Kiedy odkryłam feminizm, założyłam na stałe okulary genderowe i spojrzałam przez nie na moje dzieciństwo, jak i na obecny stan świata, zrozumiałam, że jedyna szansa na zmianę na lepsze jest solidarność kobiet i nieustająca walka o nasze prawa”- mówi pani Wanda Hagedorn, autorka graficznego memuaru Totalnie nie nostalgia, czyli jednej z najważniejszych pozycji literackich ostatnich kilku miesięcy. Zilustrowane przez Jacka Frąsia wspomnienia pani Wandy to słodko-gorzka opowieść o dorastaniu w peerelowskim Szczecinie, dojrzewaniu, stawianiu czoła rzeczywistości i niewyobrażalnej sile kobiet. Z pisarką rozmawiamy o przełamywaniu tabu, feminizmie i odczarowywaniu demonów przeszłości.

Kiedy pojawił się w Pani głowie pomysł na memuar w formie komiksu? Dlaczego wybrała Pani akurat taką formę wyrazu?

Pewnego dnia, pięć lat temu, w księgarni Readings w Melbourne, natrafiłam na memuar graficzny Alison Bechdel, Jesteś moja matka? Przeczytałam go tego samego wieczora, a na następny dzień zaczęłam na nowo. Znalazłam w nim wiele podobieństw miedzy moim dzieciństwem a relacjami w jej dysfunkcjonalnej rodzinie, którą opisuje w memuarze, niezwykle spodobało mi się poczucie humoru Bechdel, nieukrywany narcyzm autorki i doskonała proporcja tekstu do warstwy graficznej. Pomyślałam, że ja też mam dobrą historię, która nieźle wyglądałaby jako czarno-humorystyczny komiks i zabrałam się do organizowania projektu Totalnie nie nostalgia, który totalnie pochłonął mnie przez następne cztery lata.

Podejrzewam, że pomysł spisania wspomnień z okresu dorastania w – nie ukrywajmy – trudnym środowisku, był trudny dla całej Pani rodziny. Czy po publikacji zmieniły się Pani relacje z mamą, siostrami?

Mam bardzo dobre relacje z mama i siostrami, które jeszcze bardziej zacieśniły się podczas pisania tego memuaru. Siostry aktywnie uczestniczyły w jego powstawaniu, pomagały mi w znajdowaniu źródeł z lat sześćdziesiątych i wyrażały opinie o niektórych stronach, które do nich wysyłałam – rysunkach i tekstach. Wiele razy przedtem rozmawiałyśmy z siostrami o naszym dzieciństwie i dogłębnie przeanalizowałyśmy je, wiec wszystkie mamy do niego dystans. I oczywiście, uzyskałam zgodę mamy i sióstr na publikacje Totalnie nie nostalgii. I wszystkie, oprócz mamy, przeczytały ją.

Jak ukształtowało Panią dzieciństwo spędzone w Szczecinie? W jaki sposób według Pani środowisko, w którym się wychowywaliśmy, wpływa na to, jacy jesteśmy w dorosłym życiu?

Z mojego doświadczenia wnioskuję, że otaczające nas środowisko i najbliższa rodzina mają największy wpływ na kształtowanie się naszej osobowości. To przekonanie jest częścią ducha naszej epoki – jesteśmy produktami naszego środowiska. W dzieciństwie odczuwałam wiele rożnych presji wywieranych przez rodziców, szkołę, kościół, społeczeństwo i przypuszczam, że moja osobowość była w dużej mierze sumą moich reakcji na te presje. Nie wiem do jakiego stopnia rządzi nami genetyka. Moje siostry reagowały inaczej na te same presje. Czy odczuwały je inaczej z powodu swojej odrębnej genetyki? Czy też reagowały inaczej, bo to samo środowisko traktowało je inaczej? Czytam właśnie drugi tom Mojej walki Knausgaarda, gdzie na samym początku autor stwierdza, że obserwując troje swoich dzieci, widzi w nich samoistne, wrodzone cechy osobowości, niezależne, według niego, od zewnętrznych warunków i zachowań rodziców. Po pierwsze, zastanawiam się, co powiedzą na ten temat jego dzieci, kiedy dorosną. Po drugie, jego dzieci wychowują się w Szwecji, niezwykle progresywnym kraju, w którym społeczeństwo wierzy w wolność i autonomię dziecka od momentu urodzenia. Jestem przekonana, że wiele moich dzisiejszych zachowań jako dorosłej kobiety wynika z opresyjnego otoczenia, w którym wyrastałam: towarzyszące mi ogólne poczucie winy, defensywność, skłonność do krytyki, konfrontacji.

