik po Lublinie, Krakowie, w środku lata uruchamiamy aplikację mobilną.

 

Dzieje się! Powodzenia!

 

Dziękujemy.

 

 

 

Rozmowa: Aga Strzałkowska

Redakcja: Kasia Kępka