Założyli zespół, bo chcą coś powiedzieć. Chociaż śpiewają często o trudnej miłości – widownia najczęściej uśmiecha się na ich koncertach, bo ich energia i radość jest zaraźliwa. Czterech chłopaków z małego miasta gra w największych miastach w Polsce. Co oni na to? Chcą więcej! O planach na przyszłość, niewydanych płytach i radości rozmawiamy z Mateuszem, wokalistą i zespołu 30DAYSOFLINE.

Grupę będziecie mieli okazję usłyszeć na żywo już w najbliższy piątek w Warszawa Powiśle w ramach drugiej edycji Muzycznego Podwórka. Powiemy Wam tylko jedno: WARTO.

Fajnie jest mieć swój zespół?

Pewnie tak samo jak swój samochód czy swoje nowe odpicowane mieszkanie. Na wszystko trzeba zapracować, my jeszcze z trzydziestkami niczego nadzwyczajnego nie osiągnęliśmy. Jeżeli mogę zostać przy słowie „zespół”, czyli kolektyw, to nie ma nic lepszego niżeli współpraca z najlepszymi przyjaciółmi, wobec których nie masz żadnych tajemnic i przed niczym nie musisz się stresować. Dlatego z uśmiechem na twarzy odpowiadam, że fajnie, bo jesteśmy jak rodzina.

Braliście pod uwagę występ w talent show? Co sądzicie o tym sposobie na zdobycie popularności?

Braliśmy, próbowaliśmy, etap precasting to był nasz szczyt, czyli nic z tego nie wyszło. Kurcze, w sumie to każdy orze jak może i to czy chce zasłynąć przez myspace, skandal lub talent show to już jego sprawa. Z tego, co wiem, muzyka zawsze się obroni, pytanie kto ją zauważy.

Jak to jest: gracie w całej Polsce, istniejecie od 2010 roku, a „wydajecie się”, wrzucając swoje kawałki na soundcloud. Brak wydanego fizycznego LP to Wasz wybór?

To wszystko działało w jedną stronę. Szlifowaliśmy, docieraliśmy się, a jak czuliśmy, że mamy materiał, to biegliśmy do studia i nagrywaliśmy. Każda epka demo czy singiel, to dla nas moment, w którym wiedzieliśmy, że jeszcze i tak musimy sporo, ba, bardzo sporo się nauczyć, ale woleliśmy z tym materiałem już biegać. Nie udało się do dzisiaj znaleźć żadnego wydawcy. Jasne, że szukamy, że tego chcemy, ale to na razie jest pół. Szukamy „drugiej połówki” w postaci wydawcy. Musi zaiskrzyć. Teraz wychodzi nasz najważniejszy materiał i śmiało mogę powiedzieć, że jest to ten etap, w którym jesteśmy w 100 procentach pewni, że tak to ma wszystko brzmieć i wyglądać. Robiliśmy to sami, dłubaliśmy od pół roku. Smutno nam będzie, jeżeli nikt tego nie zauważy. Chociaż smutno powinno nam być już od 3 lat, a my nadal chcemy walczyć.

Czego nauczyliście się przez 4 lata działalności? Zaczynaliście, jak byliście małolatami. Jak to wygląda z dzisiejszej perspektywy?

Przede wszystkim zgrania. Kacper, Oskar i Ja to święta trójca od zawsze, mam nadzieję – na zawsze. We wrześniu ubiegłego roku dołączył do nas Artur, który jest idealnym dopełnieniem naszego projektu, taki brakujący klocek. W sumie to nauczyliśmy się najważniejszej rzeczy: nie odpuszczać. Jesteśmy z małego miasta, podobno to nie jest perspektywiczne, podobno nie ma jak się rozwinąć. Szczerze? Wcale tak na to nie patrzymy i cieszymy się, kiedy to Warszawa dzwoni do nas. Wtedy czujemy, że nie odstajemy tym wszystkim od zespołów, którymi się jaramy.

O czym może marzyć młody zespół w Polsce?

Póki co, dostaliśmy palec, może dwa. Chcemy całej ręki! Czyli openery, coki, offy, masę koncertów. Kogoś, kto nam zaufa i pójdzie razem z nami. Oraz masę uśmiechu pod sceną, bo w sumie ten uśmiech jara najbardziej.

 

 

Zapraszamy na koncert 30DAYSOFLINE! // afterparty: SOVINSKY

Gdzie? WARSZAWA POWIŚLE

Kiedy? 01/08/2014, start: 21:00

Więcej info: https://www.facebook.com/events/299261233568133

 

 

rozmowa, redakcja: Kasia Kępka / example.pl