Jeden z najciekawszych rockowych składów ostatnich lat. Czterech oddanych wysublimowanemu, gitarowemu brzmieniu chłopaków, którzy mają za sobą ponad kilkaset koncertów w kraju i za granicą. Mama Selita łączy melodyjne riffy, hipnotyzujący puls i charyzmatyczny wokal w bezkompromisową, rockową muzykę, która nie daje się łatwo zaszufladkować. Z jedną drugą składu rozmawiamy o przewijaniu kaset ołówkiem, korzeniach i planach na przyszłość. Jak smakuje soczysty rock and roll? Sprawdźcie dziś w warszawskich Cudzie nad Wisłą, gdzie Mama zagra koncert z okazji 5. urodzin Cudu.

Więcej informacji pod linkiem: https://www.facebook.com/events/912020338815430/

 

Mama Selita. Pewnie bardzo dużo osób zadaje Wam to pytanie na początku – ja też jestem bardzo ciekawa – co oznacza?

To my definiujemy tę nazwę tym, co robimy. Faszerujemy ją treścią i znaczeniami.

Jak powstała Mama Selita?

W okolicach 2005 roku dołączyliśmy się do zespołu i w sumie od tego momentu datujemy nasz początek. Chłopaki grali już wcześniej, wszystko toczyło się wokół środowiska liceum Lelewela, gdzie był taki ferment twórczy, kapele się tworzyły. Przecięły się tam nasze ścieżki.

Jesteście samoukami?

Nie jesteśmy po szkołach muzycznych, ale każdy z nas się dokształcał sam, brał lekcje u muzyków, których podziwiał. Nie ma idealnej ścieżki, każda droga do celu jest dobra. W rock and rollu, który opiera się na szczerości, ćwiczenie po 8 godzin w sali gry na skrzypcach – sorry, nie ten klimat.

Jak wyglądały Wasze początki?

Staraliśmy się grać jak najwięcej i w jak największej ilości miejsc, chcieliśmy docierać swoją muzą do ludzi. Pamiętam, kiedy zboczyliśmy na tę ścieżkę, którą konsekwentnie poruszamy się do tej pory. To był czas kawałka Rocky, pierwszy raz odpaliliśmy mocniejsze brzmienia i to był dla nas ten moment, kiedy funk przestał wystarczać. Wiemy, z czego czerpiemy inspiracje i nie chcieliśmy się w żaden sposób lukrować, wiedząc, że mamy mega sentyment do flanelowych koszul i naszywek, a nie czarnych brzmień.

Wiele muzyków, z którymi miałam okazję rozmawiać, mówi, że o wiele lepiej jest mieć swojego menadżera niż zdawać się na wszystko, co podsuwa wytwórnia. Czy macie kogoś takiego?

Mamy menadżerkę, która zajmuje się naszymi interesami.

Jak Wam czterem pracuje się z kobietą?

Myślę, że to dobrze, że w końcu ktoś może chwycić tę ekipę za mordę i nami pokierować. Naszą kierowniczką jest osoba o bardzo twardym charakterze, która potrafi nas spiąć, kiedy gdzieśtam zdarza nam się wewnętrznie rozłazić.

Macie plany, żeby wyjechać i promować projekt poza granicami Polski?

Wiesz, graliśmy już w Londynie na fajnym festiwalu polonijnym, graliśmy w Czechach, na Słowacji. Mamy trochę przetartych ścieżek, zależy nam na sukcesywnym pokazywaniu się za granicą. Teraz skupiamy się na tym, żeby nie być kojarzonym tylko z Warszawą, chcemy, żeby kojarzono nas z całą Polską. Jesienna trasa promocyjna nowej płyty będzie naprawdę gruba – odwiedzimy wszystkie miejsca, w których nie graliśmy.

Czy już jesteście na takim etapie, że chcecie skupić się tylko i wyłącznie na muzyce, czy robicie coś jeszcze w swoim życiu?

Herbert pracuje w barze, Grzesiek i Mikołaj w agencjach reklamowych, Igor jest grafikiem. Idealną opcją jest robienie tylko muzy i konsekwentnie do tego dążymy.

Gracie rocka. Jakiej muzy słuchaliście w podstawówce czy liceum?

Rock zawsze był na pierwszym miejscu. Rage Against, Offspring – wszystko na kasetach i w walkmanach. Kasety przewijaliśmy ołówkami, bo szkoda nam było baterii na przewijanie.

Gdzie widzicie siebie za dziesięć lat?

Wolałbym nie spotykać się z Herbertem w miejscu, w którym pracuje, tylko w naszym lokalu. To trudne pytanie, bo apetyt rośnie w miarę jedzenia. Myślimy o sobie długoterminowo, nie chcemy się spinać i frustrować. Nie mamy na maksa wygórowanych wymagań, ale wiemy, że trzeba dużo pracować, żeby osiągnąć swój cel. Chcemy być ogólnopolską marką, żeby każdy nas rozpoznawał.

Jeśli chodzi o rock, to Wy, jako jedyni, kojarzycie mi się z zespołem o poziomie międzynarodowym. Jesteście młodzi, robicie dobrą muzę, nie idziecie w indie pop jak większość. Jest mało taki zespołów w Polsce.

W Polsce jest słabo, jeśli chodzi o muzykę. Nie ma co porównywać z zachodnim rynkiem, który działa na bardzo wysokim poziomie.

To wina producentów czy muzyków?

Do niedawna pojęcie producenta nie istniało w branży i było nie do pomyślenia, że jest ktoś, kto będzie mógł sfinalizować wizję zespołu. Ktoś, kto ma świadomość środków, które są potrzebne. Teraz przychodzi moment, kiedy wykształciła się taka „pierwsza liga” producentów, bo wytwórnie wiedzą, że za takimi osobami idzie sukces. Natomiast wśród zespołów nadal świadomość jest bardzo mała. Prawda jest taka, że to też jest bardzo kosztowne i nie wszystkich stać na takie hobby. Druga, ta fajna strona medalu, jest taka, że teraz, żeby się wybić, trzeba mieć coś wartościowego do powiedzenia. A żyjemy w takich czasach, że ludzie coraz częściej chcą słuchać.

Z tego, co pamiętam, mieliście mały epizod z programem typu talent show. To było specjalne zagranie, żeby zobaczyło Was więcej osób czy chcieliście przekonać się, jak działa taka machina?

Poszliśmy, żeby wygrać. Nie udało się, ale „plan awaryjny” był taki, żeby zdobyć większą popularność. To zadziałało dobrze na promocję, graliśmy swoją muzę i pokazaliśmy się w programie, który oglądało 4 mln ludzi.

Wchodzicie we współpracę z różnymi ludźmi. Ostatnio z Marceliną.

Czwórka zaaranżowała spotkanie, robiąc  muzyczny projekt. Trochę baliśmy się jak to będzie wyglądać. Mieliśmy zrobić coś z artystką, której nie znaliśmy, ale okazało się, że Marcelina jest super babką. Chodziło o połączenie różnych światów, zderzenie dwóch artystów. Im bardziej kontrastowe, tym lepiej dla projektów.

Z kim chcielibyście stanąć na scenie, zaprosić do współpracy?

Chcemy do każdego koncertu podejść indywidualnie, zapraszamy różnych ludzi. Zawsze jesteśmy chętni, żeby zrobić coś ekstra, żeby to nie było machinalne odtwarzanie setlisty. Szukamy czegoś unikalnego.

Powodzenia w poszukiwaniach!

 

 

rozmawiała: Aga Strzałkowska / example.pl

redakcja: Kasia Kępka / example.pl

zdjęcia: materiały prasowe