MROCZNA TRÓJCA

Koniec października to świetna okazja, by przybliżyć sylwetki trzech projektantów, których talent mógłby wypełnić stadion narodowy, a wyobraźnia nie zna granic. Ich kolekcje są mroczne, futurystyczne i niepodważalnie piękne. Nie boją się podejmować tematów tabu i czerpać inspiracje z najciemniejszych zakątków ludzkiej imaginacji. Istni mroczni rycerze wybiegu. U jednych wzbudzają postrach i zgorszenie u innych uwielbienie i podziw.

Niewątpliwie zacząć należy od Alexandra McQueena – tragicznie zmarłego przed cztery laty geniusza. Jego jesienno-zimowa kolekcja z 2009 roku, zatytułowana „The horn of plenty” (tłum. red. Róg obfitości), idealnie wpisuje się w ten październikowy tydzień.

Pióra, przepych( choć nie kolorystyczny), mięsiste tkaniny, futurystyczne nakrycia głowy, zdobienia, faktury, istny róg obfitości w rzeczy samej. Po wybiegu swobodnie i dumnie przechadzają się piękne i wyniosłe księżne, wampirzyce, demony. W ich strojach czuć klimat wielkiego, opuszczonego zamczyska, jakąś romantyczną nutę we współczesnym świecie. Przerysowane, odpychające, niezrozumiałe? McQueen mawiał:: “People find my things sometimes aggressive. But I don’t see it as aggressive. I see it as romantic, dealing with a dark side of personality.” Ja za każdym razem oglądając relację z pokazu, przenoszę się w inny świat, z którego wcale nie chcę wracać.

Kobiety jak nikt potrafią ubrać kobiece ciało, by w połączeniu ze strojem stała się boginią z kosmosu. By nie być gołosłowną, przedstawiam Iris van Herpen, wyznawczynię połączenia nowoczesnej technologii z tradycjami rękodzieła. Van Herpen należy do grupy projektantów, dla których moda nie jest tylko rzemiosłem, ale z całą pewnością sztuką.
Sztuką, która jest blisko ciała, ciała kobiety. Ale i jej nastrojów, żądzy i myśli. Ma podkreślać jednostkę, nie tworzyć masy.
Na szczególną uwagę zasługuje jej linia haute couture, gdzie daje upust swoim najśmielszym pragnieniom jako projektantka. Trudno jest wybrać tę jedną kolekcję spośród tylu świetnych, które powstały. Niech za przykład zatem posłuży nam ta zatytułowana „Capriole” ( tłum. red. Podskok ). Nazwa podkreśla to, co Iris van Herpen pociąga w projektowaniu, czyli ruch, ukazywanie ciała i mody w ruchu. Mamy okazję obejrzeć stroje – rzeźby na eterycznych modelkach, które za sprawą ich form, faktur, przestrzenności zyskują inny wymiar, niemal boskość. Gdyby Lord Vader był kobietą i wybierał się na wielką galę, ubrałaby go Iris. Koniecznie zobaczcie pozostałe kolekcje.  Warto!

Na deser moda bardziej przystępna, ale nie pozbawiona ostrości. Uwielbiany w Polsce i kopiowany przez wielu rodzimych projektantów i projektantek – Rick Owens. Sam projektant jest jak brakująca postać z Matrixa. Długie, proste, piękne, czarne włosy, ostre rysy twarzy, demoniczny wzrok i atletyczne, wytatuowane ciało. Bez charakteryzacji mógłby grać czarny charakter w baśni braci Grimm ( a to komplement z moich ust! ). Najbardziej przypadają mi do gustu niesamowite, powłuczyste płaszcze, jak te w kolekcji „Mountain”  razem z nowym wcieleniem „terrorystki” dają piorunujący efekt. Ale idealna na tę okazję w roku wydaje się być  kolekcja pt. „Crust” (tłum. red. Skorupa), gdzie wielowarstwowe, monochromatyczne zestawienia różnych długości i faktur, tworzą ciekawy efekt. Modelki niczym nomadowie –  Jeźdzcy Tusken z pustyni Ong Jemal, kroczą po wybiegu. Interesujący efekt uzyskał Owens w kolekcji „Strutter”  (tłum. red. ten, kto dumnie kroczy). Liczne monochromatyczne sylwetki o precyzyjnym i ciekawym kroju wzbogacone nakryciem głowy niczym habit budzą respekt i grozę.

Jeśli przedstawione kolekcje to nie Wasza bajka, a raczej baśń, to polecam wykorzystać zbliżającą się okazję i zainspirować się powyższymi przykładami najlepszego krawiectwa i projektowania w jednym. Na jedną noc zamieńcie się w mroczną księżną, futurystyczną demonę lub groźnego nomada. Odwagi!

Tekst: Gravika