Wielkie śniadanie. Główną dekoracją Wielkanocnego stołu były, są i będą potrawy – baby lukrowane, jak śnieżne Mont Everesty, mazurki – miniaturowe dzieła sztuki. No, ale kiedy wyżej wymienione arcydzieła zostaną pochłonięte przez wygłodzoną po rezurekcji rodzinę, dobrze mieć w zanadrzu coś, co można pożerać wyłącznie oczami.
Wielkanoc to tak radosne i barwne święta, że w dekoracjach są dozwolone właściwie wszystkie chwyty. Unikajmy jednak chińskiej tandety i plastiku. Jeśli zupełnie nie mamy ochoty na bawienie się w „wielką świąteczną burzę artystyczną” to postawmy na modny ostatnio „minimalizm retro” – lniany obrus, lniane serwetki o ton ciemniejsze, naturalne barwy drewna, w wazonie wierzba mandżurska obsypana listkami…i starczy. I cieszmy się polską tradycją, pisankami, babami, barankiem z cukru (któremu mój mały destrojer ani chybi głowę odgryzie)…
Do takiej oprawy stołu polecam serię przygotowaną przeze mnie – drewno i len, gdzie koronka przypominająca do złudzenia naturalną – jest sprytnie „stworzona” techniką decoupage.
Agnieszka Babulewicz