Choć nagrała zaledwie trzy płyty, stała się legendą, a jej muzyka w dalszym ciągu wywołuje emocje. Unikatowy głos, wyjątkowa wrażliwość i głośna śmierci sprawiły, że pozostanie w naszej pamięci na długo. Światło dzienne ujrzała właśnie książka Blake’a Wood’a (wyd. Taschen), przyjaciela Amy Winehouse, a w niej fotografie, z których patrzy na nas zupełnie inna Amy niż ta, którą znamy z teledysków czy tabloidów.
„Była wielopłaszczyznowa”, mówi Wood. „Była jak osiem różnych osób w jednym, ale wszystkie one współistniały„. W 2009 roku Blake i inni przyjaciele gwiazdy spędzili z nią sześć miesięcy na wyspie St. Lucia, co było dla niej swoistym odwykiem. Wyjechali tam po katastrofalnym występie muzycznym na wyspie Wight w 2008 roku, po którym Winehouse zdecydowała, że musi przestać brać narkotyki. „Chcieliśmy po prostu się wyrwać” mówi Wood o wakacjach, na których jeździli konno, pływali w oceanie i spędzali czas z miejscowymi. Większość zdjęć w książce pochodzi właśnie z tamtego okresu. Widzimy na nich zrelaksowaną, spokojną Amy. Zwykłą dziewczynę z naturalnymi, kręconymi włosami, bez ciężkiego makijażu u koka w kształcę ula na głowie. Wolną.
foto: Blake Wood