FUNK, DISCO, SOUL I NINE'TISOWY HIP-HOP X WYWIAD Z ZESPOŁEM FLUE

FLUE to zespół, który powstał z połączenia kilku różnych, muzycznych osobowości. Twórczość grupy nawiązuje stylistycznie do muzyki lat 70.-80. XX wieku i nie szczędzi od instrumentów klawiszowych, basu, perkusji, padów perkusyjnych, gramofonów oraz samplera oscylujący w efekcie pomiędzy oldschoolem a nowoczesnością. Chwilę przed premierowym koncertem albumu „Influence” zespołu FLUE, złapałem się z chłopakami w rewelacyjnym, krakowskim sklepie BC24, gdzie ugoszczeni jak rodzina pogadaliśmy o początkach zespołu, muzycznych inspiracjach, o tym jak ważny jest wspólny muzyczny mianownik ale i muzyczne odstrzały. O projektach i planach, które przekształcają się w rzeczywistość mówią: Piotr „Bolan” Bolanowski, Marcin „Plash” Przeplasko, Krzysztof Kudlik oraz gościnnie Jarek Kulik.

Muszę zapytać o początki – w którym momencie się przecięliście?

Bolan: Skrzyżowaliśmy się tak, że sesyjne pracowaliśmy z pewnym raperem i rozstaliśmy się z nim po około roku działalności. Stwierdziliśmy, że mamy jakiś fajny vibe zespołowo, że to okroimy i będziemy ze sobą grali. Wymyśliliśmy sobie nazwę i krok po kroczku robiliśmy jakieś rzeczy.

Plash: Zaczęliśmy się kumplować też poza muzyką – więcej przebywać razem, jeździć na różne imprezy b-boyowe i po prostu fajnie czuć wspólnie muzykę. Stwierdziliśmy, że chcemy pchnąć to dalej. Także, takie szczęście, że jedyne co zawdzięczamy temu raperowi, to fakt, że się spotkaliśmy i możemy działać dalej.

Aż mnie ciekawi co to za raper. Nazwijmy go raperem X zatem.

Bolan: Lordem Voldemortem <śmiech>

A reszta chłopaków? Oni już wtedy z Wami byli?

Plash: Tak, tak. To już była końcowa sekcja. W międzyczasie zmienił się tylko perkusista, po czym z powrotem ten sam się pojawił.

Bolan: Damian był pierwszym i ostatnim perkusistą. Otworzył i zamknął, w sensie nie zamknął historii zespołu <śmiech>.

Nie będę pytał jak chcecie sklasyfikować tę płytę, bo byłoby to ciężkie.

Plash: Dokładnie!

O czym sam się przekonałem, gdy dostałem pytanie „co gra zespół, na którego koncert jadę”. Jak rozumiem wynika to z tego, że każdy z Was ma inny odstrzał muzyczny?

Plash: Tak! Mamy inne odstrzały, ale też mamy wspólny mianownik jeśli chodzi o muzykę, którą lubimy.

No właśnie, kwestia wspólnego mianownika miała być moim kolejnym pytaniem.

Plash: No właśnie, to co nas z Piotrkiem złapało…

Bolan: …nine’tisowy hip hop!

Plash: …dokładnie, złota era – lata dziewięćdziesiąte. W ogóle, taka historia, à propos, tego jak pierwszy raz z Piotrkiem mięliśmy próbę – i jest to bardzo fajna historia <śmiech> – jeszcze z tym raperem X, jak zaczynaliśmy tam grać. Przyszedłem na próbę i widzę Piotrka, który siedzi przy pianinie i zaczyna coś tam sobie grać. Myślę: Ja pierniczę, z kim ja będę grał?! Z kolei on – co się później okazało, jak się zgadaliśmy – pomyślał „co to za wytatuowany dresiarz przyszedł, z kim ja będę grał?! <śmiech>. Ale, cześć – cześć, dobra rozkładam się, Marcin – Piotrek, elegancko, i stary!, Piotrek zaczyna w pewnym momencie ćwiczyć sobie tam na pianinie i zaczyna grać Stakes is high, De La Soul, a ja sobie myślę: oh shieeet, chyba jestem w dobrym miejscu, w dobrym czasie i z dobrą osobą! <śmiech>

Bolan: Plash zaczął wtedy skreczować i po prostu poszło.

