Kiermash X Krakowski pociąg do Mody

Gdy robisz coś co sprawia ogromną przyjemność, nie można nazwać tego pracą. Oto człowiek, który przerodził swoją pasję w najwspanialszą pracę. Organizator Kiermash, czyli krakowskich targów mody w jednym momencie potrafi być wieloma osobami jednocześnie. Jak to się dzieje? Przeczytajcie wywiad z Mateuszem Kaczanem o targach, wielkich pasjach i krakowskim stylu.

W co ubiera się Kraków?
Korpo ubiera się inaczej, artyści inaczej, młodzi hipsterzy inaczej i Panie na targu inaczej. Kraków miesza style. Tyle tu indywidualistów, ile osobowości. Ubiera się u lokalnych projektantów, pomieszanych ze znaleziskami z „odzieży używanych”, z dodatkiem „fast fashion” czyli H&M i Inditexu. Ale to wszystko zależy od środowiska w którym się znajdujesz w danym momencie.

Jeśli chodzi o modę niezależną – czym różni się Kraków od Warszawy?
Teoretycznie niczym. Obalamy tezę, że Warszawa wszystkich wyprzedza, obalając jednakowo inną, że to Kraków wyznacza trendy. Młodzi z Krakowa i Warszawy są już do siebie bardzo podobni. Możliwe, że Warszawscy są ubrani w lepsze metki, a Krakowscy w lepsze znaleziska „na lumpie”.  Ale to różnice mało wyczuwalne, a nie jest to wiodący trend. Polacy z dużych ośrodków miejskich zrobili się bardzo modowo wybredni i świadomi. Zdają sobie sprawę z ogromnej ilości polskich marek modowych i wiedza że mogą sobie „powybierać”. Oczywiście, są marki/ciuchy które są modne, ale jest to modne zarówno Krakowsko jak i Warszawsko.

Co jest najważniejsze przy organizacji tego typu imprez?
Rozdwojenie jaźni. Dosłownie. Jeśli tworzy się wydarzenie które z jednej strony ma być ciekawe dla celowo odwiedzających, z drugiej strony odpowiednio zachęcające dla wystawiających, a dodatkowo atrakcyjne dla turystów, to w pewnym momencie myślisz wieloma osobami na raz. Stąd właśnie rozdwojenie jaźni.

Dworzec Główny jest dla Was miejscem szczególnym?
Dworzec Główny jest jak na razie jedynym miejscem w którym potarzamy Kiermash. Do tej pory, każda edycja przynosiła nową lokalizację. Ale kiedy dowiedzieliśmy się że znów możemy wrócić na PKP, nie zastanawialiśmy się zbyt długo. Zostawiliśmy tam kawałek serca w maju tego roku, więc chcemy zostawić znowu. Dodatkowo, sam Dworzec jest miejscem bardzo dobrym do robienia tego typu imprezy. Położony w centrum, trudny do ominięcia, rozpoznawalny przez wszystkich, z dobrym parkingiem obok, bankomatami dookoła, niesamowitą przestrzenią w środku, którą ludzie często chcą po prostu znowu zobaczyć, odkąd dworzec zaprzestał swojej oryginalnej działalności. No i jeszcze peron. Ach ten peron. Naszym zdaniem spędzenie kilku chwil na starym peronie krakowskiego Dworca PKP sprawia że wspomnienia wracają. Każdy kiedyś stąd albo odjechał, albo przyjechał. To kawał krakowskiej historii.

Jakie niespodzianki czekają na gości w Mikołajki?
Na pewno możliwość kupienia prezentów dla wszystkich (dosłownie) członków rodziny. I do tego, wszystko kupowane od ludzi którzy naprawdę wkładają ogrom pracy w efekt końcowy. Super uczucie. Po za tym dj’je umilający czas, warsztaty dla dzieciaków pod patronatem Międzynarodowego Centrum Kultury, wystawa fotografii rzemiosł powoli zapominanych Dobre Cechy, świetny festiwal kulinarny na peronie i dobra atmosfera. Wszystko niby oczywiste, ale w odpowiedniej oprawie, potrafiące miło zaskoczyć.

To już kolejna edycja Kiermashu, czego nauczyliście się przez ten cały czas?
Im więcej masz czasu na organizację, na końcu, i tak masz go zbyt mało. A tak poważnie, robiąc pierwszą edycję w Domu Handlowym Jubilat, prawie rok temu (13 grudnia 2014) nigdy nie spodziewaliśmy się, że zrobimy pięć edycji w pierwszym roku. Wiesz, takie rzeczy rzeczywiście uczą. Szczególnie, kiedy robione są co kilka miesięcy. Sprawiają że nie przestajesz tym żyć. A to jest fajne uczucie. Na początku nie spodziewałem się, że może stać się to moją pracą. Chociaż robiąc coś co sprawia mi tak ogromna przyjemność, nie mogę tego nazwać pracą.

Organizowanie takich eventów wymaga nie lada wysiłku i ogromu energii. Co czujecie po zakończonych targach, kiedy wszyscy wystawcy przybijają piątkę i odjeżdżają?
Nie powinienem tego zdradzać, ale jak wszyscy odjadą, a my uprzątniemy budynek do stanu oryginalnego, siadamy na schodach przed i śmiejemy się głośno, że znowu to zrobiliśmy. To jest taki moment, kiedy cała adrenalina przestaje działać, ale zmęczenie jeszcze się o tym nie dowiedziało. Wspaniałe uczucie.

Rozmawiała:  Katarzyna Kępka