Najmocniej zaakcentowaną wartością w Pani komiksie jest solidarność wśród kobiet, girl power. Czy była Pani świadoma tej siły od najmłodszych lat, czy musiała Pani dojrzeć do tego, by te wartości zrozumieć?

W dzieciństwie była to organiczna solidarność wynikająca z naszej – sióstr i mamy – pozycji jako ofiar przemocy ojca. Dążyłam do naszego zjednoczenia i podtrzymywałam duch buntu wśród sióstr, bo w grupie bardziej skutecznie mogłyśmy się oprzeć jego tyranii. Dopiero po przyjeździe do Australii, kiedy odkryłam feminizm, założyłam na stałe okulary genderowe i spojrzałam przez nie na moje dzieciństwo, jak i na obecny stan świata, zrozumiałam, że jedyna szansa na zmianę na lepsze jest solidarność kobiet i nieustająca walka o nasze prawa.

Najwięcej emocji podczas lektury Nie nostalgii wzbudziła we mnie opowieść o pobycie w domu wujostwa w Pruszkowie. Skąd czerpała Pani siłę, by to przetrwać, wytrzymać?

Tak jak przez całe życie, największa siłę czerpałam z literatury i z książek. Używam obu słów, ponieważ chodzi mi zarówno o wizję świata i silne postacie, które znajdowałam w literaturze, jak i o fizyczne książki, które zawsze miałam obok siebie i których widok przynosił mi głęboki komfort. Jeśli chodzi o epizod pruszkowski, należy pamiętać, że Nie nostalgia jest memuarem, to znaczy takim gatunkiem autobiografii, w którym wybiera się i podkreśla pewne tematy z przeszłości, bez konieczności zajmowania się wszystkimi. A więc, kiedy mieszkałam na Lipowej w Pruszkowie, oprócz doświadczeń, które wciąż wywołują we mnie niechęć i bunt, przeżywałam również wiele pozytywnych, inspirujących i optymistycznych doświadczeń, przyjaźni i znajomości, które pomagały mi uporać się z „efektem wuja”.

Czy nie miała Pani nigdy pretensji do matki za to, że pozostawała bierna wobec Pani problemów z ojcem, wobec tego, że była Pani nieszczęśliwa, mieszkając z dala od sióstr i domu? Jak teraz układają się Pań relacje?

Mama nigdy nie była bierna wobec przemocy ojca, zawsze stawiała mu pasywny opór. Jako dziecko instynktownie rozumiałam, że mama była bardzo nieszczęśliwa. Jako nastolatka byłam bardzo zaprzątnięta swoim własnym dorastaniem. Jako dorosła kobieta, zrozumiałam, że na niekorzyść mamy, oprócz życia w sytuacji przemocy małżeńskiej, działał jeszcze rozwód jej rodziców, wojna, wysiedlenie, przerwana edukacja, i przymus życia w komunistycznym patriarchacie. W tym kontekście, wywiązała się z roli matki najlepiej jak mogła i nie mam do niej żadnej pretensji. Kocham ją i współczuję, że nie miała szansy na autonomię we własnym życiu.

W komiksie dosłownie mówi Pani o wielu rzeczach pozostających tabu w naszym społeczeństwie. O molestowaniu w rodzinie, odkrywaniu seksualności poprzez eksperymenty z siostrami, czy stróżem. Czy nie obawiała się Pani, jak te treści odbiorą czytelnicy?

Nie miałam żadnych obaw. Nie zdawałam sobie sprawy, że tematy, które poruszam, wydają się aż takim tabu w polskim społeczeństwie. Myślałam przede wszystkim o szczerym przekazie; nie chciałam pomijać istotnych doświadczeń, które mocno mocno odbiły się na mojej psychice i emocjach, i które są o wiele bardziej powszechna częścią dorastania, niż się do tego społeczeństwo przyznaje. Czytelniczki i czytelnicy odbiorą wszystkie treści w zależności od swojego doświadczenia, gender, wieku i filozofii życiowej, czyli bardzo różnie.