Plash: Później sobie pogadaliśmy, okazało się, że Piotrek jest fanem kapeli Cypress Hill – tak samo jak ja i znaleźliśmy ten wspólny mianownik. Był to funk, to było disco, to był soul. Dużo gadaliśmy o muzyce i mieliśmy wiele wspólnych tematów. Grzesiek natomiast słucha bardzo dużo rocka..

Bolan: …i indie rocka…

Plash: …który ja też bardzo lubię. Damian – fanatyk zespołu Metallica. Więc tutaj, z kolei, ja z Damianem mamy wspólny temat, bo akurat na nich się wychowywałem i bardzo ich cenię. Zresztą, w ogóle lubię ostre brzmienia. Także jak widzisz – jest to gdzieś tam bardzo wymieszane, ale z drugiej strony każdy na tej płycie daje coś od siebie, dlatego ciężko jednoznacznie określić jaka jest ta płyta.

Tytuł pasuje zatem idealnie.

Plash: Dokładnie! Dlatego nazywa się Influence. Jest zbiorem tych wspólnych wpływów i inspiracji.

Bolan: W ogóle, kiedyś ktoś szukał tłumaczenia nazwy naszego zespołu i znalazł, że FLUE to przewód kominowy i, że był w ogóle taki zespół.

Plash: Jest, jest! Z lat osiemdziesiątych…

Bolan: …rockowy czy punk rockowy. Ale to nie do końca była akurat nasza inspiracja <śmiech>.

W ogóle, jak się czujecie przed pierwszym premierowym koncertem z tym materiałem? Nie ukrywajmy, że graliście razem bardzo dużo wcześniej.

Plash: Dokładnie! Byliśmy zespołem, który grał bardzo dużo koncertów, nie mając żadnej płyty, co było dziwne i fajne.

Bolan: Generalnie, cały zespół, tak naprawdę, ewoluował z tego, że na początku graliśmy takie troszkę jamy. Pierwsze grania w zaprzyjaźnionym miejscu, czyli Harris Piano Jazz Bar w Krakowie, zaczynały się właśnie od tego, że mieliśmy jakieś początki jeżeli chodzi o sample, ale generalnie nie było w tym wszystkim formy. Ewoluowało to jednak do tego, że dzisiaj są stricte formy. Dzisiaj na koncercie premierowym będą goście, którzy wystąpili na płycie – właśnie Shambalaya na perkusjonaliach, Olaf Węgier z Electro-Acoustic Beat Sessions na saksofonie.

Plash: W ogóle, powracając po części do Twojego pytania – co nas zainspirowało do tego, żeby działać dalej – to było to, jak zagraliśmy pierwszy jam w Harrisie, gdy nasz wspólny znajomy przejął jakby Harrisa i organizował tam jamy. Poprosił mnie, żebym przyszedł zagrać imprezę i czy nie mam też osób, które by się podogrywały. Mówię: jasne, mam całą ekipę, elegancko, bardzo fajnych chłopaków, wjechaliśmy i zagraliśmy jam mając kilka numerów, o które mogliśmy się zaczepić i później coś robić. Po tym jamie ludzie do nas podchodzili i gratulowali koncertu, gdzie w ogóle to nie był koncert. Także reasumując i odpowiadając: czuliśmy i czujemy się super razem na scenie, dlatego też zależało nam na tym, żeby płyta była nagrywana na setkę.

Z czego to wynikało?

Plash: Z tego – moim zdaniem przynajmniej –, że w starych nagraniach funkowych czy rockowych, gdzie to było nagrywane na taśmę na setkę, czuć ten vibe zespołu. Bardzo chcieliśmy zachować taką stylistykę nagrywając tę płytę, żeby jednak gdzieś zachować tę naszą chemię.

Ten słyszalny Groove jak rozumiem.

Plash: Dokładnie!

