Z Basią i Przemysławem spotkaliśmy się na Żoliborzu. Tam mieszkają, niedługo będą tam też mieć pracownię. Przyznam Wam szczerze – podczas żadnej innej rozmowy nie było tyle śmiechu, co tego popołudnia. Basia Kuligowska i Przemysław Nieciecki tworzą fotograficzną grupę PION. Realizują sesje zdjęciowe dla kolektywów architektonicznych i sesje produktowe dla niezależnych brandów. To młodzi, świadomi artyści o doskonale znanym, charakterystycznym stylu, których prace publikuje prasa branżowa na całym świecie. Ale to nie wszystko. Basia i Przemek to przede wszystkim skromni, fajni i bardzo interesujący ludzie, którzy mają w sobie dużo luzu i radości. Miłości również, w końcu są parą dobraną idealnie nie tylko w pracy, ale też w życiu.

Pytanie na rozgrzewkę: jak się zaczęła Wasza przygoda z fotografią?

Basia: Poznaliśmy się na ASP w Poznaniu. Oboje zdecydowaliśmy się studiować tam fotografię. Ja chyba jeszcze bez jakiejś wielkiej pasji, po prostu słyszałam o tej uczelni wiele dobrego, poznałam też kilku absolwentów tego kierunku, którzy mnie namawiali. Już wtedy robiłam zdjęcia, ale były raczej słabe. Kiedy poznałam Przemysława zdziwiłam się że jest taki młody. Trafił na Akademię od razu po maturze, co było dość zaskakujące. Ja wylądowałam tam po 4 latach od matury po różnych wcześniejszych perypetiach.

Czyli liceum wypuściło prawdziwy talent?

Przemysław: Ledwo wypuściło.

Basia : Przemysław prowadził bloga, na którego wrzucał swoje zdjęcia. Jakoś na niego trafiłam i zaczęłam obserwować.

Przemysław: A ja zacząłem obserwować bloga Basi. I bardzo wstydziłem się jej na uczelnianym korytarzu.

Czemu Poznań?

Basia:  Fotografia w Poznaniu to taki trochę unikat w Polsce. Jej program wzoruje się na najlepszych szkołach.

Przemek: Został zbudowany w oparciu o program nauczania fotografii na Kunstakademie Düsseldorf.

Basia: To dość nieszablonowe podejście do fotografii jako medium. Raczej odmienne od tego, jaki proponują szkoły filmowe, gdzie fotografia jest na wydziale operatorskim.

Przemysław, a Twój początek ze zdjęciami to?

Przemek: Młodzieżowy Dom Kultury w Puławach, gdzie chodziłem na zajęcia z fotografii, częściej i chętniej niż na lekcje. Musiałem sobie coś znaleźć, żeby przeżyć czas liceum, więc robiłem dużo zdjęć. Potem na ASP to mogło się jeszcze bardziej rozwinąć. No i poznałem Basię, która zrobiła mi pierwszą wystawę.

Basiu, zrobiłaś Przemysławowi wystawę, podczas której działaliście jeszcze wtedy we trójkę, a potem zaczęliście myśleć o PIONie. Skąd pomysł na kolektyw?

Basia: W trakcie studiów zajmowałam się organizowaniem wystaw, pokazów video. Podczas jednej z wystaw zaprosiłam do wzięcia udziału Przemysława i Agnieszkę Gotowałę. Odbyła się wystawa *brak części tekstu*, którą dobrze wspominamy. Tak powstał kolektyw Patrz!

Przemysław: Przez pierwszy rok, kiedy działaliśmy z Agą, robiliśmy bardzo dużo. Wystawy, wydawnictwa, potem obroniłem licencjat i zaczęliśmy zastanawiać się nad wyprowadzką.

Basia: Stanęło na Warszawie. Tu zamieszkaliśmy i zaczęliśmy już we dwójkę pracować.

Przemysław: Nasz znajomy, który jest architektem, zapytał nas, czy nie znamy kogoś, kto mógłby zrobić zdjęcia jego najnowszej realizacji. Nawet nie miałem cyfrowego aparatu, ale Basia oznajmiła, że ja zrobię to najlepiej. Na sesję poszedłem z pożyczonym aparatem i zapomniałem karty pamięci, ale potem zdjęcia wrzucił Wallpaper* i wszystko dobrze się skończyło. No i padły pierwsze propozycje współpracy, wtedy Basia wymyśliła nazwę i zrobiła nasze logo.

