Poznali się w zespole rockowym. W międzyczasie opanowali szturmem polską scenę klubową, rozkręcając z czystym sumieniem imprezy w całym kraju. Są bardzo charyzmatyczni, a ich live acty okraszone rockowym pazurem w głosie Igora, są trudne do sklasyfikowania. Tym bardziej fani electro i techno darzą ich wielką sympatią. W ten weekend wprawią w ruch Wasze ciała na jednym z największy parkietów w Polsce – Placu Defilad pod Pałacem Kultury i Nauki. Bass Astral x Igo wystąpią już jutro na 12 Urodzinach Pakamera.pl w Barze Studio. O muzyce, marzeniach i tym co daje mu radość w życiu, rozmawiamy z jedną drugą składu, niebywałym BASSem ASTRALem.

Aga: W jakich okolicznościach się poznaliście?

Kuba: Podejrzewam, że znaliśmy się już w poprzednich życiach, taka przyjaźń nie zdarza się przypadkowo. Podczas jednej z sesji regresingowych zobaczyłem, że byłem kiedyś dziadkiem Igora. Odrabiamy jeszcze nasze zobowiązania karmiczne, to wspaniała przygoda obcować z takim człowiekiem, z taką Istotą. Poznaliśmy się na przeglądzie kapel w liceum, miał bordową jeansową kurtkę i palił czerwone Marlboro. Imponował mi, był stanowczy, gdy spluwał ślinę na chodnik.

Aga: Kiedy stworzyliście duet Bass Astral x Igo?

Kuba: 2 lata temu.

Aga: Jak wspominasz pierwszy występ w duecie?

Kuba: To była wielka niepewność, wielka niewiadoma. Czułem zażenowanie i wstyd, że nie gram tej muzyki na żywo, tylko puszczam przygotowane w domu sample. Po kilku latach przygód z rockową sceną to był szok otworzyć laptopa. Na koncercie było około 20 osób, zastanawialiśmy się jak Filip, właściciel klubu, który był wielkim fanem Clock Machine, nas odbierze. Skończyło się tak, że razem z Igorem założyli wytwórnię Iglo Records.

Aga: Na pewno docierają do Was opinie od fanów. Jak ludzie reagują na Was i Waszą muzykę?

Kuba: Ludzie są zachwyceni. Mówią że nigdy czegoś takiego nie słyszeli, że jesteśmy geniuszami i że na polskiej scenie elektronicznej robimy coś nowatorskiego. Mają rację. A, często też życzą nam bogactwa, międzynarodowej sławy, żebyśmy robili to co robimy dalej, że zapętlają naszego boiler rooma. To miłe, to naprawdę miłe.

Aga: Czy w tym momencie jest to Wasze główne zajęcie? Czym się zajmujesz, kiedy nie gracie?

Kuba: W tym momencie to nasze główne zajęcie. Nie wiem, co robi Igor, kiedy nie gra, bo wali mnie to. Ja natomiast zagłębiam się w moją psychikę, medytuję codziennie, najpierw skupiam się na oddechu, a potem przemierzam uwagą po całym ciele, powtarzając: „Anicza, anicza”, co z sanskrytu oznacza: „Wszystko jest nietrwałe, wszystko jest nietrwałe.” Potem robię sobie kakao, sprawdzam fejsa, następnie idę na spacer, piszę 3 strony w dzienniku i podlewam moje roślinki.

Aga: Który koncert / imprezę wspominasz najlepiej?

Kuba: Najlepiej wspominam sylwester w Dublinerze, gdzie 80% publiczności miała nas w dupie. No dobra przesadziłem, to moje odczucie, bo musiałem grać w przerwach do kotleta Abbę. Lubię Abbę, ale nie wtedy, kiedy muszę ją grać przez całą noc. Hmmm, najlepiej wspominam nasze pierwsze koncerty w Międzyzdrojach, to była fala, to było „do zakochania jeden krok”.

Aga: Ulubieni wykonawcy w latach 90tych vs ulubieni wykonawcy dziś?

Kuba: W latach 90. miałem od 0 do 7 lat więc słuchałem wtedy Smerfnych Hitów. Dziś… Hmmm, niech się zastanowię… The Knife to moje ostatnie odkrycie. Mój ulubiony artysta elektroniczny to Nicolas Jaar, a ulubiony artysta ever to John Frusciante. Pozdrawiam.

Aga: Z czego czerpiesz największą radość?

Kuba: Największą radość sprawia mi seks i orgazm, ale nie często to robię. Oprócz tego medytacje dynamiczne, gdzie mogę bardzo głośno krzyczeć wulgaryzmy w obecności innych ludzi. Wielką radość sprawia mi też bycie z ludźmi w milczeniu i patrzenie w oczy. Jej, mógłbym odpowiedzieć o naprawdę wielu rzeczach, które sprawiają mi radość. Uwielbiam czytać na fejsie, jak ktoś napisze coś mądrego. Uwielbiam spacer, gdy czuję stopy, uwielbiam mówić obcym ludziom dzień dobry, uwielbiam uśmiech mojej dziewczyny gdy mówi: „Cześć, Kuba”. Uwielbiam iść do glonojada i zamówić curry z kaszą, ryżem i kawę zbożową na sojowym, uwielbiam z Igo jarać dżonsona i jak uchwycimy ten moment, kiedy on zaśpiewa „to coś” a ja zagram dokładnie „to coś”. Wiele, wiele.

Aga: Jak wygląda Wasz dorobek płytowy?

Kuba: Duży, coraz większy.

Aga: Z kim chciałbyś wystąpić razem na scenie. Pozostawiam pełną dowolność!

Kuba: Hmmm. Ciekawe, przyszedł mi do głowy Grzegorz Ciechowski, potem Artur Rojek, potem Monika Brodka, potem Bartek Królik, a potem Dawid Podsiadło. To jakiś panteon polskich idoli, ale nie wiem czy chciałbym tak naprawdę z nimi występować, pewnie bym się obsrał z nieśmiałości. Z Workiem chciałbym występować, Gypsy and the Acid Queen.

Aga: Jakiego pytania nikt Ci nigdy nie zadał, a powinien? I jaka jest na nie odpowiedź ?

Kuba: Co kryjesz pod maską Bassa Astrala? Wrażliwego chłopca, który chce być doceniony i zauważony przez najbliższych.

Aga: Jak wspominasz projekt z orkiestrą?

To było trudne, piękne, stresujące, dające dużo ciepła w sercu i ekscytujące piekielnie.

Aga: Wymarzone miejsce, w którym chciałbyś zagrać?

Kuba: Chciałbym zagrać koncert na łące w lesie dla ludzi tańczących 5 rytmów.

Aga: Ulubieni bohaterowie z bajek?

Kuba: Piotruś Pan, Kubuś Puchatek, Ach ten Andy, Ludwiczek.

 

 

rozmawiała: Aga Strzałkowska

zdjęcia: materiały prasowe