Bolan: To, co jeszcze jest ciekawe w tej płycie, to to, że mamy te numery nagrane na setkę z żywymi garami. Tutaj zajął się realizacją, miksem i masterem Stach. Te numery są bardziej rockowe.

Plash: Funk rockowe! No właśnie ciężko nawet nam to jakoś zakwalifikować.

Bolan: No właśnie, to takie brzmienie jest. Natomiast z Marcinem też zrobiliśmy kilka produkcji wspólnych, właśnie między innymi gdzie rapował Auddessey – raper z Atlanty. Także generalnie jest połowicznie – połowa jest z żywym brzmieniem bębnów, połowa z brzmieniem bębnów z padów. W tym drugim przypadku, miksem/masterem zajął się Eprom. Te produkcje z kolei są bardzo mocno hip-hopowe. Staraliśmy się, żeby brzmienie było typowo najntisowe.

Tak, nie da się nie zauważyć tego rapowego „podbicia”.

Bolan: Dokładnie! Eprom zna się bardzo dobrze na tym, także wydaje mi się, że świetnie trafiliśmy.

Plash: Miks i master analogowy przy tych numerach po prostu musiał być, koniecznie.

Zdecydowanie, nie bez powodu Rap Addicts jest moim ulubionym numerem z płyty. Co dalej? Myślę tu o nagrywkach.

Plash: Wyobraź sobie, że już powstają pierwsze szkice, nie próżnujemy!

Bolan: Mamy trzy albo cztery numery, wstępnie już zamknięte. Nie chcemy na pewno robić czegoś takiego, że trzeba będzie na kolejną płytę czekać kilka lat. Z czym trzeba czekać?! Trzeba po prostu robić i tyle.

Przyznam, że czekam bardziej właśnie na kolejną płytę – chociażby, ze względu na to, że część kawałków z tej obecnej, była już przez Was grana i zdążyłem się z niektórymi mocno osłuchać.

Plash: Tak, Katana, na przykład była dużo razy grana na zawodach bboyowych.

Bolan: Nowa płyta będzie na pewno w pełni świeża. W kwestii grania live już dziś będziesz miał okazje usłyszeć premierowo kilka nowych numerów, których wcześniej w ogóle nie graliśmy. My też zaczęliśmy o tym bardziej profesjonalnie myśleć. Chcemy rozbudować instrumentarium, robić formy, a nie jamować. Jamowanie jest fajne, ale w przypadku jak się robi jam session a nie koncert.

Plash: Dokładnie! My chcemy grać konkretny koncert, w oparciu o konkretny zamknięty materiał.

Bolan: Oczywiście, jest on otwarty pod kątem solówek, jeżeli na przykład Olaf wskakuje na sax i gra solówkę, to on dyktuje, kiedy kończymy. Może grać 20 minut i to jest jego czas, ale generalnie gramy w oparciu o pełne aranżacje.

Krzysztof: Na koncercie nie będziesz zawiedziony, bo to też nie jest po prostu granie materiału z płyty, Panowie się mocno przygotowali. Będą rozbudowane formy, nowe numery i goście.

Miałem okazję już być na Waszym koncercie i przyznam, że zdziwiłbym się, gdybym wyszedł zawiedziony.

Bolan: Na pewno pracowaliśmy dużo, żeby ten koncert przygotować i też jesteśmy w miarę spokojni o to, jak on wyjdzie. Najgorsze jest to, kiedy masz zamknięty koncert na 80% i resztę musisz jakoś przymarkować. Ludzie to też widzą, jeżeli zaczynasz coś jamować. Zależało nam na tym, żeby spiąć ten materiał na 100%. Na koncercie zagramy łącznie około dwudziestu numerów, z czego będzie jeden cover – ale to niech będzie dla Ciebie niespodzianką <śmiech>.

Spróbuje zatem uzbroić się w cierpliwość. Właśnie, będziecie mieli gości w postaci chociażby Olafa na saxie i Jarka na szeroko pojętych perkusjonaliach. Nie myśleliście o tym, żeby poszerzyć Wasz skład?

