Tracy Featherstone nazywa się artystką i marzycielką. I faktycznie – jej prace są trochę odrealnione, przez co jeszcze bardziej fascynujące.

Przyznaję, że bardzo zaciekawiły mnie jej drewniane rzeźby. Rzeźby, które można założyć na siebie, jakby były elementem ubrania. Inspiracją do stworzenia tych konstrukcji był pobyt artystki w Ghanie – chce przez to pokazać cienką granicę między kontrolą a chaosem. Zmusza noszącego rzeźbę do przystosowania się do nowej sytuacji, do nowego sposobu poruszania się.

Myślę, że rzeźby artystki idealnie odnalazłyby się na wybiegach pokazów największych domów mody. A Wy co sądzicie?