W Nie nostalgii pisze Pani o tym, że jako dziecko uwielbiała Pani uciekać w świat fantazji i przybierać role znane Pani z książek. Czy wykreowała Pani alter ego, które szczególnie Pani upodobała?

Jako dziecko najsilniej identyfikowałam się z Klementynka z Klimka i Klementynki Marii Krüger, Anią z Ani z Zielonego Wzgórza, Robinsonem Crusoe, i Klaudyną, alter ego francuskiej pisarki Colette.

Jakie najważniejsze wartości wyniosła Pani ze swojego dzieciństwa? A może przeciwnie: odrzuciła je Pani w pełni? Czy wspomnienie dzieciństwa i relacji z rodzicami towarzyszyło Pani podczas wychowywania Pani dzieci?

W dzieciństwie wpajano mi wartości wywodzące się w większości z dziesięciu przykazań i oparte na katolickim pojęciu grzechu. Tak sformułowaną propozycję moralności odrzuciłam w pełni. Kiedy byłam nastolatką, przysięgłam sobie solennie, że swoje własne dzieci wychowam w duchu rebelii, oporu, kwestionowania autorytetu i totalnej wolności. Kiedy zostałam matką, udawało mi się to przez pierwsze cztery lata, a potem okazało się, z wielu względów, że nie miałam odpowiedniego przygotowania, żeby ten wychowawczy projekt zrealizować. Po pierwsze, byłam obciążona moim własnym dysfunkcjonalnym dzieciństwem; po drugie, zamieszkaliśmy właśnie w Australii i nowa kultura przestawiła mnie na nowe tory; po trzecie, nie mieliśmy z mężem wspólnej filozofii wychowywania dzieci.

Czym jest dla Pani feminizm?

Feminizm wyjaśnia, na czym polega eksploatacja kobiet przez globalny system patriarchalny; wyjaśnia, w jaki sposób kobiety powinny walczyć z każdym przejawem tej eksploatacji; feminizm to ruch, filozofia i praktyka motywujące kobiety do walki o autonomię osobistą i o władzę polityczną.

Jest Pani zawodowo zaangażowana w walkę z przemocą wobec kobiet oraz ze środowiskami gender. Czy jakoś zmieniło się Pani podejście do pracy po napisaniu memuaru?

Tak, na razie przerwałam pracę w organizacji pozarządowej i piszę następną powieść graficzną.

Czy komiks odegrał rolę terapeutyczną? Dlaczego akurat teraz zdecydowała się Pani, by spisać swoje wspomnienia?

Jak już wspomniałam, długo przed napisaniem komiksu odbywałyśmy z siostrami terapeutyczne siostrzane rozmowy na temat naszego dzieciństwa i piętna, jakie ojciec wywarł na naszych życiach, więc w trakcie jego pisania byłam już po terapii. Mimo to, proces pisania Nie nostalgii rozjątrzył na nowo wiele niemiłych wspomnień, ponieważ aby przekazać je w najbardziej przekonujący sposób, musiałam przywołać je, odtworzyć, przeżyć je jeszcze raz i zrozumieć z dzisiejszej perspektywy moje oryginalne emocje i myśli.

Dlaczego właśnie teraz – po prostu zdarzył się ten magiczny moment w czasie, kiedy wszystkie drogi prowadziły do Rzymu: przeczytałam powieści Bechdel, skończyłam właśnie projekt zawodowy, nad którym pracowałam, wywróciłam się na rowerze, przyśnił mi się nosorożec, wiec powiedziałam sobie teraz albo nigdy i zabrałam się za Nie nostalgię.

Czym jest metaforyczny nosorożec, który pojawia się na początku Nie nostalgii?

Sen o nosorożcu przyśnił mi się w czasie, kiedy opóźniałam rozpoczęcie pracy nad Nie nostalgią w obawie, że nie udźwignę tego projektu. Analizując wtedy ten sen, który nigdy przedtem mi się nie śnił, zinterpretowałam zaniedbanego nosorożca jako symbol strachu przed pisaniem.

Jakiej rady dojrzała Wanda udzieliłaby małej Wandzie ze Szczecina, gdyby mogła?

Wszyscy dorośli udzielali malej Wandzie setki dobrych rad, wiec nie dołączyłabym się do ich chóru.

 

zdjęcia: materiały prasowe