Bolan: Na pewno Jarek nie wchodzi, jak widzisz zajmuje się wszystkim, tylko nie graniem <śmiech>.

Plash: Były takie pomysły i chodzi nam to wciąż po głowie. Zobaczymy jak to wyjdzie w praniu, nie mówimy nie, ale też nie mówimy na pewno tak. Fajnie by było skład rozszerzyć.

Bolan: Generalnie chcielibyśmy rozszerzyć formułę. Nie chcemy być zawężeni tylko do świata hip-hopowego. Chcemy pójść w piosenki z instrumentalistami. Wiesz, my jesteśmy instrumentalistami generalnie z zawodu, więc mamy możliwość taką, że nie zawężamy się tylko do jednej sztuki, bo jest to w jakiś sposób wyczerpywalne. Już w tym momencie pracujemy nad tym, żeby troszkę ta druga płyta była też hip-hopowa. Żeby miała ten pierwiastek i te nawiązanie do pierwszej płyty, ale też, żeby rozszerzyć to w inną stronę.

(właśnie ktoś podbił z EPką Plasha ”Isolation” na której jest kawałek z BlabberMouf’em)

Plash: Oooo, stary! Ale mi sprawiłeś niespodziankę!

Właśnie! Byłem miło zaskoczony, kiedy wpadłem na kawałek z tej płyty, z tym gościem, jarając się wcześniej nim i całą jego ekipą.

Bolan: Miałem przyjemność być przewodnikiem tego gościa po Krakowie jak przyjechał <śmiech>.

Plash: Dobrym przewodnikiem, dodajmy! W ogóle, jak przyjechał to był w szoku jak tutaj hip-hop wygląda, od takiej mocnej strony. Naprawdę był zdziwiony bardzo.

To jest chłopak z Holandii, zgadza się?

Plash: Tak.

Bolan: Nawet go na próbę FLUE wzięliśmy, żeby sobie porapował trochę <śmiech>.

No to jest gość, który mi wybitnie pasuje do takich jamów. Jamów rapowo-funkowych, ale z dozą raggowego grania.

Bolan: Tak, do raggowania!

Plash: On jest świetny na scenie!

Bolan: I jest strasznie dobry warsztatowo! Sprawny i bardzo wyraźny. Jak Marcin grał z nim kiedyś koncert, to uderzyło mnie to, że wielu raperów, rapując po prostu pluje i jest jeden wielki pierd w mikrofon. A tutaj było naprawdę wszystko bardzo dobrze słychać.

Z przykrością przyznaję, że rzeczywiście nie każdy raper to potrafi.

Bolan: To też jest troszkę tak, że niektórzy raperzy rapując do mikrofonu próbują go zakrzyczeć i myślą, że im głośniej, tym wyraźniej.

Plash: Poza tym, jakaś część raperów nadal nie potrafi trzymać mikrofonu plus mało ćwiczy.

Bolan: Ale są też inni, mega wyraźni, w żadnym wypadku nie generalizujemy.

Plash: Oczywiście!

Ciężko zatem nie przejść gładko do pytania kim jest Audessey?

Plash: To jest gość, którego odkryłem przez producenta A Cat Called Fritz, którego produkcjami się jarałem, a oni dużo rzeczy zrobili razem. Słuchając go stwierdziłem, że bardzo mi pasuje jego flow, jego stylówka i jego barwa głosu. Odezwaliśmy się i jemu też bardzo spodobało się to, co robimy. Dużo gadaliśmy i co się okazało?! Że też w przeszłości był bboyem! Bardzo byśmy chcieli żeby przyjechał do Krakowa, żeby zrobić z nim koncert. Teraz się niestety nie udało, ale zobaczymy w przyszłości.

Bolan: Miałem w ogóle taką małą dygresje słysząc jego wokal, że to jest speechowany w dół B Real <śmiech>.

Plash: To już zboczenie!

Każdy ma swoje – ja wszędzie słyszę Nasa <śmiech>. Właśnie, doszedł dziś do mnie prezent urodzinowy w postaci kalendarza robionego dla Vaibu, w którym Plash masz swój miesiąc. Trafił Ci się ten, w którym wydany był Illmatic, wszystko wokół Nasa.

