Duet Filcant - o sobie

Tworzą cudowne prace, każdy ich kwiat, każdy szal przybiera niesamowitą formę. Przeglądając ich galerię, niczym zbierając kwiaty na łące, chciałabym zerwać wszystkie. Dzisiaj opowiadają o sobie. Kim są, od czego się zaczęło.

filcant1.jpg

1. Jesteśmy…:
Duetem designerskim. Nie dlatego, że tak jest akurat modnie, ale… Tak wypadło 🙂 Jesteśmy małżenstwem i tworzymy razem i osobno.

2. Zaczęło się… :
Z filcem – sześć lat temu. A tak ogólnie, to niewiadomo. Agnieszka chodziła do plastycznego liceum w Berlinie i w sumie to zawsze klarowne było, że „pójdzie w sztukę”. Po maturze jednak, pełna werwy politycznej, zdecydowała się na Gender Studies na berlińskim Humboldt Universität. Również tu kierunek podstawowy „Sztuka” lecz raczej dekonstrukcja wciąż zmieniających się nurtów oraz historia sztuki. No i nadal stale coś dziergała – dodatki i ciuchy, dla siebie i znajomych (tango argentino, które tańczy profesjonalnie, kocha kobiece i niecodzienne stroje). Po pierwszych spotkaniach z filcem powoli go „obwąchiwała”. Piotr, co prawda zawsze bujnie zainteresowany designem, sztuką i modą, uważał się jednak za umysł ścisły, zachwycony najbardziej pieknem budowy atomu i wszechświata. Okazało się jednak, że tak naprawdę to jedno z drugim ma sporo wspólnego, nie tylko pod estetycznymi względami. No i potem spotkaliśmy się. To była zmiana. Taka z dużej litery. Oboje zakochaliśmy się w filcu. Nie szło to powoli – ale szybko i gruntownie 🙂 Wełna jako surowy, dziki materiał i możliwości okiełznania go, łączenia z innymi materiałami jak jedwab, przędzony i nie, len, włóczka, bawełna. Całkowity szał ze strukturą! Próby sprzedawania na berlińskich targach sztuki totalnie nas zaskoczyły, choć było sporo filcu, to kupowali NASZE RZECZY. NASZE! Posypały się zamówienia. Zdecydowaliśmy się założyć firmę. I zaczęło się! Nie mogliśmy uwierzyć, to było wspaniałe i dodało nam skrzydeł. Co nie znaczy, że było i jest zawsze łatwo, uczyliśmy się od podstaw sami, wiecznie nie do końca zadowoleni z technik, pracowaliśmy dniami i nocami 🙂 ..i weekendami (nadal). Dużo się zmien iło, wiele przełomów, małych sensacji i porażek. Okazało się również, że wiele projektów trzeba okiełznać i uczynić takimi „do noszenia”. A przede wszystkim zainwestować dużą większość czasu i sił. Agnieszka: „Pamiętam, jak zaczęliśmy sprzedawać w pierwszym bardzo prestiżowym sklepie. Stałam wieczorem przed wystawą i wyłam w kołnierz Piotrka z radości”.
To jest przygoda, każdego dnia. Bo jak się robi, co się kocha…

3. Czy trendy w modzie są twoim wyznacznikiem?
Tak. Nie! W sumie to jest tak: nie bawią nas w nudnawe w naszym pojęciu trendy. Ani kopiowanie wiecznie tych samych linii. Półki w sklepach są często pełne.. przeciętności. Mało interesujące, Wszędzie to samo.
O wiele bardziej inspiruje nas Haute Couture niż Wieszakarnia, z takich pokazów jak ten szalonego pana Galliano na jubileusz Diora długo czerpiemy. Bo absolutnie nas zachwycił! Zresztą nie tylko, cenimy Westwood, Balenciage, Moschino, Kenzo, ale również mistrzowsko wykonane projekty Valentino oraz Prady. Ostatnie kolekcje Wunderkind i Unützer były wspaniałe. I Fendi… Po prostu fascynujemy się modą, możemy długo o niej dyskutować, kłócić się. Uważamy ją za sztukę bardzo bliską człowiekowi. Interpretację naszych czasów. (Choć ostatnie sezony powiały jakby robotą pod często mało ciekawych prominentów) Ale także możliwość przebrania się za siebie. Też tą inną siebie.

4. Skąd czerpiecie inspiracje?
Ha! Z wszystkiego co nas otacza. Z wybiegów, tanga, wystaw obrazów, muzyki, podróży i z samego materiału. Filz to materiał pełen zaskakujących możliwości, ale także trudny. Potrzeba lat doświadczenia, codziennej pracy, by urzeczywistnić swe koncepcje w filcowym ciele. A i tak wiele zależy od dnia i nastroju. Męczące jest to, że nie można wszystkich pomysłów wcielić w życie i jeśli jesteśmy prawie pewni, że coś będzie po prostu bardzo drogie i do tego potrzebujące konkretnej klientki, to… nie raz nie robimy tego. Smutno, ale tak jest. Trzeba utrzymać dom, mamy sześcioletnią córeczkę, kota, od niedawna trzy psy, bo nasza sunia postanowiła poszerzyć rodzinę. Ciągle jest masę roboty…

5.Dla kogo tworzycie?
Dla Kobiet! Kobietek 🙂 Tych miejscami wampów, miejscami małych dziewczynek, eleganckich, bawiących się sobą i swoim wizerunkiem. Odkrywających się stale na nowo. Dla tych, które chcą ożywić swoją garderobę. Prowadzimy też małą kolekcję dla dzieci, mężczyzn. Robimy też różne akcesoria do miesykania (to ostatnie to napady Agnieszki, ale i Piotrek marzy o takich lampach…).

6. Czy często zgłaszają się do Was miłośniczki Waszej twórczości, z zamówieniami specjalnymi, takimi wymarzonymi?
Często, i to bardzo miłe robić dla kogoś coś wymarzonego. Był na przykład wianek ślubny z wpracowanym welonem z jedwabiu i wieloma kwiatami, do tego rękawki, kolczyki, torebeczka, kwiaty do sukni, a wszystko w kolorze dzikiego burgundu. Miało to być połączone z ciemnozieloną sukienką z tafty. Efekt końcowy bardzo nas usatysfakcjonował.
Tworzymy często pod konkretne stroje. Tutaj na przykład kapelusze i szaliki/stole.
Kiedyś zrobiliśmy na zamówienie jednej starszej pary narzutę 3×3 metry w odcieniach od zieleni do szmaragdu, haftowaną, grubą na ponad dwa centymetry. To była straszna robota na dobrych parę dni, pamiętam jak Piotrek pracował w ogrodzie i pot mu się lał po plecach 🙂 Było to całkiem coś innego, przeliczyliśmy się z czasem i ilością pracy, ale w sumie miło, bo dla nich to był prezent na specjalną okazję.
Najczęściej dostajemy zamówienia na konkretne kwiaty-broszki.

7. Nad czym teraz pracujecie?
Akurat pracujemy nad sukienkami letnimi z jedwabiu z wpracowanym delikatnie filcem. I powiewnymi bluzeczkami. Filc jest dobrym materiałem na wiosnę i lato, bo świetnie reguluje temperaturę, pod warunkiem, że jest bardzo cieniutki. Jak podmuch. Taki może być w połączeniu z jedwabiem, błyszczącym ponge lub bardzo zwiewnym chiffonem.

8. Nasze ulubione motywy przewodnie to…
Ekspresywne formy i wyraziste kolory, motywy kwiatowe, fraktale. Chcemy definiować siebie i swą pracę ciągle na nowo.

filcant2.jpg