Basia: Byliśmy trochę oporni, ja byłam bardziej nastawiona na fotografią autorską. Ale znajomi architekci zaczęli nas namawiać i zaczęliśmy robić dla nich kolejne rzeczy.

Gdybyście zakładali raz jeszcze PION, z wiedzą tą, którą macie teraz, co byście zmienili?

Basia: Nie zrobilibyśmy takich złych zdjęć, jak na początku (śmiech). Wydaje mi się, że zrobiliśmy duży progres. Nieskromnie powiem, że ja zrobiłam większy (śmiech). Nie czułam się mocna w kwestiach technicznych.

Przemysław: No ja technicznie miałem to jakoś ogarnięte. Ale ty byłaś na pewno bardziej kreatywna.

Jak to jest z fotografowaniem rzeczy statycznych: wnętrz czy przedmiotów? Jest trudniej niż z modelami, którym można zasugerować odpowiednią minę czy pozę?

Przemysław: Masz więcej czasu, przestrzeni w fotografowaniu przedmiotów i architektury. Na takiej sesji nikt ci nie powie, że ma już dosyć, a z drugiej strony ja jako fotograf nie czuję aż takiej wielkiej odpowiedzialności jak przy portretowaniu ludzi.

Basia: Moim zdaniem praca z człowiekiem wymaga większej pewności siebie, złapania kontaktu z osobą fotografowaną. Przy pracy z przedmiotem czy wnętrzem tego nie ma, ale trzeba widzieć dużo niuansów, takich jak ciekawe światło, forma. Dobrze sobie radzić z kompozycją, widzieć, co do siebie pasuje, a co nie, mieć fajny styl, pomysł na sesję.

Kiedy robicie zdjęcia wnętrz czy lookbooki, to odpowiadacie również za stylizacje?

Basia: Najczęściej robimy to sami albo z klientem. Wymyślamy koncepcję sesji, stylizacje, a potem zajmujemy się postprodukcją.

Przemysław: To kosztuje nas sporo wysiłku, ale za to mamy kontrolę nad całym procesem. Na dzień dzisiejszy to nam odpowiada.

Fotografia modowa to zupełnie inna bajka. Chcielibyście się tym kiedyś zająć?

Przemysław: Lubię próbować wszystkiego. Zawsze cieszy mnie, kiedy trafia nam się zlecenie, dzięki któremu możemy eksplorować jakieś nowe obszary. To jest coś, dzięki czemu możemy się rozwijać. Takie doświadczenia np. związane z fotografią mody potem się nam bardzo przydają, można spojrzeć na swoją codzienną pracę z innej perspektywy.

Ciekawa jestem, jak wyglądałaby Wasza sesja typowo fashion dla magazynów modowych.

Basia: Po prostu zrobilibyśmy dobre zdjęcia.

Przemysław: Uwielbiam oglądać fotografię mody. Mam swoich ulubionych fotografów i magazyny, które kupuję. To jest coś, co bardzo mnie inspiruje, mimo że nie pracuje jako fotograf mody. Myślę, że taka sesja musiałaby mieć odniesienie do trzonu naszej działalności, czyli do architektury. Może coś w stylu sesji Etudes Studio – tam jest odczuwalny silny kontekst miasta, architektury.

Skąd czerpiecie inspiracje?

Basia: Duży wpływ na mnie ma Warszawa – miasto, w którym żyję i poznaję ludzi. Mamy to szczęście, że współpracujemy z inspirującymi, kreatywnymi ludźmi, którzy zajmują się głównie architekturą, sztuką. Nasi przyjaciele to też prawie sami artyści, więc każde spotkanie wpływa na moją wrażliwość i estetykę. Twórczo popycha mnie do przodu.

Przemysław: W tej chwili dla mnie największym źródłem inspiracji jest Instagram. Nawet nie tyle bezpośrednio, co jako narzędzie do wyszukiwania interesujących artystów.

Zmieńmy teraz trochę temat: jak to jest być parą w życiu prywatnym i zawodowym?

Przemysław: Spędzamy ze sobą bardzo dużo czasu, to bywa trudne. Ale nasza praca sprawia, że nieustannie się nawzajem inspirujemy i motywujemy do działania.