Plash: W ogóle z tym kalendarzem była taka akcja, że ja tam naprawdę się rozpisałem o tych płytach, bardzo sentymentalnie, jakie sample, skąd były brane, a oni mi odpisują Ty, zajebiście, ale my potrzebujemy tylko nazwę kawałka/płyty i tyle.

Powracając do Audessey’a i planów na kolejną płytę. Zamierzacie iść krok dalej w kwestii raperów i zaangażować więcej niż tylko jednego? Niezależnie od tego jak dobrym raperem jest Pan wspomniany przed chwilą i jak bardzo pasuje, nadal jest to ten sam flow w trzech kawałkach.

Bolan: Z jednej strony jest to zawężanie się, z drugiej – wbrew pozorom – ciężko znaleźć kogoś, kto w pełni będzie nam odpowiadał. Jest pewna ekipa z Nowego Jorku, która w tym momencie dostała już nasz numer do którego się dogra.

Plash: Nie będziemy zdradzać kto to dokładnie, ale jak wypali to będzie naprawdę fajnie!

Bolan: Dokładnie! Nie będziemy zdradzali, ale jest to bardzo poważna ekipa. Oni mieli też wejść na płytę, ale wiesz jak jest, cały czas trasy koncertowe itd. Także kontakt mailowy mimo tego, że nie jest częsty, to nadal jest.

Nie chciałbym zatem ciągnąć Was za język, ale z czystej ciekawości spytam: to jest jakaś młodzież czy wręcz przeciwnie?

Bolan: Wręcz przeciwnie! W latach dziewięćdziesiątych to już nie była młodzież <śmiech>.

Nie ukrywam, że cieszy mnie niezmiernie każda polska kolaboracja z kimś spoza naszych granic, kim się kiedyś, w jakimś mniejszym lub większym stopniu, jarałem.

Bolan: W ogóle, zobacz jak się te granice już dawno temu pootwierały. Wiadomo, że niektórzy sobie krzyczą za featuringi itd., co jest pewnie wynikiem tego, że są zarobieni, więc mogą. Pewnie inna gadka byłaby już posiadając album, a nie wychodząc z niczym do kogoś, kto już coś naprawdę znaczy na rynku. Nie jest to łatwe.

Na szczęście płytę już macie.

Bolan: Tak! Ludzie muszą się jeszcze z tą płytą osłuchać.

Krzysztof: Dlatego wyleciało od nas sporo materiałów promocyjnych do ważnych dla nas wytwórni, i nie mówimy tu tylko o tych europejskich.

Bolan: I dodatkowo planujemy teraz wziąć się za teledysk.

Krzysztof: Na razie zastanawiamy się, który kawałek będzie lepszy do tego żeby go zobrazować. Najpierw myśleliśmy o Time, teraz o Alive…

Przepraszam bardzo! Pozwolę sobie polemizować – jak dla mnie, zdecydowanie Rap Addicts!

Bolan: Wyobraź sobie, że Eprom również powiedział że Rap Addicts.

Plash: Tak, on się najbardziej jara właśnie Rap Addicts i Skitem

Krzysztof: Nam chodzi też o to, aby to był teledysk z fabułą, żeby to była pewna historia, w którą jesteśmy muzycznie wpisani, zespoleni, a nie tylko tło do muzyki czy równoległa ilustracja dźwięku. Dlatego jednak ten Alive i Time bardziej w tę koncepcję się wpisują.

Jasne! Tak jak wspomniałem na początku Rap Addicts jest moim ulubionym numerem z płyty, na chwile obecną rzecz jasna. Jaki w ogóle dostajecie feedback na temat albumu?

Bolan: O dziwo, najlepszy feedback mamy zza granicy. Wiesz, teraz muza dąży do takiego punktualizmu, młodzież nie do końca zastanawia się nad treścią muzyczną, sam rytm jest dla nich najważniejszy. Nie ukrywajmy, że jesteśmy w czasach beatów new schoolowych, takich z gęstymi cykaczami. My się czymś takim nie bawimy, bo po prostu nam się to nie podoba. Oczywiście są wyjątki, ja na przykład jestem mega fanem Jill Scott. Jest taki jej numer Lighthouse i tam te cykacze są wykorzystane i są naprawdę zajebiste!

Tak, tak, da się. Niedaleko szukając, taki Black Milk razem z bandem Nat Turnera miewa taki zaziew elektroniczny, ale w pełni instrumentalny i opierający się przede wszystkim na jakości wykonania. Mowa oczywiście o niektórych koncertach, a nie instrumentalnych płytach, które z kolei są bardziej jazzowe.

Bolan: Wszystko da się dobrze zrobić, nawet disco polo. No może disco polo nie <śmiech> chyba, że pastiszowane.

Disco polo to raczej nie, ale rzeczywiście jest cała masa bardzo uzdolnionych i szeroko muzycznie osadzonych artystów w PL.

Bolan: Na przykład Łona. Dla mnie rewelacja! Uważam, że jest to wybitnie inteligentny typ.

Krzysztof: Fisz, który jest bardzo muzykalny.

Bolan: Tak, Fisz również, ten z Tworzywa jak najbardziej. No i stary, Sztigar Bonko!

Mogłem się domyślić tego ostatniego #B-Real.

Bolan: Dokładnie! Ze Sztigarem w ogóle była taka akcja, że jedziemy autem, leci Cypress i Plash mówi, że Eprom w ogóle robi taki projekt…

(Plash wrócił na kanapę, po minucie nieobecności)

Plash: Co tu się dzieje?!

Nic nic, obgadują Cię chłopaki, ale już kończą.

Krzysztof: Kojarzysz, jak jechaliśmy na koncert i opowiadałeś nam historię Eproma?

Plash: Oj taaaaak! Ja mam mega szacunek do tego człowieka. To w ogóle jest jedyna osoba, która podczas całej historii IDA zdobyła dwa razy mistrzostwo! Gość, który pracował na kopalni, jechał na zawody, żona mu myła ręce w pociągu, bo właśnie zszedł z kopalni, wjeżdżał, rozp***dalał całą scenę i dziękuję. To jest upór i dążenie do celu. Jak ktoś narzeka i mówi, że nie ma czasu trenować, to niech sobie przypomni te słowa!

Bolan: W ogóle, nie wiem czy kojarzysz numer Bieg z płyty Tworzywa gdzie właśnie Eprom zrobił beat. To jest taki numer, że w życiu bym nie powiedział, że to jest Polska!

To prawda, polski rap od dłuższego czasu idzie w dobrą stronę, przynajmniej w jakiejś części i w przypadku niektórych raperów. Chociażby tych, którzy zaczęli na koncertach wykorzystywać live bandy a nie tylko DJ’a.

Plash: To tu możemy polemizować jak z tymi DJ’ami jest. W końcu zajmuję się profesją „drapania płyt”. W kwestii wykorzystania live bandu czy/lub/i DJ’a chodzi o jedno – o próby, ćwiczenie i wymyślenie show. Tak naprawdę z DJ’em można zrobić mistrzowskie show. Przykładem tego są koncerty takich Ugly Duckling, gdzie Young Einstein dalej jeździ bez serato – gra tylko z winyli, a mają tak przygotowane show, że trzy razy byłem na ich koncercie i trzy razy mi się ten koncert bardzo chciało oglądać, właśnie dlatego, że jest to fajnie przygotowane show. Tak samo Lords of the Underground. Naprawdę zajebiste, świetne patenty. Także jest to kwestia przygotowania.

Bolan: Tak, tylko, że żywe bandy mają inny vaib.

Plash: Tak, ale można to ogarnąć. Wiesz, niektórym raperom się wydaje, że mając DJ’a, on wypuszcza tylko tracki i ewentualnie dobija. Ja Ci powiem szczerze, że jeżdżąc czasami na festiwale hip-hopowe, jest mi po prostu wstyd. Wchodzi pijany gość na scenę, jest nieprzygotowany, zmienia beaty podczas koncertu, jest jeden wielki miszmasz. W ogóle, jest też część DJ’ów, którzy nie używają w ogóle gramofonów, co jest znaczącym dla mnie błędem.