Basia: Taki tryb życia ma bardzo dużo plusów i minusów. Plusy są takie, że nie robimy złych projektów, bo kiedy mam gorszy dzień, Przemysław przejmuje większość pracy podczas sesji. Działa to również w drugą stronę. Poza tym dużo zleceń mamy poza Warszawą, więc wspólne wyjazdy i pobyty w hotelach są przyjemne. Minusem jest brak rozgraniczania na linii praca – dom. Chociaż na pewno jest nam łatwiej odkąd mamy pracownię. Czasem tylko jedno z nas tam jedzie, a wieczorem wspólnie podejmujemy ostateczne decyzje w sprawie projektów. Dobrze nam robi czas tylko dla siebie.

Przemysław: Fajnie od czasu do czasu zrobić coś samemu. Być od początku do końca odpowiedzialnym za projekt.

Chyba nie mieliście etapu rozwijania PIONu i zasuwania  na etacie?

Przemysław: Od początku mieliśmy jasno określony cel. Półśrodki typu praca na etacie i rozkręcanie własnej firmy „po godzinach” rozmyłyby tylko nasze zaangażowanie w ten projekt.

Wiem, że fotografia jest Waszym całym życiem, ale wiem też, że czasem musicie się zresetować. Ja rzucam telefonem i komputerem, i oglądam godzinami TVN. Wrzesień to najpiękniejszy czas, bo wchodzi nowa ramówka. Mogę leżeć, oglądać i nie myśleć.

Basia: Mam całkiem podobnie do ciebie, bo też potrzebuję leżeć (śmiech), ale raczej bez oglądania.  Mój nauczyciel jogi mówi, że leżenie w naturalnych krzywiznach kręgosłupa jest najzdrowsze – zdrowsze od tych wszystkich skomplikowanych asan, siłowni i biegania. Tak samo poleca stanie prosto z czubkiem głowy skierowanym do góry i skupieniem się na oddechu. Wierzę mu i w taki sposób się resetuję. Poza tym zawsze sprawdzony sposób na odstresowanie to gotowanie i jedzenie.

Przemysław: Dla mnie resetem jest po prostu spacer z aparatem na ramieniu i słuchawkami na uszach. Lubię też po prostu przyjść po pracy do domu. Wtedy gotuję, czytam i mam czas dla siebie. Potem wchodzę na Snapchata i oglądam co nowego u Jessici (śmiech).

Basia: O tak, oboje lubimy Snapchat. Jesteśmy fanami Jessici Mercedes Kirschner. Jest super naturalna i fajna.

Z czego jesteście najbardziej dumni?

Przemysław:  Z tego, że mamy ciągłość zleceń i pojawiają się nowe osoby, które chcą z nami współpracować. Chyba najbardziej cieszy mnie to, że nie mamy momentów przestoju, kiedy nic się nie dzieje. Fajne są też propozycje współpracy płynące z zagranicy.

Basia: Ja jestem najbardziej dumna z tego, za założyłam firmę, która przynosi zyski. Cieszy mnie, że żyjemy z fotografii i jest to fajne życie.

Czyli da się być fotografem w Polsce? Można się utrzymać?

Przemysław: Jasne! jest dużo pracy, ale jest też dużo fotografów. To jest dobra tendencja, bo nie pozwala spocząć na laurach i trzeba być ciągle w formie.

Mój tata mawia, że praca jest dla każdego, kto jej chce.

Basia: Nie wystarczy tylko chcieć, trzeba wrzucać rzeczy do sieci, być obecnym, aktywnym, pewnym siebie, a przy tym wytrwałym i pracowitym.

Jakie są przed Wami wyzwania? Jakie cele?

Basia: Wyzwań jest mnóstwo, codziennie nowe. Moim celem jest robienie coraz fajniejszych projektów, wejście na kolejny poziom umiejętności i znalezienie w tym wszystkim więcej czasu dla samej siebie.

Przemysław: Chciałbym rozwinąć współpracę z kilkoma magazynami, których estetyka jest bardzo spójna z tym, co robimy. Co za tym idzie zbliża się moment kiedy ktoś będzie musiał nas reprezentować za granicą.

 

zdjęcia: Basia Kuligowska i Przemysław Nieciecki / PION, Grześ Czaplicki