W sensie, że używają tylko laptopa?

Plash: Wyobraź sobie, że tak, sam lapek! Kolejna sprawa jest taka, że fajnie jest jak podczas koncertu DJ ma tez czas żeby pokazać jakieś swoje skillsy, tak jak to było kiedyś.

Bolan: Każdy na scenie powinien być muzykiem, bo nie ukrywajmy – DJ takowym jest.

Plash: Wiadomo, że live band robi robotę, są to żywe instrumenty, ale naprawdę – byłem na kilku koncertach gdzie raper plus DJ mi w pełni wystarczał, bo było to świetnie przygotowane w pełni profesjonalne show.

Dobra Panowie, myślę, że możemy kończyć. Zebrałem wystarczającą ilość smaczków – dzięki wielkie!

Plash: Nie ma problemu, my bardzo lubimy gadać!

Spoko, w razie czego dopowiesz jeszcze coś na after party jak będziesz zrobiony.

Plash: Ja? Nieeeee, ja nie piję już 8 lat. Ale Pan Manager nadrabia w zespole <śmiech>.

Właśnie, Panie Managerze, jak to było z tym Crowdfundingiem? Kto wpadł na tak genialny pomysł? Nie wiem czy dobrze kojarzę ale jesteście chyba jednym z pierwszych bandów, którzy skorzystali z tego typu koncepcji. Jak nie pierwszym!

Krzysztof: Nie. Takich bandów było przed nami co najmniej kilka, również w Polsce, natomiast nie spodziewaliśmy się takiego odzewu. Kiedy startowaliśmy z tym projektem crowdfundingowym byliśmy zespołem znanym głównie w środowisku b-boyowym. Ku naszej wielkiej radości zbiórka przekroczyła zdecydowanie założony próg i zebraliśmy ponad 11.000 zł. Na początku myśleliśmy, że to spokojnie wystarczy na wydanie albumu na CD oraz limitowanej edycji na winylu. Jak się jednak finalnie okazało, dołożyliśmy jako band z własnej kieszeni ponad dwa razy tyle, pieniądze ze zbiórki pokryły właściwie tylko studio… Ale bez nich z drugiej strony nie wydalibyśmy wtedy niczego, ta zbiórka dała nam potężnego kopa, ruszyliśmy i nie mogliśmy się zatrzymać. Jesteśmy bardzo wdzięczni wszystkim, którzy nas wsparli, bo dali nam o wiele więcej niż pieniądze, dali nam wiarę, inspirację i uzasadnienie dla naszej pracy, świadomość, że to co robimy jest ważne również dla innych, to naprawdę niesamowicie wartościowe. My wszyscy, całe Flue mamy ten problem, że każdy z nas na jakiejś płaszczyźnie jest idealistą, perfekcjonistą i indywidualistą. Dzięki temu powstaje zajebista mieszanka energii i inspiracji, ale przez to też nie jesteśmy skłonni iść na żadne kompromisy. Przy wydawaniu tej płyty każdy element był dla nas istotny, był analizowany, poprawiany, zmieniany. I nie mówię tu tylko o kwestii muzycznej, również oprawa graficzna okładki, cała poligrafia, rodzaj papieru, lakierowania… to wszystko było dla nas ważne i było opracowywane dokładnie tak, jak chcieliśmy.

O, korzystając z ponownej Twojej obecności Jarku, co powiesz mi o chłopakach? Jak się z nimi współpracowało?

Plash: To się nagrywa, Jarek! <śmiech>.

Jarek: Hmm… jestem zaszczycony i jest mi bardzo miło, że biorę udział w tym projekcie i, że dograłem się do chłopaków do płyty. Pracuje mi się przezajebiście, co tu dużo mówić?! Zresztą, uwielbiam pracować z ludźmi, którzy mają otwarte głowy i nieszablonowo myślą muzycznie!

Idealnie spuentowałeś!

 

rozmawiał: Jarek Wilicki
zdjęcia: Gniewko Głogowski